Artykuły

Mam dystans

Małgorzata Kożuchowska rolą Hanki w "M jak miłość" podbiła serca widzów. Przyznali jej w tym roku Telekamerę dla najpopularniejszej aktorki i Złotą Kaczkę miesięcznika "Film". Ale ona woli siebie w teatrze. W Dostojewskim zagrałaby "wszystko jedno co". A w życiu najchętniej szczęśliwą miłość. Z aktorka rozmawia Justyna Kumanowska.

Delikatna blondynka o mocnym, "męskim" uścisku ręki i zdecydowanym głosie. Zwyczajna dziewczyna, z którą można by się zaprzyjaźnić i przegadać cały wieczór. Mówi o sobie: - Straszna ze mnie gaduła. Broni prywatności (- Nie wszystko na sprzedaż - tłumaczy), za to chętnie opowiada o swojej pracy. Widać, że kocha to, co robi, ale czy jest szczęśliwa? Osiągnęła już bardzo wiele, jest jednak rzecz, do której wciąż tęskni - własna rodzina. Na wszystko przyjdzie czas - mówi z uśmiechem.

Marie Claire: Pamięta pani swój pierwszy poważny występ?

Małgorzata Kożuchowska: To było w "Teatralnej balladzie" w reżyserii Wiesława Komasy na II roku PWST. Umierałam ze strachu przed emisją spektaklu w telewizji. Sztuka się skończyła i... cisza. Telefon nie dzwoni.

MC: A powinien?

MK: No pewnie! Zaczęłam chodzić po ścianach. Koszmar! Chciałam usłyszeć, że było OK. To przecież pierwsza profesjonalna rzecz, którą zrobiłam. Po paru minutach wreszcie zadzwonił kolega z roku, Bartek Opania, z gratulacjami. Aleja czekałam na telefon od rodziców! W końcu nie wytrzymałam i sama zadzwoniłam. - No i jak? - zapytałam. A mama opanowanym głosem powiedziała: - Dobrze, bardzo ładnie.

MC: Oszczędny komentarz...

MK: Miałam do mamy ukryty żal, bo potrzebowałam wtedy paru stów otuchy. Wydawało mi się, że jestem brzydka, niezdolna. Że sobie nie poradzę. Zastanawiałam się, co będzie, jak skończę szkolę i nie dostanę pracy. A przecież wybierając zawód aktorki, postawiłam wszystko na jedną kartę. Minęło sporo czasu, zanim powiedziałam o tym mamie.

MC: I co ona na to?

MK: Nie pochodzę z aktorskiej rodziny. I ten "chłód" wypływał z ogromnego niepokoju o mnie. Żeby mi przypadkiem woda sodowa nie uderzyła do głowy. Mama się bała: - Będzie ci ciężko założyć rodzinę, prowadzić normalne życie. Kiedy wszyscy będą w niedzielę zasiadać do kolacji, ty będziesz szła do pracy.

MC: Miała rację.

MK: Tak. Teraz, po latach, jestem bardzo wdzięczna moim rodzicom za mądrość, z jaką mnie wychowywali. Umiem sobie powiedzieć: na aktorstwie świat się nie kończy ani nie zaczyna. Mam dystans.

MC: To co jest najważniejsze?

MK: Miłość. I... pasja.

MC: A jeśli dwie osoby kochają się i każda z nich ma swoją, odmienną pasję? Pani tego doświadczyła.

MK: Wtedy jest bardzo ciężko... ale wierzę, że miłość czyni cuda.

MC: Od kiedy pani wie, że aktorstwo to jest to?

MK: Już w podstawówce, choć wtedy interesowało mnie wiele rzeczy. Chodziłam na kotko biologiczne, polonistyczne, informatyczne, angielski, chór, byłam prezydentem Rzeczpospolitej Dziecięcej, bratam udział w szkolnych przedstawieniach. Nie trzeba mnie było do niczego poganiać. Dobrze się uczyłam.

MC: Podobno to mamie zawdzięcza pani opinię jednej z najlepiej ubranych aktorek.

MK: Mama nauczyła mnie gustu i dobrego smaku. Miała zawsze klasę i zdolności plastyczne. W domu nigdy się nie przelewało, a ja i moje młodsze siostry - Hania i Majka - zawsze byłyśmy ubrane skromnie, ale z fantazją. Mama szyta nam sukienki, płaszczyki z haftowanymi mankiecikami, robiła na drutach sweterki, czapki i rękawiczki. Do dziś zdarza mi się nosić coś od mamy. W zeszłym roku na rozdaniu Telekamer miałam na sobie czarną sukienkę właśnie jej autorstwa.

MC: Jakie obrazki pamięta pani z dzieciństwa?

MK: Niebo nad Toruniem z szóstego piętra naszego wieżowca. A tak na serio, pewne sceny z przeszłości wzruszają mnie do dziś. Na przykład jak mama budzi rano mnie i moje siostry, jak cierpliwie znosi nasze marudzenie. W kuchni już czeka śniadanie i kanapki do szkoły. Wydawało mi się to wtedy takie normalne. Pamiętam też robienie kompotów, dżemów. Moi rodzice taszczyli z dziatki tramwajem wiadra śliwek i jabłek. Kompoty najlepiej smakowały zimą po niedzielnym obiedzie. Pamiętam też wycieczki rowerowe i spacery z tatą po lesie. Tata bardzo szybko chodzi, a ja biegłam obok, starając się dotrzymać mu kroku. Do dzisiaj szybko chodzę. Lubiłam się bawić w dom: robiłyśmy namioty z krzeseł i koców. Wyświetlałyśmy sobie rzutnikiem filmy na ścianie. "Królewnę Śnieżkę", "Jasia i Małgosię", "Pchłę Szachrajkę". Potem mówiłam ten tekst Brzechwy na egzaminach wstępnych do PWST. Uwielbiałam też rysować... w książkach. Pogryzmoliłam np. całego "Małego Księcia".

MC: Dorysowała mu pani wąsy?

MK: Rysowałam własne ilustracje! I tego u mnie nie tępiono. Rysowałyśmy z siostrami miliony obrazków: pejzaże, królewny i siebie nawzajem. Chodziłam potem do mamy, żeby mi wystawiła ocenę. Sama też miałam zapędy belferskie do rodzicach, bo oboje są nauczycielami. Siostrę nauczyłam czytać, jak miała trzy lata. Dawało jej się gazetę do przeczytania, żeby goście nie myśleli, że wkuta tekst z książki na pamięć.

MC: Jak często jeździ pani teraz do domu rodzinnego w Toruniu?

MK: Parę razy w roku. Brakuje mi tych wizyt, ale ponieważ mam wreszcie pierwsze mieszkanie w Warszawie, łatwiej będzie mnie odwiedzać.

MC: Jak je pani wybrała?

MK: Weszłam do tego mieszkania, zobaczyłam przez okno drzewa na skarpie, poczułam się jak w lesie i... mieszkanie kupiłam w godzinę. MC: Wygląda na to, że wszystko robi pani z zegarkiem w ręku... MK: Gram w Teatrze Dramatycznym, mam próby w Teatrze Narodowym z Jerzym Jarockim do sztuki "Błądzenie po peryferiach" na podstawie tekstów Gombrowicza i pracuję w serialu "M jak miłość". Muszę być dobrze zorganizowana, żeby ze wszystkim zdążyć.

MC: Jest pani na topie. Nie męczy panią ten szum?

MK: To część mojego zawodu.

MC: Dyplomatyczna odpowiedź. Ale czy naprawdę nie ma pani czasem dość ciągłych telefonów, napiętego grafiku dnia, zbyt wielu propozycji... Może bez tego byłoby łatwiej, przyjemniej?

MK: Może...

MC: Jak wyglądał np. wczorajszy dzień?

MK: Byt wyczerpujący. Wstałam o ósmej, późno jak na mnie, bo nierzadko nastawiam budzik na szóstą. Szybka kawa. Potem próba w teatrze - do czternastej. I zaraz do wytwórni filmowej na Chełmską. Tam przesiadka na plan "M jak miłość". Po zdjęciach do teatru, żeby zagrać przedstawienie, które skończyło się koło dziesiątej. Potem wróciłam do domu, gdzie ekipa zakładała mi blaty kuchenne - skończyła o drugiej w nocy. Gdyby nie nocne sklepy, lodówka byłaby pusta.

MC: Niezłe tempo.

MK: Tak wygląda mój tydzień. Dlatego niedziela jest dla mnie święta. Obowiązkowe są też dłuższe wakacje. Minimum miesiąc. Żeby zapomnieć o stresie i zatęsknić za pracą.

MC: Jak się wije pani gniazdko?

MK: Powoli. Nie chcę urządzać mieszkania w pośpiechu, bo czułabym się potem jak w hotelu. Klimat domu buduje się latami. Na razie jest u mnie dosyć pusto.

MC: Jest pani typem kolekcjonerki?

MK: Nie znoszę gradami. Muszę mieć przestrzeń, w gabinecie będzie niewiele sprzętów: dostałam szafę, biurko i krzesła z wiśniowego drzewa od dziadka. Dziadek byt dyrektorem szkoły w Tarnowskich Górach i mieszkał z rodziną w szkole. Jeździłam do nich na wakacje. Mieli wielki wypielęgnowany ogród. W latach 60. wybudowano naprzeciwko dwa bloki i przeniesiono ich do jednego z nich. Już dorosła uświadomiłam sobie, że z okien bloku widzieli swój ogród zarastający chwastami. Podczas przeprowadzki część mebli nie zmieściła się w malutkich pokoikach i została rozdana - gabinet ocalał. Teraz stoi w moim mieszkaniu.

MC: Oswoiła już pani nowe miejsce?

MK: Na początku czułam się obco. Domowy klimat stworzyły lampy, które przytaszczyłam z Rzymu. Bałam się, że zabiorą je przy odprawie, bo ich gabaryty zdecydowanie przekraczały dopuszczalne normy. Ale udało się. Teraz, gdy je zapalam, wiem, że było warto. Dają nie tylko bursztynowe światło, ale i ciepło.

MC: Szykuje się początek życiowej stabilizacji?

MK: Zobaczymy. Chcę mieć rodzinę: męża, dzieci.

MC: Była pani blisko realizacji tego celu?

MK: Tak...

MC: Teraz jest jednak pani sama.

MK: Mam 33 lata i w pewnych sprawach mam poczucie spełnienia, w innych być może braku - jak każdy. Nie chodzę do wróżek. Nie planuję życia z ołówkiem w ręku. Nie wiem, co przyniesie los, ale lubię to. Jestem ciekawa i po prostu żyję.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji