Artykuły

Poznań. Ewa Podleś na finał Dni Verdiego

W Polsce śpiewa rzadko. Ze względu na fenomenalny kontralt rozchwytywana jest przez sceny operowe całego świata. W niedzielę Ewa Podleś zaśpiewa w "Trubadurze", który zakończy Dni Verdiego.

W sobotę czeka nas jeszcze gościnny występ zespołu Opery Wrocławskiej, która pokaże spektakl "Falstaff" - prezent dla naszej Opery z okazji obchodzonego w tym roku jubileuszu 100-lecia. W niedzielny wieczór - prawdziwa uczta dla smakoszy opery - koncertowa wersja "Trubadura" z Ewą Podleś [na zdjęciu] (godz. 18.). Na scenie zaśpiewają też: Joanna Kozłowska (sopran), Joseph Wolverton (tenor) i Giuseppe Altomare (baryton). Orkiestrę poprowadzi amerykański dyrygent, specjalista w dziedzinie belcanto - Will Crutchfield. Na ten koncert przyjeżdżają do Poznania fani Podleś z Włoch, Francji i Hiszpanii. Od lat jeżdżą za artystką po świecie, oglądają spektakle operowe i koncerty z jej udziałem. Jest wśród nich poznaniak Maciej Jabłoński.

Rozmowa z Maciejem Jabłońskim*

Iwona Torbicka: Od ilu lat jeździ pan po świecie za Ewą Podleś?

Maciej Jabłoński: Od 16. W moim życiu zawodowym tak się szczęśliwie złożyło, że kiedy w 1994 r. przestałem być szefem artystycznym Teatru Wielkiego w Poznaniu, po premierze "Semiramidy" Rossiniego, którą wystawiłem dla Ewy Podleś, nasze kontakty nie osłabły. Miałem zaszczyt reprezentować ją na terenie Polski przez kilka lat, stworzyliśmy wspólnie wiele udanych, jak sądzę, projektów, o których długo by opowiadać. Przyglądałem się łapczywie pracy Podleś, śledziłem próby, każde spotkanie z jej sztuką uważam za ważne wydarzenie. Nasze wielogodzinne debaty po koncertach i spektaklach w Berlinie, Barcelonie, Madrycie traktuję jako najprawdziwszą szkołę artystycznej wrażliwości, jaka mogła mi się kiedykolwiek przydarzyć. Tak więc od kilkunastu lat z wypiekami na twarzy śledzę triumfy Ewy Podleś na całym świecie i żałuję tylko jednego - że nie jestem dyrektorem La Scali, bo co roku wystawiałbym dla niej nową operę.

Na czym polega fenomen Podleś?

- Myślę często o tym, że śpiew kontraltowy jest w jakimś sensie darem losu dla talentu Podleś. Gdyby śpiewała innym głosem, jej gigantyczny talent muzyczny nie ujawniłby się z taką siłą. Kontralt to arcyinstrument: giętki, głęboki, bogaty w wiele barw. Instrument, który niepodzielnie panuje nad duchem i ciałem słuchaczy. W równym stopniu sopranowy, pewny wysokich dźwięków i porażający w dolnym rejestrze; po prostu kwintesencja siły wyrazu, głos wręcz diaboliczny. Gdy ktoś posłuchał tego głosu po raz pierwszy, gdy usłyszał arcymistrzostwo Ewy Podleś, ten nigdy nie zapomni wrażenia, jakiemu uległ, i zechce wracać doń już zawsze.

Zna pan na pewno kalendarium artystki nie gorzej niż ona sama. Gdzie zaśpiewa w najbliższym czasie? Gdzie pan za nią podąży?

- Kalendarz występów Ewy Podleś najlepiej zna prof. Jerzy Marchwiński, prywatnie jej mąż. To od niego otrzymuję wiadomości o jej kolejnych spektaklach czy koncertach. Szczerze powiem, że za każdym razem, kiedy dowiaduję się, jaki program śpiewa, podejmuję w rozmowie ze sobą temat, który wynika z naszej dawnej współpracy: dlaczego akurat wybrała taki, a nie inny program, taką, a nie inną partię operową? Ja bym wystawił dla niej coś innego, zaproponowałbym inny program. Kiedy już wiem, gdzie wystąpi - planuję wyjazdy, pochłania mnie radość, że znów usłyszę jeden z najwspanialszych głosów na świecie. Jeśli ten plan spotyka się z planem moich intymnych podróży, np. do Hiszpanii, to pełnia szczęścia gwarantowana. Ostatnio byłem na koncercie artystki w Kilonii. Nie jest to najbardziej fascynujące miejsce w Europie. Ale koncert, z udziałem Orkiestry PR "Amadeus" pod batutą Agnieszki Duczmal, był tak fascynujący, program wysmakowany, partnerstwo między obiema paniami tak wycyzelowane, że nawet aura nudnego i dość uśpionego miasta, dalekiego od ukochanej przeze mnie bujności życia śródziemnomorskiego, nie zepsuła mi nastroju. W najbliższych miesiącach pojadę z pewnością posłuchać Podleś do Paryża, Barcelony i do Nicei - na spektakl "Elektra" Straussa. Tegoroczna, warszawska inscenizacja "Elektry" w reżyserii Willego Deckera z jej udziałem była dla mnie tak wielkim przeżyciem, że pragnę powtórzyć to doświadczenie jak najszybciej.

* Maciej Jabłoński - adiunkt w Zakładzie Muzykologii UAM, w latach 1992-94 dyrektor artystyczny Teatru Wielkiego w Poznaniu.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji