Artykuły

Grubota

W programie do sztuki Joego Ortona "Co widział kamerdyner"

zagranej w przekładzie Gustawa Gottesmana, reżyserii Edwarda Dziewońskiego i scenografii Jerzego Radzkiego w Teatrze Kwadrat zostało przytoczone zdanie Franka Marcusa z "Sunday Telegraph", że ta sztuka na pewno doczeka się uznania jako klasyka literatury angielskiej w dziedzinie komedii".

Oczywiście o wrażeniu widza stanowi nie tylko tekst, ale także inscenizacja, więc z autorem dzielą odpowiedzialność tłumacz (tak!), reżyser i artyści, wrażenie zaś odniesione z widowiska nie potwierdza opinii krytyka angielskiego Jeśli wierzyć że to jest klasyka (notabene nieżyjący już autor urodził się w roku 1933), to czyżby z tą komedią angielską było aż tak źle? O zmarłych nic albo dobrze, więc lepiej obciążyć inscenizację.

Domyślamy się, że autor chciał, jak na komediopisarza przystało, coś wyśmiać. Wyśmiał psychiatrów, tudzież manię psychoterapii. Temat nienowy. Gdy temat ograny, na pierwszy plan wysuwa się pytanie, jak został wykorzystany pod względem artystycznym. Sytuacji wyśmianych w tekście pełno, tak dużo do śmiechu czy "do śmichu", że mamy do czynienia z tym pograniczem komedii i farsy, w jakim zdaje się specjalizować "Kwadrat" niekiedy z większym, niekiedy z mniejszym powodzeniem. Na gatunek literacki nie ma co narzekać Natomiast jeśli ma to być komedio-farsa, niechże widz otrzyma kąsek lekkostrawny.

A tu sama przyciężka grubota. Przepraszam za neologizm, to skrót grubej roboty. A przecież mamy do czynienia z artystami raczej wytwornymi, zaś obłe panie są pełne wdzięku i zgrabne, co inscenizacja wykorzystuje na całego.

Więc przeprosiwszy Magdę Wołłejko i Wandę Koczewską, że o ich kreacjach mniej wspomnę, bo nie ich wina, iż mają w przedstawieniu więcej pola do popisu "warunkami" niż grą i komiką którą nie wszyscy potrafią połączyć z urodą, zatrzymam się na grze panów.

Grający obu wyśmianych psychiatrów Włodzimierz Press i Andrzej Fedorowicz więcej miotali się po scenie, niż rozgrywali sytuacje. Sadzę że reżyser, niezastąpiony w grze bardzo wyrazistej podyktował swój styl, który może jemu odpowiadać ale... nie z każdej wiolonczeli da się z powodzeniem dobyć nut właściwych dla kontrabasu. Sądzę, że zarówno Press, jak Fedorowicz mogliby grać te same kwestie w sposób lżejszy.

Andrzej Zaorski w roli Sierżanta miał niezawodne zagrania komiczne ale grozi mu zbytnie zaufanie do dobrze wypróbowanych przez niego chwytów interpretatorskich. I tylko Marcin Rudziński, dopisany w drukowanym programie, więc chyba w zastępstwie Piotra Pręgowskiego, naprawdę grał w tej sztuczce z przebierankami mężczyzny za kobietę i kobiety za mężczyznę. Jeśli to jest nagłe zastępstwo, to widać improwizacja wyszła na dobre pobudziła inwencję aktorską.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji