Chcą nadrobić stracony czas. Spektakle dla niewidomych
18 grudnia płocka scena pokaże "Opowieść wigilijną". Będzie to spektakl z audiodeskrypcją.
Chcę wiedzieć, jak wyglądają aktorzy, w co są ubrani; to mało przyjemne, gdy ktoś zwraca mi uwagę, jak o różne szczegóły dopytuję w teatrze żony. Ale nie mam wyjścia.
Tak mówi Wojciech Grabarczyk. Jest osobą słabo widzącą, cieszy się, że teatr wystawi spektakl z audiodeskrypcją.
18 grudnia płocka scena pokaże "Opowieść wigilijną" [na zdjęciu]. Na widowni zasiądzie grupa osób niewidomych. Będą miały w uszach bezprzewodowe słuchawki i dzięki lektorom wysłuchają nie tylko dialogów ze sceny, jak pozostali widzowie, ale dowiedzą się też, jak np. ubrany jest aktor. Początek spektaklu o godz. 16, bilety mogą kupować również osoby widzące.
W poniedziałek w teatrze odbyła się konferencja prasowa. Renata Nych, przewodnicząca Mazowieckiego Stowarzyszenia Pracy dla Niepełnosprawnych "De Facto", podkreślała, że pomysł jest wcielany w życie, by niewidomi nie mieli poczucia wykluczenia z życia kulturalnego. Jest próbą nadrobienia zaległości, straconego czasu. - Nie można czuć się osobą wykształconą, jeśli nie może się uczestniczyć choćby w premierach teatralnych. Do tej pory w Płocku osoby niewidome nie miały możliwości, by tego doświadczać. To ma się zmienić, bo współpraca z teatrem nie skończy się chyba na jednym przedstawieniu - dodawała.
Wojciech Grabarczyk przyznał, że zanim zaczął mieć kłopoty ze wzrokiem, chodził do teatru. I dalej chce zasiadać na widowni. Teraz, dzięki audiodeskrypcji, nie będzie przeszkód, bym znów odbierał spektakle z uśmiechem. Bez ciągłego pytania żony, co się właśnie dzieje na scenie. I zastanawiania się, z czego akurat śmieją się ludzie.
- Jeśli ten pomysł w Płocku na stałe wejdzie w życie, stanie się codziennością, pierwszy będę bił brawo na widowni - zadeklarował pan Wojciech.
Według Renaty Nych pomysł ze spektaklem z audiodeskrypcją w Płocku to efekt podpatrywania pożytecznych przykładów w innych miastach. Choćby w Warszawie, gdzie Fundacja Dzieciom "Zdążyć z pomocą" współpracuje z Teatrem Narodowym i Powszechnym oraz z dystrybutorami filmowymi. Reprezentująca fundację Anna Żórawska poinformowała, że do tej pory udało się wydać na DVD ponad 20 polskich filmów z audiodeskrypcją, ostatnio "Popiełuszkę" i "Truskawkowe wino".
- Co ciekawe, osoby niewidome, które w Teatrze Narodowym obejrzały niedawno "Kazimierza i Karolinę", wyraziły się o spektaklu krytycznie. Ale właśnie o to chodzi, by nie chwalić wszystkiego niby z wdzięczności, że teatr zrobił ukłon w stronę niewidomych. Najważniejsze, by osoby niewidzące miały odwagę wyrazić swoje zdanie i wziąć udział w dyskusji na równi z dobrze widzącymi - zaznaczała Anna Żórawska.
Katarzyna Gajewska, słabo widząca psycholog z Warszawy, przypominała, że w kontaktach pomiędzy widzącymi i niewidzącymi jest jeszcze wiele do zrobienia. Wciąż zdarza się, że ktoś, kto chce pomóc tym drugim, działa następująco: ciągnie za ubranie lub pcha przed siebie ze słowami "to tu" albo "tam". A przecież chodzi o to, by osobę niewidomą po prostu poprowadzić, chwytając ją pod łokieć. - Rzeczywiście, w tej sferze panuje jeszcze spora niewiedza. Gdy pewnego dnia wszedłem z żoną do sądu, trzymając w ręce złożoną laskę, podobno ochroniarze złapali za kabury z pistoletami. Uspokoili się dopiero, gdy tę laskę rozłożyłem - wspominał Wojciech Grabarczyk.
Jak potwierdzała Grażyna Rybicka, polonistka z III LO mająca kontakt z niewidomą uczennicą, w celu zmiany tego stanu rzeczy bezcenne są takie pomysły, jak właśnie ten ze spektaklem z audiodeskrypcją. Zdradziła też inny, dotyczący warsztatów tanecznych osób widzących i niewidzących, zakończonych uroczystym pokazem. - Byłoby wspaniale, gdyby 18 grudnia na widowni zjawiły się osoby ważne dla miasta, choćby pan prezydent. I by tak jak niewidzący włożyli słuchawki, by choć podczas spektaklu poczuły to, co oni. Swoją obecnością udowadniałyby, że między widzącymi i niewidzącymi nie powinno być żadnej przepaści - podsumowała Renata Nych.