Artykuły

Nasze uwikłanie w życie

- Dla mnie to też pokoleniowa historia. Rzecz o 30-latkach, ludziach, których 1989 rok trafił u progu - mówi AGNIESZKA GLIŃSKA, reżyser "Opowieści o zwyczajnym szaleństwie" w Teatrze Współczesnym w Warszawie.

Pamiętacie znakomitą czeską komedię "Samotni"? Autor scenariusza do tego filmu Petr Zelenka napisał też "Opowieści o zwyczajnym szaleństwie". Sztuka trafiła właśnie na afisz Teatru Dramatycznego w Warszawie. "Opowieści..." są dla trzydziesto-parolatków w Czechach sztuką kultową, uznaną tam zresztą za najlepszy dramat w 2001 roku. W Teatrze Dramatycznym tę podszytą czeskim humorem tragikomedię Petra Zelenki reżyseruje Agnieszka Glińska [na zdjęciu].

Za co kochamy humor czeski? Co jest w nim urokliwego, finezyjnego?

- Przedziwne wymieszanie pojęć. Nie ma tragedii bez śmiechu. Jest poważnie, ale nigdy nie jest aż tak poważnie, żebyśmy nie mogli się z tego pośmiać. A Czesi umieją się śmiać z samych siebie. I lubią ludzi. W "Opowieściach o zwyczajnym szaleństwie" jest i gorzka nuta, i rodzaj zadumy nad światem. Ta sztuka to niezwykle trafny i dość bolesny zapis kondycji ludzkiej dzisiaj, na początku XXI wieku, w rzeczywistości bloku wschodniego: w Czechach, w naszym kraju, pewnie też na Słowacji, pewnie też na Węgrzech. Obraz świata, w którym dokonała się transformacja i ludzie kompletnie się pogubili.

Bohaterami "Opowieści..." są ludzie, którzy nie poszli z prądem, nie przebili się, nie zostali biznesmenami, właścicielami firm, nie pracują w agencjach reklamowych.

- Wiedzą, że świat goni i goni, a oni tak trochę nie umieją go dogonić. Dla mnie to też pokoleniowa historia. Rzecz o 30-latkach, ludziach, których ten 1989 rok trafił u progu. I ich rodzicach, którzy żyli pełnią życia w tamtym systemie, a których przemiany jakoś zupełnie zablokowały.

Jak postrzegasz Zelenkę na tle literatury czeskiej, kina czeskiego?

- Jest absolutnie z tego języka, z tych samych korzeni. Jedną gałęzią tego drzewa jest Kundera, który w jakimś sensie posterował moim sposobem myślenia, jest trochę takim moim duchowym patronem. Drugą gałęzią ze swoją poezją prozy życia jest na pewno Hrabal. Cała tradycja kina czeskiego - Zelenka nie odcina się od nich. Jest niesamowicie współczesny i dość bezwzględny. Ale ciepły. Jest filmowcem, i to się czuje, śmiało korzysta ze współczesnego języka kina, gdzie rzeczy śmieszne są jednocześnie przerażające i smutne.

Przed premierą "Bambini di Praga" według Hrabala w Teatrze Współczesnym

pojechaliście z aktorami na wycieczkę do Pragi, żeby upoić się tym specyficznym klimatem...

- ...popić razem piwo w Pradze. Teraz nie robiliśmy żadnych kursów przygotowawczych. Ten Hrabalowski świat był bardziej złożony, poetycki. Do tamtego przedstawienia trzeba było zaczerpnąć wspólnej energii. Do "Opowieści o zwyczajnym szaleństwie" każdy może brać energię ze swojego życia i ze swojej ulicy.

Jakie są te nasze "zwyczajne szaleństwa"?

- To jest nasze uwikłanie w życie. Nasze zapętlenia, kiedy dochodzimy do granicy, przestajemy wiedzieć, czy to my jesteśmy normalni, a świat zwariował, czy to my zwariowaliśmy. Nie znam osoby, która by choć raz w życiu nie zadała sobie takiego pytania. Możemy żyć "normalnie", cokolwiek by to oznaczało, i dźwigać to swoje "zatroskanie" w samotności i pokręceniu, albo zwariować i nie ponosić za swoje życie żadnej odpowiedzialności.

Korespondujesz z Zelenką. Jakie dał Ci wskazówki, na co zwracał uwagę?

- Dodał mi odwagi w szukaniu. Podpytywałam go o różne rzeczy: o postaci, ich relacje. Najważniejsza wskazówka, jaką od niego usłyszałam, to: "Pamiętaj, że ci wszyscy ludzie są w takim momencie swojego życia nie dlatego, że sami chcieli, ale dlatego, że życie doprowadziło ich do takiego punktu. To opowieści o ludziach na rozdrożu".

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji