Artykuły

"Czarująca szewcowa" w Jeleniej Górze

DUŻE to z naszej strony zaniedbanie: nieomal zapomnieliśmy o Dziesięcioleciu Państwowego Teatru Dolnośląskiego w Jeleniej Górze.

Nie tylko w Jeleniej Górze, bo przecież Teatr Dolnośląski stał się teatrem 52 miejscowości. Tak, tak! Jest to teatr objazdowy o największym w Polsce zasięgu.

W czasie 10 lat istnienia (i to jak pożytecznego i żywotnego istnienia) Teatr Jeleniogórski dał 4639 przedstawień dla 1,883,390 widzów z miast, miasteczek, wsi, sanatoriów, spółdzielni produkcyjnych, rad robotniczych, składów pracy... Niejeden raz spektakle Państwowego Teatru Dolnośląskiego odbywały się pod gołym niebem dla wielotysięcznej widowni chłopskiej, bywały wypadki, że zamiast ramp i reflektorów scenicznych świeciły reflektory samochodu wprowadzonego na zaimprowizowaną widownię.

Wielokrotnie podróżowałem z zespołem Teatru Jeleniogórskiego przez Dolny Śląsk i zawsze byłem pełen podziwu dla zapału z jakim aktorzy i zespół techniczny pracują w naprawdę trudnych warunkach. Zimne sale, nieopalane garderoby, powybijane szyby, sterty przedpotopowych śmieci za kulisami, wielogodzinne postoje w polu na skutek zepsucia się samochodów - to "przyjemności" z którymi zespół jeleniogórski spotyka się nieomal codziennie w swej wędrówce przez Dolny Śląsk.

Na początku bieżącego sezonu teatralnego Teatr Jeleniogórski przechodził poważny kryzys: Po ośmiu latach pracy w Jeleniej Górze odszedł do Teatrów Wybrzeża dyrektor Antoni Biliczak oraz kierownik artystyczny Tadeusz Żuchniewski a za nimi rozproszyła się większość zespołu artystycznego. Dyrektor Władysław Ziemiański i kierownik artystyczny Maria Straszewska, obejmując we wrześniu Państwowy Teatr Dolnośląski mieli niełatwy orzech do zgryzienia. Zaczęto na gwałt kompletować zespół, bo teren upominał się o teatr. Widzowie z miast i wsi Dolnego Śląska pokochali już swój teatr z Jeleniej Góry i nie można było ich zostawić bez rozrywki, która się stała już nałogiem, szlachetnym nałogiem.

Na pierwszą premierę wybrano "Czarującą Szewcową" Federico Garcia Lorci. Start to bardzo odważny i bardzo ambitny. Czy to nie za trudna propozycja repertuaru? Na pewno nie. Przecież "Czarująca Szewcowa" to najpiękniejsza ludowa ballada, w której elementy humoru i poezji splatają się w nierozdzielną pełną uroku całość.

Słusznie też Maria Straszewska u swej inscenizacji wydobyła fantastykę i ludowość tej czarującej komedii. Pamiętamy niezwykle piękną, eksperymentalną inscenizację "Czarującej Szewcowej" Tadeusza Kantora, z którą gościł we Wrocławiu Teatr Stalinogrodzki. Było to przedstawienie bardzo interesujące, ale też i bardzo trudne do odbioru dla nieobeznanego z umownościami nowoczesnego teatru widza. Maria Straszewska dała spektakl bardziej zrozumiały, bliższy ludowej widowni, nie rezygnując przy tym z prawdziwie poetyckiego spojrzenia. Spektakl rozgrywa się jakby na 2 płaszczyznach: życia codziennego Czarującej Szewcowej i jej marzeń. Kiedy biedna Szewcowa zaczyna snuć marzenia, jej nędzna chatka zamienia się w czarodziejską krainę, do której po złotych schodach schodzi przewodnik przez krainy poetyckich ułud - Autor komedii. W tekst sztuki włączono szereg wierszy Federico Garcia Lorci dobrze współgrających z klimatem i treścią spektaklu (piękna inscenizacja fragmentu z "Yermy" na rozpoczęcie II aktu). Koncepcję reżysera podkreśla scenografia Jerzego Szeskiego. Soczyste w kolorze, lekko zdeformowane w rysunku dekoracje doskonale oddają nastrój ludowej ballady, zamieniając się w scenach marzenia Czarującej Szewcowej w feerię barw w swej intensywności odpowiadających temperaturze wiersza Lorci. Inscenizację uzupełnia dobrze dobrana przez Piotra Łoboza ilustracja muzyczna składająca się z oryginalnych pieśni ludowych hiszpańskich, opracowanych przez największych kompozytorów półwyspu Iberyjskiego - Granadosa, Albeniza, de Falli i Nina.

Przedstawienie jest niestety nierówne pod względem aktorskim. Obok bardzo interesującej Bohdany Majdy, która występując gościnnie w Teatrze Jeleniogórskim, stworzyła pełną wdzięku, temperamentu i poetyckiego czaru postać Szewcowej widzieliśmy w epizodycznych rolach bardzo jeszcze surowych aktorów. Szewca grał Karol Chorzewski dobry w scenach charakterystycznych I aktu, ale nie wydobywający całego ciepła i uroku wielkiej poezji, jaką jest przepojona ta rola w scenie powrotu męża do domu. Klemens Myczkowski zagrał rolę Autora bardzo subtelnie i prosto, nie wpadając w niebezpieczną i łatwo grożącą w tej roli egzaltację. Śmiesznym Don Drozilio był Witold Konar, brutalność Alkada zbyt zewnętrznymi środkami wydobywał Włodzimierz Saar. Sylwia Skotnicka dobrze pokreśliła naiwną poetyckość Chłopczyka.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji