Artykuły

"Głupi Jakub" Rittnera w teatrze im. Osterwy

Minęło 45 bez mała lat od czasu, gdy Rittner napisał "Głupiego Jakuba". O tej sztuce Boy mówi: "Grana lepiej lub gorzej trzyma się zawsze mocno i budzi refleksje nad żywotnością utworów scenicznych wobec próby czasu".

"Głupi Jakub", to nie lada demaskatorska pozycja w naszej literaturze dramatycznej. Rittner w tej sztuce oddał po mistrzowsku destrukcyjny wpływ pieniądza, wokół którego toczy się cała akcja. Pieniądz tu jest ośrodkiem najgłębszych zainteresowań, pieniądz leży tu u podłoża wszystkich dramatycznych przeżyć.

Właściciel majątku szambelan, był - jak powiada sam z goryczą - przez całe życie niewolnikiem tego majątku, wyrzekł się wszelkich radości życia, aby utrzymać się na "odpowiedniej" pozycji społecznej. Siostra i szwagier, para pasożytów, żyjąca na łaskawym chlebie szambelana znosi wszelkie upokorzenia, byle nie opuścić "pańskiego domu" i nie pozbawić się ewentualnego zapisu w testamencie. Nawet młodziutka, pełna radości życia, na pozór prostolinijna Hania, ulegnie urzekającej potędze pieniądza i poświęci swą miłość do Jakuba, sprzedając się zgorzkniałemu starcowi, gdyż jest on w stanie zapewnić jej "pozycję" w ówczesnym społeczeństwie, o jakiej nie mogłaby marzyć, zostając żoną Jakuba. Jedynie Jakub zna i ceni inne niż pieniądz wartości, naprawdę istotne w życiu: pracę, miłość, prawdę, swobodę i nigdy nie zdecyduje się na czyn nie licujący z godnością człowieka. Ale dlatego właśnie w tamtym świecie zyskał sobie ironiczny przydomek "głupiego".

Sztuka Rittnera stanowi doskonały dokument epoki.

"Głupi Jakub" od chwili prapremiery w Wiedniu, a następnie w Krakowie, grywany był często na najlepszych scenach Polski i w najlepszych obsadach. Różne też były koncepcje reżyserskie. W jednych przedstawieniach dwór szambelana był pogodnym, szlacheckim "dworem modrzewiowym", otulonym lipami, sam zaś szambelan zasługującym na pewne współczucie starcem, który zabiegając o utrzymanie majątku pozbawił się wszystkich radości życia.

W innych koncepcjach dwór szambelana był zaniedbanym siedliskiem ponurych charakterów, wytwórnią - jak pisze Stanisław Dąbrowski - kwasów życiowych.

Reżyseria Wandy Laskowskiej, która przygotowaniem "Głupiego Jakuba" w teatrze im. Osterwy zainaugurowała swój gościnny pobyt w Lublinie idzie raczej po linii tej drugiej koncepcji z tym jednak, że Wanda Laskowska wniosła wiele własnych pomysłów.

Ogólnie trzeba stwierdzić, że przedstawienie sztuki Rittnera należy do najbardziej udanych w lubelskim teatrze, co w dużej mierze jest zasługą reżysera, no i oczywiście aktorów.

Wanda Laskowska potrafiła nie tylko właściwie obsadzić role (z wyjątkiem roli Jakuba), ale doskonale je ustawić, wnikliwie przeanalizować każdą postać i każdą sytuację. Toteż spektakl lubelski tchnie głęboką prawdą i dobrym oddaniem atmosfery środowiska. Postacie nie są papierowe. Każda z nich stanowi sylwetkę bardzo charakterystyczną, tak że sztukę w ujęciu zespołu teatru im. Osterwy można nazwać sztuką charakterów, co jest zresztą zgodne z założeniami autora i dlatego tym bardziej zasługuje na uznanie.

Na czoło zespołu wysuwa się Aleksander Aleksy w roli szambelana. Jak wspomnieliśmy, interpretacje tej roli, obsadzanej na samach Polski przez najlepszych aktorów - były różne. I Aleksander Aleksy pokazał nową niejako postać, która w każdym razie przypomina bardziej kreację Kamińskiego, aniżeli Frenkla. Szambelan Aleksego jest przykrym, dokuczliwym, zgryźliwym starcem, wypranym ze wszelkich niemal uczuć zabiegającym jedynie o swój majtek. I tylko jego afekt do Hani ujawnia się chwilami w bardziej "ludzkim" słowie czy geście, choć i w stosunku do niej jest na ogół zgryźliwy, ostry, surowy. Jest skąpcem stojącym na straży swego majątku i stała troska w jego pomnożenie, walka o utrzymanie się na "odpowiedniej pozycji" przesłoniła mu cały świat, pozbawiła wszelkich ludzkich uczuć, uczyniła bezwzględnym, podejrzliwym i nieczułym na wszystko, co nie służy jego życiowemu celowi: powiększaniu majątku. I dopiero wstrząs psychiczny, jaki sprawiło mu odkrycie, że Hania kocha jego rządcę, który jako rywal ma nad nim przewagę młodości i urody sprawia, że zgorzkniały starzec dochodzi do smutnego wniosku, iż przez całe życie był niewolnikiem swego majątku i dla niego wyrzekł się wszelkich życiowych uciech.

Aleksander Aleksy zrezygnował przy tym całkowicie z jakichkolwiek akcentów komizmu, co wyszło na dobre tej roli.

Halina Przybylska, która niedawno zasiliła zespół teatru im. Osterwy zaprezentowała się lubelskiej publiczności w roli Hani. Trzeba przyznać, że ta prezentacja zdolnej aktorki, którą pamiętamy z filmu "Pamiątka z Celulozy" wypadła bardzo dobrze. Przybylska stworzyła pełną wdzięku, w miarę zalotną, posiadającą sporą dozę ambicji postać dziewczyny, zakochanej w Jakubie, która pragnie jednak zdobyć odpowiednią pozycję w ówczesnym społeczeństwie. Słabiej jedynie wypadła Hania w ostatnim akcie, kiedy staje przed nią trudny problem wyboru pomiędzy miłością do Jakuba, a małżeństwem "z wyrachowania". Przybylska nie wygrała należycie rozterki duchowej, jaką niewątpliwie przeżywała młoda dziewczyna zakochana w Jakubie, tak że zaledwie krok dzieli tę postać od wyrafinowanej do głębi kobiety, co stoi w jaskrawej sprzeczności z obrazem Hani, jaki widzimy w dwóch pierwszych aktach.

Piotr Kurowski w roli Jakuba został mało szczęśliwie obsadzony. Rola ta wybitnie nie odpowiada temu zdolnemu aktorowi, którego bardzo dobrą kreację pamiętamy np. z "Młodości ojców". Jakub powinien być pełnym życia, prostolinijnym, doskonale zdającym sobie sprawę ze swoich ideałów życiowych, kochającym prawdę człowiekiem. - Tymczasem w interpretacji Piotra Kurowskiego cechy te są niejako zamazane, góruje nad nimi nie uzasadniona niczym nerwowość, co bynajmniej nie jest równoznaczne z szybkością decyzji.

Kazimierz Iwiński, który ma być podtatusiałym wojskowym hulaką i nicponiem z resztkami fanaberii oficerskiej, dość słabo i sztywno wypadł w I akcie, potem jednak rozegrał się i jego Teofil stał się zgodny z założeniami autora.

Dobrą postać siostry szambelana Marty, zgorzkniałej "rezydentki" pozostającej na łaskawym chlebie brata i liczącej na zapis w testamencie, dlatego też zazdrosnej o każdego, kto mógł zdobyć sympatię szambelana, stworzyła Maria Górecka. I tu, podobnie jak w roli szambelana dobrze się stało, że Górecka przy swojej koncepcji zrezygnowała z akcentów komicznych.

Typowym prezesem jest Zygmunt Regro. Dobrze zagrali też: Bronisław Romaniszyn (doktór), Stanisław Olejarnik (syn prezesa) i młodziutka debiutantka, której nazwiska nie ujawniono w programie w roli Misi, córki prezesa. Łucja Gularska (Katarzyna, matka Jakuba) w stosunku do całego zespołu może nieco przeszarżowała swą rolę, jakkolwiek gra jej podoba się zdecydowanie publiczności. Zresztą Katarzyna, która miała bardzo bujne życie i nie potrafi nawet powiedzieć synowi, kto jest jego ojcem, musi odbijać od pozostałych postaci, kierujących się w życiu zasadami drobnomieszczańskiej moralności.

Dekoracje Jerzego Torończyka stworzyły dobrą oprawę do środowiska zgorzkniałego szambelana. Tak właśnie wyobrażamy sobie dwór, w którym nie gościła nigdy prawdziwa radość, a wszystkie sprawy obracają się wokół usilnych zabiegań o majątek.

[data publikacji artykułu nieznana]

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji