Wolni nade wszystko
- Moja bohaterka tęskni za zupełnie normalnym życiem - mówi MAŁGORZATA KOŻUCHOWSKA przed premierą "Opowieści o zwyczajnym szaleństwie" w Teatrze Dramatycznym w Warszawie.
Rozmowa z Małgorzatą Kożuchowską (na zdjęciu) przed premierą "Opowieści o zwyczajnym szaleństwie" w Teatrze Dramatycznym w Warszawie:
Tęskni Pani za urokami Peerelu?
- Nie. Zdecydowanie nie. Trudno mi zrozumieć tych, którzy noszą w sobie taką tęsknotę. Uważam, że wolność, jakkolwiek by wyglądała, jest zawsze lepsza od niewoli.
Tymczasem bohaterowie "Opowieści o zwyczajnym szaleństwie" Petera Zelenki, spektaklu o ludziach samotnych i niekochanych, dają wyraz nostalgii za komunizmem. Grana przez Panią bohaterka też?
- To osoba mniej więcej w moim wieku, a więc trzydziestolatka. Myślę, że jej doświadczenia z tamtych czasów są podobne do moich i akurat ta postać nie odczuwa takiej nostalgii. Ona raczej tęskni za zupełnie normalnym życiem.
A czego jej brakuje, żeby "normalnie żyć"?
- Tego czego brakuje dzisiejszym trzydziestolatkom: poczucia bezpieczeństwa, stabilizacji, prawdziwej miłości i jak każdej kobiecie - domu, kochającego mężczyzny i dzieci. To są tęsknoty za życiem idealnym, a bohaterom sztuki ciężko jest poukładać sobie świat według idealnego szablonu. To ich przerasta. Są zagubieni, niespokojni, rozedrgani. Brakuje im pewności siebie, ale bardzo się starają bo, jak każdy, chcą znaleźć w życiu szczęście.
"Opowieść o zwyczajnym szaleństwie" Zelenki to typowa dla Czechów mieszanka smutku i specyficznego humoru. Czy w realizacji Agnieszki Glińskiej też utrzymuje się taki melanż?
- Jest w tej sztuce wiele momentów humorystycznych, ale i za nimi kryje się dość gorzka prawda o nas i naszych czasach.