Artykuły

Krawcy swego życia

Wyjdź za mąż i żyj jak ludzie - radzi córce Tatianie, na razie po dobroci, Biezsiemionow, ojciec rodziny - Witold Dębicki. I to początek piekła, które gotują sobie nawzajem starzy - głupi, bo uparci i młodzi - głupi, bo niepewni życia. Nienawiść wsącza się powoli, jak ciurkający poza sceną strumień, w finale zmieniając się w druzgocącą falę. W sobotę w teatrze Malarnia odbyła się premiera "Mieszczan" wg Maksyma Gorkiego w reżyserii debiutanta i dyplomanta Marcina Groty.

Życie w domu Biezsiemionowów płynie jak wielka, mętna rzeka. Znakiem trwałości tego stanu jest stary kredens, symbol mieszczaństwa, stojący w centralnym miejscu akcji, niewzruszenie od trzydziestu lat. Dzieci Biezsiemionowów: Tatiana - Magdalena Boć i Piotr - Wojciech Kalarus, choć wykształcone i świadome, nie są w stanie przezwyciężyć zżerających ich dom marazmu, nudy, braku perspektyw i wiary.

"Martwi na progu życia"

- mówi o nich i o sobie cerkiewny śpiewak, filozof Tietierew - Cezary Rybiński. Mogą albo uciec z domu, co robi Piotr i przybrany syn Biezsiemonowa - Nił, jedyny, który kocha żyć i "kuć żelazo póki gorące", albo się poddać. To czyni niedoszła samobójczyni Tatiana. Miłość to jedyne, co może jednych młodych zmusić do życia, a innych zabić. Tylko trzeba jej nie przegapić. Przegapiłaś! - słowo-nóż rzucone córce w finale przez ojca, to główne oskarżenie. Ale jak nie przegapić? Jak żyć? Inaczej. Ale jak? To pytania, z którymi nie rozstają się młodzi bohaterowie Gorkiego.

Miłosny całun

Dzięki żywiołowemu aktorstwu sztuka Gorkiego nie staje się moralizatorską, psychologiczną banialuką. O połowę skrócony tekst, współczesny przekład Małgorzaty Buchalik i Marcina Groty sprawiają, że "Mieszczanie" oddalają się od XIX-wiecznego mieszczaństwa ku ogólnoludzkim, niedającym się uzasadnić czasem rewolucji czy względami ideologicznymi, problemom. "Życie nie jest uszyte na miarę porządnego człowieka. Mieszczanie je poprzerabiali, zwęzili, skrócili, dlatego jest takie ciasne, ciasne nie do zniesienia". Dlatego właśnie bohaterami najnowszej premiery w Malarni jesteśmy my sami, krawcy naszego życia, postmieszczanie nowego wieku. Tak krawiec kraje, jak mu materii staje. Dlatego trzeba pochwalić scenograficzno-insceznizacyjny pomysł, w którym obrus ze stołu Biezsiemionowów zmienia swą funkcję, stając się to śmiertelnym całunem, to znów miłosnym posłaniem.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji