Artykuły

Plejada przegranych

"Mieszczanie" w reż. Marcina Groty na deskach Teatru "Wybrzeże" to przede wszystkim rodzinna saga o ludziach, którzy nie potrafią się porozumieć i znaleźć sobie miejsca w życiu. Napięcia i emocje między postaciami dramatu są jednak tak słabe, że pytanie dlaczego - przestaje mieć sens.

Reżyser - Marcin Grota,który podjął się wraz z Małgorzatą Buchalik nowego tłumaczenia dramatu "wypreparował" "Mieszczan" ze społeczno-politycznych kontekstów i położył nacisk przede wszystkim na egzystencjalne dramaty bohaterów. Problem ze swoim życiem mają niemal wszyscy. Zakochana nieszczęśliwie Tatiana (w tej roli Magdalena Boć, która choć całkiem dobrze unosi ciężar dramatycznej postaci, to zbyt często kryguje się na rozkapryszoną dziewczynkę) i jej brat - Piotr (w wykonaniu Wojciecha Kalarusa to już nie młody inteligent-buntownik, ale zwykły leń patentowany, żyjący z pieniędzy tatusia). Ojciec (gościnnie grany przez Witolda Dębickiego) - jest draniem i chętnie wskoczyłby z Heleną (Elżbieta Komorowska), lokatorką której wynajmuje mieszkanie, do łóżka. Ta nie chce jego pieniędzy, ale wcale nie wychodzi na tzw. kobietę uczciwą, gdyż swoje "usługi" chętnie ofiarowuje innym - tyle, że młodszym. Z bylejakością swojego życia zmaga się także Szyszkin (Arkadiusz Brykalski), który tak naprawdę także wychodzi na lenia, ale dodatkowo konfliktowego. Ojciec Poli, Pierczychin jest pijakiem (w tej roli Jerzy Kiszkis potrafiący wzbudzić współczucie dla tej postaci). Matka Tatiany, Akulina nie ma nic w tym "domu duchów" do powiedzenia, starając się jedynie łagodzić konflikty. Alina Lipnicka w roli Akuliny staje się bezwolnym sprzymierzeńcem Biezsiemionowa w jego domowych rządach. A Jerzy Kiszkis jako Pierczychin odsłania jego prawdziwe oblicze drania. Ten zamknięty świat został podzielony właśnie na głupców - takich jak Pierczychin - i na drani - takich jak Biezsiemionow. Głupcy to ci naiwni i pogubieni. Ale przegrani są wszyscy. Na tle tej plejady przekonująco wypada Tietieriew - w tej roli świetny i wyróżniający się w spektaklu Cezary Rybiński - oraz Anna Kociarz jako Pola. Mętnie wprowadza reżyser postać Niła - choć ta rola całkiem dobrze jest zagrana przez Piotra Janowskiego - który szczęścia chce szukać w robotniczej prostocie i ciężkiej, fizycznej pracy.

Taki Gorki mógłby stać się dziś interesujący i ważny, gdyby nie słabo zarysowane napięcia między bohaterami dramatu. Przechadzają się zatem po scenie niczym upiory, rzucając sentencje: "Jestem jednostką, a jednostka jest wolna" (to Piotr), czy też "Czy życie zawsze takie jest? Za ciasne i za ciemne?" (to Tatiana).

Udało się reżyserowi zbudować mroczny nastrój marazmu wspomagany przez grę świateł i przez - mam nadzieję zamierzoną - siermiężną scenografię Katarzyny Paciorek. Znakomicie brzmi niepokojąca muzyka Jakuba Ostaszewskiego. Jest kilka scen bardzo dobrych - jak chociażby ta, kiedy Tatiana zamierza popełnić samobójstwo. Nie ma jednak - dla mnie - najważniejszego: silnych emocji, które poruszyłyby mnie, widza. A bez nich mam wrażenie, że co chwilę ocieram się o banał: rodzice nie rozumieją dzieci, dzieci rodziców, a życie uwiera i mija.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji