Artykuły

Rzecz o rozedrganiu

"Indukcje" w chor. Tomasza Bazana w Teatrze Maat Projekt w Lublinie. Pisze Brian Raczynski w Kunst Art News Berlin.

Nowy spektakl Tomasza Bazana INDUKCJE w pewnym sensie narusza ramy gatunku pojmowanego przez nas klasycznego teatru tańca - znajdując dla siebie miejsce w jakimś przecięciu widowiska tanecznego, teatru dramatycznego i sztuki performance dziejącej się dokładnie tutaj i teraz z naszym udziałem. Spektakl zaczyna się niezwykle przejmującym obrazem: w pełnym świetle reflektorów już na samym wejściu do sali widzimy ubranego w biały strój (dres i koszulka) Bazana stojącego przed nami na małym białym postumencie w niezwykle prostej białej przestrzeni jakby chciał pokazać nam 'oto ja' 'oto człowiek' 'oto symbol' 'nie ma nic więcej'- w tle 3 symfonia Henryka Góreckiego i fragmenty lamentu matki nad umierającym synem.

Bazan w pierwszym obrazie sprawia wrażenie chłopca - ubrany w biały dres, patrzy się szeroko otwartymi oczami na wchodzącą publiczność - panuje atmosfera dziwnego podniecenia, gotowości ale też luźnej atmosfery - oto siadamy, przyglądamy się personie przed nami, ale my, widzowie jesteśmy bezpieczni - otacza nas szlachetna, klasyczna muzyka. Oprócz Bazana na białym pasie maty baletowej stoi jeszcze jedna postać - operator kamery Monika Kotecka. Dzięki oszczędnemu, prostemu zabiegowi widzimy dwa, klarowne i czyste plany: postać na żywo i postać zmultiplikowaną - jej portret widziany z profilu wyświetlony na ekranie, który jest częścią scenografii - możemy przyglądać się tym detalom twarzy tancerza, których nie udałoby się dostrzec siedząc na widowni. Bazan jest z nami niezwykle blisko przez zastosowanie żywego filmowania go w czasie rzeczywistym. W pewnym momencie Kotecka wolno podchodzi do Bazana, wciąż filmując jego twarz, okrąża go i staje po jego lewej stronie a z widowni wchodzi na scenę mężczyzna z obsług technicznej, który bezceremonialnie rozbiera Bazana, element po elemencie i pozostawia go nagiego w tej samej pozie na scenie zabierając z sobą jego ubranie. Zabieg niezwykle prosty i skuteczny - oto widzimy metamorfozę, absolutną przemianę, stoi przed nami człowiek w pełnym wymiarze z całą swoją naturą ludzką. Chciałoby się krzyknąć 'ecce homo' ! Powoli przygasa muzyka i światło - Bazan stoi nieruchomo, nie zmieniając nic, nieobecny, co daje tym większe wrażenie że przemiana w nim samym dokonała się już o wiele wcześniej a w nas samych właśnie teraz. Wcześniejszy oraz chłopca przepada i postaje wrażenie oglądania starości, czy to poprzez odarcie ciała z ubrań czy poprzez chude ciało Bazana, w którym wyraźnie odznaczają się kości - przemiana od narodzin do śmierci osiągnięta bez ani jednego poruszenia - radykalne potraktowanie inspiracji greckiego 'hezychia' w tym wypadku odsyłającego nas ku reminiscencji śmierci.

W momencie zdawałoby się zupełnego zawieszenia i bezruchu na scenie, nagle odwraca się postać stojąca tyłem (Jacek Poniedziałek) i podchodzi wolno do nagiego Bazana - zakłada mu ręce na szyje i zaczyna przeciągać go w lewą stronę sceny. Tworzy to obraz niezwykle dotkliwy - oto postać ubrana w garnitur, jak w mundur ciągnie za głowę postać nagą i zdawałoby się bezbronną. Scena ta posiada jednak jakiś swój wewnętrzny rytm - Bazan pomimo tego iż ciągnięty za głowę, w pochyleniu zachowuje proporcje i piękno ciała - jego stopy choć opierają się Poniedziałkowi tańczą, nogi przesuwają się z gracją i pewnie - tak gwałtownie jak Poniedziałek podszedł do Bazana tak też nagle zostawia go i widzimy dwie persony - jedną w garniturze drugą nagą, stojącą do nas tyłem - obie w bezruchu. Znakomita pulsująca, elektroniczna muzyka doskonale podbija wymiar emocjonalny tej sceny - za pomocą kamery na ekranie z tyłu sceny wyświetla się wielka twarz Jacka Poniedziałka - portret - nie pierwszy w tym przedstawieniu - jak z albumu rodzinnego - tych, których już nie ma.

Kolejny obraz jaki ukazuje się widowni to Jacek Poniedziałek kroczący po dokładnie wykreślonej za pomocą światła ścieżce. Niezwykła i zagadkowa scena: Poniedziałek zawieszony w rytmie swoich kroków, powtarzalnych , minimalistycznych, gdzie całe ciało ulega rozedrganiu wprowadzanych rytmów i antyrytmów. Perfekcja wykonania tej sceny leży w niesamowitym zaangażowaniu aktora w ukazanie procesu ruchowego i jego konsekwentne przeprowadzenie. W kulminacyjnym momencie pojawiają się strzępki słów, rzucane jak westchnienia co spowodowane jest zmęczeniem Jacka Poniedziałka, "pamiętam pokój(...)", "rzeczy zanikły(...)", "coś, co nadawało im sens(...)". Słowa - wspomnienia, abstrakcyjne, jednak wprowadzające nas doskonale w nastrój utraconej rzeczywistości. Odczuwamy tą przestrzeń i znajdujemy się nagle w momencie kiedy dopełnia się koniec. Poniedziałek jednym ruchem zatrzymuje się i kreowany świat rytmu i zmagania z cielesnością rozpada się - staje nieruchomo, słyszymy odgłos świerszczy - na twarzy aktora krople potu - próbując się uśmiechać i opanować drżenie spowodowane zmęczeniem mówi słowa jakiegoś dawno zapomnianego wiersza, piosenki, tekstu, który być może kiedyś, ktoś szeptał lub mówił w miłosnym uniesieniu "hej, chłopczyku z tamtej wioski nie mów do mnie tak, kiedy lato nas ozłoci odnajdziemy kwiat (...)". Zatrzymanie Poniedziałka rejestruje oko kamery - na ekranie widzimy po raz kolejny jego portret - jednak jest diametralnie różny od tego w pierwszym obrazie - tym razem jak pod lupą widzimy zmęczoną, spoconą, wręcz starczą twarz. Słowa wypowiadane przez Jacka Poniedziałka brzmią jak ostatnie pożegnanie - cała scena poraża swoją onirycznością w bardzo dobrym tego słowa znaczeniu - za pomocą niezwykle oszczędnych środków udało się Bazanowi wybudować niezwykłą dramaturgię samotności i śmierci jak z obrazów Thomasa Eittela - samotna postać a na przeciwko niej postać operatora kamery z zwróconym w jej stronę twarzy obiektywem, rejestrującym na żywo to wyznanie rzucone na rozpięty z tyłu sceny ekran.

Następny obraz to krótki film z udziałem Jacka Poniedziałka, podrzucającego kolorową, świecącą kulę - ciekawie skomponowany z kolejną sceną z udziałem Tomasza Bazana - oto w momencie kiedy na projekcji kolorowa kula wypada z rąk aktora ta sama kula wyłania się z ciemności na scenie - podrzuca ją i odbija Tomasz Bazan w całkowitych ciemnościach - po chwili dopiero dostrzegamy że jest nagi. Bazan w pewnym momencie rzuca kulą i wyłania go światło. Widzimy go w pozie greckiego dyskobola, w skupieniu i bezruchu, w pięknej, wysmakowanej pozie ciała, w której perfekcyjnie w postaci mikronapięć rysują się mięśnie tancerza. Po krótkiej chwili Bazan przemierza na ugiętych mocno nogach tą samą drogę co Jacek Poniedziałek - analogia jest dość oczywista i prosta - oto druga połowa ciała, indukcja życia w stronę śmierci. Perfekcja ruchu który wykonuje Bazan w tej scenie, kiedy wszystko jest zrytmizowane i skoordynowane, sprawia że jest to ten moment kiedy możemy smakować taniec w jego najbardziej pierwotnej i fizykalnej naturze. Kiedy Bazan dociera do końca ścieżki obraz gaśnie i światło niemal natychmiast przenosi nas do kolejnego etapu spektaklu. Leżący na boku, tyłem do nas nagi Bazan, przed nim siedząca na podłodze Kotecka z kamerą rejestrującą tylko wybrane fragmenty ciała tancerza. Uwagę zwraca ciekawa choreografia tej sceny - Bazan przesuwając się bokiem wykonuje ruch zbliżony do wskazówek zegara, jakby w jego ciele ukryty był jakiś niedostrzegalny mechanizm. Pod koniec sceny nagle podrywa się z podłogi i stojąc nadal tyłem otwiera całkowicie ciało co przypomina postać ptaka rozpościerającego skrzydła, wyciąga ręce w bok, ukazując napiętą i przez to fascynującą fakturę mięśni pleców - jakby chciał ukazać po raz kolejny inne rejony, inne fragmenty, inne wykorzystanie ciała niż to do którego przywykliśmy. W momencie mocnego padu na ziemie i wyciągnięciu szyi w klasycznej formie kobry stosowanej w jodze - światło gaśnie a na ekranie pojawia się twarz Poniedziałka, który mówi ten sam wiersz co w poprzedniej scenie - kamera zastaje aktora w półprywatnej sytuacji - słychać głos operatora kamery dającego sygnał do rozpoczęcia nagrania. Znów pojawia się w rękach aktora świecąca kula - znamienny i wzruszający jest gest kiedy Jacek Poniedziałek z uśmiechem na ustach wykonuje gest jakby "podawał" ją publiczności.

Ostatnia scena 'Indukcji' Bazana jest bardzo precyzyjnie wymierzona. Światło wyłania z mroku dwie postacie stojące obok siebie - Jacka Poniedziałka w garniturze i ubranego w samą bieliznę Bazana. Poniedziałek stuka placem w zawieszony tuż obok jego ust mikrofon, zaczyna mówić a Bazan rozpoczyna niezwykle długą i powtarzającą się sekwencję skonstruowaną z ciężkich padów na podłogę. Scena zbudowana jest na zasadzie kontrastu - oto Poniedziałek stojąc w miejscu rozpoczyna wywód na temat swoich przygotowań do podróży na wakacje do Włoch. Drobiazgowo wylicza rzeczy które pakuje do walizki, opisuje stres związany z podróżą - sposób montażu roweru na bagażniku samochodu, to, jak podróżuje przez Austrię i jak wielką niechęć czuje do tego kraju aż wreszcie moment przyjazdu do Toskanii i pustkę samotności. Tekst, który wygłasza Poniedziałek jest zabawny w swojej strukturze i formie, groteskowy - jednak zestawiony z wciąż upadającym i podnoszącym się z podłogi Bazanem każe domniemywać że oto, na naszych oczach rodzi się jakiś akt oczyszczenia, poprzez całkowite wypalenie - można by to przyrównać do święta wiosny Strawińskiego kiedy dziewczyna złożona w ofierze zatańcowuje się na śmierć aby mogło przyjść nowe. Poniedziałek wciąż mówi, a my możemy obserwować, jak obok z minuty na minutę ulega degradacji tak wspaniale przedstawione w poprzednich scenach ciało tancerza - Bazan wciąż podnosi się, podchodzi do aktora chwiejąc się z wyczerpania stając obok niego i zaczyna wciąż od początku zdawałoby się niekończący proces. Obserwujemy perfekcyjne upadki, skoki wzwyż i piruety, obserwujemy tez coraz bardziej napięte i drżące mięśnie - momenty w których Bazan zaczyna czołgać się po podłodze, jak gdyby nie mógł już wstać. Poniedziałek swój monolog kończy nagle, ucinając historię i komentując ją jednym zdaniem "po co mam planować, skoro i tak umrę?" po czym zastyga nieruchomo. Bazan powoli podchodzi do niego, staje obok i jest to chwila niezwykłej prawdy, która rodzi się właśnie w ciszy i bezruchu - oto następuje oczyszczenie, katarsis. Poniedziałek powoli odwraca się plecami do Bazana, który opiera się plecami o niego i upada na kolana a ten wychodzi. Tancerz powtarza jeszcze kilkakrotnie swoje upadki i wraca do pustego już miejsca, w którym stał Poniedziałek, jego całe ciało opływa potem, jest rozedrgane, chwiejne: rozpoczyna się kolejny moment przemiany - ostatni - ciało zaczyna się zamykać, nogi uginają się a Bazan rozpoczyna specyficzny chód wokół czterech białych postumentów leżących z prawej strony sceny. Po długim ciągu ruchowym w pewnym momencie staje przed jednym z nich i klęka wykonując długi ciąg gestów przypominających strzepywania wody z włosów, obmywanie twarzy - wraca Poniedziałek, siada na kolejnym kwadracie i wszystko gaśnie. Ostatniej scenie towarzyszy też kamera, która ukazuje na głównym ekranie powiększoną i zdeformowaną twarz Bazana.

Trudno jest uchwycić w słowach 'Indukcje' tak, jak jest trudno uchwycić w formie pisanej współczesny, eksperymentalny teatr tańca. Można z całą pewnością powiedzieć o tym spektaklu, iż jest to dzieło niezwykle skonstruowane: precyzyjnie i czysto, z mistrzowsko ustawioną dramaturgią, która przejawia się na wszystkich polach tego widowiska: perfekcyjnego warsztatowo tańca Bazana, znakomitej grze dramatycznej Jacka Poniedziałka, światła, muzyki i sfery wizualnej kreowanej przez Monikę Kotecką za pomocą kamery live. Pewna nieokreśloność i tajemnica, pewna doza improwizacji jaką posługuje się Bazan, Poniedziałek i Kotecka sprawia, że 'Indukcje' nie zamykają nas w jednej wartości nadrzędnej interpretacji ale pozostawiają nam ogromne pole do własnej oceny - co sytuuje ten spektakl w pewnym sensie na polu sztuki performance. 'Indukcje' są w pewnym sensie poniekąd opowieścią o samotności, utracie i śmierci - zdecydowanie i wyraźnie podejmują dyskurs utarty i końca - w 'Indukcjach' Poniedziałek i Bazan sprawiają, że dotyka nas zjawisko katarsis - a to świadczy samo za siebie i wobec czego wszelka ocena i interpretacja wydaje się ułomna.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji