Artykuły

"Jeszcze będzie przepięknie" - podwójny felieton z jadem

"Jeszcze będzie przepięknie" w reż. Przemysława Wojcieszka w Teatrze Polonia w Warszawie. Piszą Filip Konopczyński i Anna Rzeźnik w portalu ksiazeizebrak.pl.

Dla kogoś, komu mieszkanie w stolicy kupują rodzice, niemożność spłacania ogromnych kredytów i ryzyko bezdomności może wydawać się zbyt abstrakcyjne. Kogoś, kto jada na śniadanie sushi, widok płaczącego pracownika McDonald'sa może jedynie śmieszyć.

Modnym ostatnio w polskim biznesie zjawiskiem jest CSR (corporate social responsibility), działania pro-społeczne firmy, mające na celu osiągnięcie bliżej niesprecyzowanych korzyści wizerunkowych. Tak oto Metro Warszawskie sp. z o.o. wspiera Reprezentację Polski w Rugby na wózkach inwalidzkich, a Bank BPH wysyła swoich pracowników na wolontariat przy zbiórkach żywności czy pracach remontowych.

Społecznie odpowiedzialna postanowiła być też marka PGNiG S.A. (Polskie Górnictwo Naftowe i Gazownictwo) oraz towarzystwo ubezpieczeń AXA. Kreatywnie i odważnie postawili, wydawać by się mogło, na sztukę, sponsorując tegoroczne premiery w Teatrze Polonia, sygnowanym znakiem jakości Krystyny Jandy. Na jeden z takich spektakli wybraliśmy się.

"Jeszcze będzie przepięknie" to żenująca i nieśmieszna komedia aspirująca do miana sztuki zaangażowanej społecznie o polskim, trzydziestoletnim everymanie. Autorem spektaklu jest, zapowiadający się wspaniale już od ponad dziesięciu lat reżyser, Przemysław Wojcieszek ("Made in Poland", "Głośniej od bomb"). Głównym wątkiem fabularnym są kłopoty finansowe sympatycznego młodego małżeństwa, które bardzo lubi mieć. Żeby spłacić olbrzymie długi, ona (Magdalena Dryl: ładny głos i nogi, ale wielką aktorką nie zostanie) startuje w teleturnieju, a on (Michał Piela: gra z gatunku tych, o których trudno powiedzieć cokolwiek) systematycznie wykrada pieniądze z kasy baru gastronomicznego, w którym pracuje. Jak się słusznie domyślacie, rezultaty tych starań są raczej marne. Równie słusznie domyślacie się pewnie, że w miarę kolejnych niepowodzeń, młodzi zaczynają rozumieć, co jest naprawdę ważne w życiu i temu podobne bzdury. Dla mniej kumatych, atmosferę rozdarcia między wartościami podkręcają znane wszystkim hiciory polskiego rocka ("Sen o Victorii", "Biała Flaga", "Kryzysowa Narzeczona"), śpiewane minimum po dwie zwrotki, mimo że są naprawdę znane wszystkim. Wojcieszek przypomina też, że niezależnie gdzie się pracuje, w firmie informatycznej czy barze gastronomicznym, człowieka trzeba szanować. Przypomni to dobitnie i wyraźnie jeszcze raz, również mniej kumatym.

,,Jeszcze będzie przepięknie" to (na szczęście lub niestety) pierwszy spektakl, na którym czułam się zbyt kumata. Nie tyle nawet poziom żartów, co po prostu styl i banalność zwyczajnie obrażają jakkolwiek myślącego odbiorcę, zwłaszcza, jeśli ten płaci za bilety Tak więc w trosce o, by tak rzec, wspólne dobro, niniejszym wystosowuję list otwarty następującej treści:

Szanowna Dyrekcjo PGNiG oraz AXA!

Doceniam Państwa chęć wspierania kultury polskiej. Szanuję dofinansowywanie spektakli, traktujących o życiu przeciętnych obywateli, a nie o jakichś dyrdymałach. Zwłaszcza miło mi, że dbają Państwo o uśmiech i samopoczucie Polaków.

Niech będzie mi jednak wolno z całego serca i stanowczo odradzić współpracę z Teatrem Polonia, gdyż na podstawie ,,Jeszcze będzie przepięknie" stwierdzam, że jakość produkcji tej marki jest co najmniej wątpliwa. Biznes społecznie odpowiedzialny to piękna i szczytna idea. Wydawać by się mogło, że sztuka jako pierwsza taką rolę powinna pełnić. W tym wypadku tak nie jest. Teatr Polonia nie zdradza znamion odpowiedzialności czy nawet zainteresowania swoimi widzami. Ich poziomem intelektualnym, wrażliwością estetyczną, oczekiwaniami względem usług artystycznych. Powinien jednak ponieść odpowiedzialność za swoje spektakle. Za standard tak niski, że aż nie do wiary.

Szanowni Państwo, zbliża się czas przedświąteczny, w szkołach całej Polski organizowane będą jasełka, przedstawienia. Wiele z nich będzie się odnosić do ważnych społecznie problemów: dopalaczy, konsumpcjonizmu, agresji. Kto wie, niektóre może nawet będą zabawne? Zamiast więc dofinansowywać nieświeże i puste inicjatywy, tych, którzy mieli już niejedną szansę, wspierajmy młodych twórców. Szansa, że "jeszcze będzie przepięknie" jest podobna

Anna Rzeźnik

Spektakl "Jeszcze będzie przepięknie" Przemysława Wojcieszka to przykład solidnej sztuki zaangażowanej. Pod pozorem mieszczańskiej farsy przemyca subwersywny, wywrotowy przekaz. Jak dowodził Sławoj Żiżek, ideologia późnokapitalistyczna ze znienawidzonymi przejawami krytyki społecznej walczy najczęściej poprzez: ośmieszenie i bagatelizowanie. Idealnym przykładem dyskursu biologicznej niechęci do głęboko lewicowej sztuki Wojcieszka jest felieton Anny Rzeźnik.

Tekst tej dziennikarki ubrany jest w pozornie ironiczną formę listu do bogatego sponsora, w którym ten namawiany jest do zaprzestania finansowania tak fatalnej sztuki. Ta figura - otwartego donosu - jak już wspomniałem tylko na powierzchni jest ironiczna. Każdy, kto przeczyta felieton do końca zorientuje się, że Anna Rzeźnik w rzeczywistości stoi mocno po stronie wielkiego kapitału.

Recenzentka spektakl zbywa lakonicznym określeniem jako "żenujący i nieśmieszny". Krótko i zwięźle. Co jest zatem tak niewymownie żenujące i nieśmieszne? Spektakl Wojcieszka jest w gruncie rzeczy śmiertelnie poważny. To historia małżeństwa aspirującego do uczestnictwa w "polskim cudzie gospodarczym", zgłaszającego (przez mieszkanie na strzeżonym osiedlu, drogą kuchnię w nordyckim stylu i posiadanie zestawu kina domowego) akces do mitycznej polskiej wielkomiejskiej klasy średniej. Z dnia na dzień "polski sen" się kończy - w drzwiach pojawia się komornik i obwieszcza, że wszystko co posiadają zostanie poddane bankowej egzekucji. W tym miejscu akcja się zawiązuje. Wraz z utratą kolejnych dóbr materialnych bohaterowie odzyskują zdrowy i racjonalny ogląd rzeczy; ich wieloletnia konsumpcyjna histeria kończy się i ostatecznie odzyskują władzę nad własnym życiem.

Takie historie dzieją się na co dzień; "Jeszcze będzie przepięknie" daje widzowi wgląd w ukrywany społeczny rewers mitu polskich "Magd M", "Brzydul" i "Nigdy w życiów". W scenografii rodem z tvnowskiej superprodukcji widzimy stopniowy rozpad: małżeństwa, rodziny, moralności. Sztuka Wojcieszka jest głęboko "kryzysowa" i przez to aktualna. Bardzo udanym zabiegiem jest wplątanie w fabułę polskich piosenek rockowych z końcowej fazy komunizmu. Ten prosty zabieg jednocześnie buduje paradoksalną na pierwszy rzut oka analogię - między głębokim kryzysem lat 80-tych a współczesnym neoliberalnym kapitalizmem. To co recenzentka uznała za niepotrzebną kiczowatą redundancję było w rzeczywistości przewrotną sztuczką, pozwalającą odebrać znane wszystkim utwory w zupełnie inny, zanurzony w społecznym doświadczeniu sposób. Piosenki "Brygady Kryzys", czy "Lady Pank" okazują się zaskakująco aktualne także dziś.

Jednak sytuacja, w której znaleźli się główni bohaterowie nie musi przemówić do wszystkich. Dla kogoś, komu mieszkanie w stolicy kupują rodzice, niemożność spłacania ogromnych kredytów i ryzyko bezdomności może wydawać się zbyt abstrakcyjne. Kogoś, kto jada na śniadanie sushi, widok płaczącego pracownika McDonald'sa może jedynie śmieszyć. Fabułę określa recenzentka jako "bzdurę" - być może tak jest, ale przez podobne "bzdury" spać nie mogą setki tysięcy (miliony?) Polaków. Ktoś, kto bezlitośnie kpi z tej prostej i prawdziwej historii jednocześnie dowodzi, że nie ma za grosz empatii, czy, przepraszam za pretensjonalne słownictwo, współczucia. Recenzentka pisze także, że czuła się nazbyt "kumata" aby czerpać przyjemność z widowiska. Spieszę donieść, że na sali znajdowali się ludzie na wiele niższym poziomie rozwoju (włącznie z to piszącym), ponieważ publiczność entuzjastycznie reagowała na kolejne dowcipne i zarazem przerażające dialogi. Widać, sztuka prosta i pozbawiona wyszukanej ornamentyki formalnej powoduje u wspomnianej recenzentki zażenowanie. Niczym plebejski pieróg zaserwowany hrabinie, wywołuje jedynie zniesmaczenie. Podobnym lekceważeniem zbywa pani Rzeźnik przesłanie spektaklu: to, że pieniądze nie są najważniejsze oraz to, że każdemu człowiekowi należy się szacunek. Te proste - chciałoby się rzec - ludowe - prawdy traktuje jako upiorny, nieznośny banał. Te wartości u wyrobionego i wyrafinowanego wielkomiejskiego recenzenta kulturalnego budzą co najwyżej uśmiech politowania. I właśnie dlatego sztuka Wojcieszka jest przerażająco trafna i, pomimo komediowej formy, zasmucająca.

Filip Konopczyński

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji