Artykuły

Druga strona farsy

- Śmiech to niewątpliwie jedno z podstawowych narzędzi przy opisywaniu świata. Cudowne jest to, że jest on z brzucha, a nie z głowy - mówi PIOTR CIEPLAK, reżyser "Słomkowego kapelusza" w Teatrze Powszechnym w Warszawie.

Jak zrobić śmieszne przedstawienie, jak sprawić, żeby śmiech na widowni nie był rechotliwy - na te pytania odpowiada reżyser "Słomkowego kapelusza" - Piotr Cieplak [na zdjęciu]:

Spektakl, które śmieszą, które śmiech wywołują, często są niedoceniane, może dlatego, że śmiech w teatrze często bywa rechotliwy - mówi Piotr Cieplak przed premierą "Słomkowego kapelusza" w Teatrze Powszechnym

Piotr Cieplak, który przyzwyczaił nas do swoich spektakli-moralitetów, twórca m.in. "Historyi o Chwalebnym Zmartwychwstaniu", "Hotelu pod Aniołem", "Nart Ojca Świętego" tym razem sięga po farsę. XIX wieczną farsę, arcydzieło swojego gatunku - "Słomkowy kapelusz" Eugene'a Labiche'a i chce zrobić śmieszne przedstawienie. Śmieszne, ale nie rechotliwe.

Dorota Wyżyńska: Z czego się dzisiaj śmiejemy? Jak w czasach sitcomów i komedyjek schlebiających publiczności zrobić śmieszne przedstawienie?

Piotr Cieplak: Ze śmiechem jest jak z miłością. Na czym to wszystko polega? Dlaczego śmiejemy się właśnie z tego, a nie z czegoś innego? Trudno powiedzieć. Wszyscy sądzą, że mają poczucie humoru. A później się okazuje, że nie jest to takie oczywiste. Ale chyba każdy ma kilka poziomów śmiechu i wrażliwości na śmiech. Śmiech to niewątpliwie jedno z podstawowych narzędzi przy opisywaniu świata. Cudowne jest to, że jest on z brzucha, a nie z głowy. Jest wyzwalający, jest dobry. Ten nasz świat jest tak mroczny, że śmiech przywraca właściwe proporcje, daje nadzieję, ocala z zamętu.

A robienie w teatrze spektakli, które są śmieszne, które śmiech wywołują, jest wciąż niedoceniane. Być może dlatego, że śmiech w teatrze często bywa rechotliwy.

A Twoje poczucie humoru? Co Ciebie śmieszy?

- Nie śmieszą mnie dowcipy polityczne ani dowcipy o teściowej. Gdyby w Polsce był Monty Python, to bym się bardzo ucieszył. To, co w polszczyźnie według mnie możemy potraktować jako esencję dobrego humoru, to oczywiście Kabaret Starszych Panów.

Farsa musi mieć matematyczną precyzję.

- Coś w tym jest. "Bal u Baronowej" z trzeciego aktu sztuki trwa w naszej inscenizacji dokładnie 3 minuty i 33 sekundy. Robiliśmy tę jedną scenkę przez tydzień, krok po kroku, sekunda po sekundzie. Bo sposób pracy nad tym spektaklem był od początku fascynujący. Chwilami miałem wrażenie, że jesteśmy bandą studentów. Zaczęliśmy od gimnastyki i tańca z Leszkiem Bzdylem. Aktorzy w dresikach na bosaka pląsający po scenie. Ale to był ważny ruch na początku pracy. Zależało mi na tym, żeby ta farsa miała swoją lekkość.

Jakie małe prawdy o nas, o życiu może nam dziś powiedzieć "Słomkowy kapelusz"?

- Fabuła unosi się w oparach absurdu. Jest błahostką. Główny bohater, a za nim jego rodzina, krewni i znajomi gonią po świecie za duplikatem kapelusza z włoskiej słomki, bo oryginał został ze smakiem pożarty przez konia w Lasku Vincennes. Na słomce od tego kapelusza zawisa nie tylko los małżeństwa bohatera, ale trwałość porządku świata! To zabawny paradoks. Próbujemy przyjrzeć mu się uważnie, tak jednak, by nie zakłócić jego ulotności. Może świat jest farsą, a my w pogoni za niemożliwym jej aktorami? Jeśli tak jest, to cóż innego nam pozostaje, jak tylko zagrać farsę starannie, dopracowując każdy szczegół i ryzykując przy tym, że wystawiona zostanie na pośmiewisko nasza własna kondycja.

Jak uniknąć rechotliwego śmiechu?

- Wierzę, że uda się nam uczynić tę farsę tak lekką i tak przezroczystą i tak precyzyjnie ją zagrać, że przekopiemy się aż na drugą stronę. Na jasną stronę absurdu.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji