Artykuły

Powrót na narodową scenę

Rozmowa z Adamem Hanuszkiewiczem, aktorem i reżyserem

- "Adam Hanuszkiewicz po 16 latach powrócił do Teatru Narodowego". Tak media przyjęły wiadomość o wyreżyserowaniu przez Pana dramatu Augusta Strindberga "Taniec śmierci" na scenie Teatru Narodowego w Warszawie, w której zresztą gra Pan główną postać. Jakie uczucia towarzyszyły Panu przy owym "powrocie po latach"?

- Bardzo serdeczne, z obu stron, jak sadzę. Spotkałem się tam, właśnie po latach, w zupełnie nowej sytuacji i na zupełnie nowej kameralnej scenie. Przecież tej sceny wcześniej, gdy pełniłem rolę dyrektora teatru, nie było. Bardzo dobrze, że w końcu powstała, właśnie w tym teatrze. Myślę, że stać się ona może bardzo interesującym miejscem do gry i do zaprezentowania wartościowych sztuk. Bo jest rzeczywiście ciekawa architektonicznie.

- Pańskie ponowne pojawienie się w Teatrze Narodowym wzbudziło u wielu widzów i miłośników sztuki emocje i pewne nadzieje na naprawienie krzywd...

- To prawda, ale przy tym warto pamiętać, że wszyscy dyrektorzy Teatru Narodowego po wojnie byli brutalnie wyrzucani, chyba że zdążyli wcześniej mrzeć. Obecny mój powrót to przede wszystkim powrót do grania. A grałem ostatni raz blisko 40 lat temu. Później reżyserowałem. Ostatnią moją rolą był Don Juan w Teatrze Powszechnym i Poeta w "Weselu" Staniawa Wyspiańskiego. Od tamtych lat 60. właściwie nie występowałem na scenie jako aktor i stąd mój powrót do wielkich ró1, jak sądzę, spowodował pewne zaskoczenie u widzów. Widziałem zresztą to zaskoczenie na wielu twarzach: moich dawnych przyjaciół i znajomych, jak niechętnych mi osób, a nawet i twarzach szyderców. Ci ostatni nie wiedzą, że ja widzę publiczność na widowni Ludzie dla mnie życzliwi, którzy przsyszli za kulisy, aby mi serdecznie pogratulować, mówili, że już zapomnieli, iż jestem także i aktorem. Szczerze mówiąc i ja też o tym zapomniałem.

- Więc chyba wrócił Pan do aktorstwa i na tę scenę z dużą przyjemnością?

- O tak. Z wielką przyjemnością, bo to jest wspaniała sztuka, ciągle żywa i ciągle aktualna. Kiedyś nazwałem ją "prawdziwie szekspirowskim dramatem małżeńskim".

- Z okazji reżyserowania i gry w tym dramacie miało miejsce również piękne spotkanie mistrza z młodymi aktorami, którzy zdobywali ostrogi w zawodzie na scenie Teatru Narodowego pod Pana troskliwym okiem...

- Oczywiście spotkałem tam moich debiutantów Annę Chodakowską i Krzysztofa Kolbergera i jest bardzo, bardzo miłe takie spotkanie po wielu latach, na scenie pod tym samym szyldem. Jest jeszcze Waldemar Kownacki, też z mojego Teatru Narodowego, i bardzo zdolna debiutantka - Ewa Konstancja Bułhak, której rokuję wielką przyszłość na scenie.

- Jaka była Pańska reakcja na tak znakomite powitanie na kameralnej scenie Teatru Narodowego?

- Myślę, że ludzie są stęsknieni, oczekują również i takiego teatru. A jeśli chodzi o mnie, cieszenie. To chyba zrozumiałe...

- Był Pan zawsze zwolennikiem prezentowania nam naszej klasyki. Dziś podobno stało się to niemodne?

- To głupie. Ale winna jest szkoła, która mimo woli zniechęca młodzież do naszych narodowych arcydzieł. Dzieciom każe się w najmłodszych latach, bo już w szkole podstawowej czytać klasyków, analizować "Wesele" Stanisława Wyspiańskiego. To musi się skończyć katastrofą. Do dziś słyszę wśród ludzi naprawdę kulturalnych okrzyki:

"O Boże, znów pan robi lekturę szkolną!". A to przecież nasze arcydzieła, bez których nie ma teatru polskiego, co najwyżej jest teatr w Polsce.

- W związku z niedawnymi zmianami strukturalnymi i organizacyjnymi Teatru Narodowego, trwały również dyskusje na temat repertuaru tej pierwszej sceny w kraju. Czy nie sądzi

Pan, że powinny być na niej przede wszystkim prezentowane polskie sztuki narodowe, klasyka?

- Każdy z nas robi narodowy teatr i każdy z reżyserów ma na ten temat własną koncepcję. Ja bardzo sobie cenię współpracę z panem Jerzym Grzegorzewskim i cieszę się też z tego, że ci, którzy go mianowali, mieli świadomość, że tu nie chodzi o tworzenie teatralnego Muzeum Narodowego, ale że jest to miejsce, gdzie produkuje się sztuki, które nie są tylko martwymi dziełami. Cieszę się też, że zostałem zaproszony przez pana Grzegorzewskiego do dalszej współpracy. Mam już pomysł na zrealizowanie kolejnych dwóch sztuk w Teatrze Narodowym na scenie przy ulicy Wierzbowej.

- To będzie również wielka klasyka?

- A jak wygląda praca w Teatrze Nowym, który Pan prowadzi już od wielu lat i z wielkim pożytkiem, właśnie dla młodzieży szkolnej?

- Wielokrotnie i wbrew krytykom wypowiadałem się na ten temat. Uważam, że prowadzenie takiego "teatru dla młodzieży starszej" ma głęboki sens. Ta młodzież rozumie teatr współczesny i bardzo go sobie ceni. Miałem i mam tego liczne dowody. Inaczej nie pracowałbym na tej scenie. Martwi mnie tylko to, że ten naprawdę bardzo potrzebny teatr za siedem miesięcy miałby być zlikwidowany, jako że pan prezydent miasta sprywatyzował kamienicę, w której teatr pracuje od parudziesięciu lat. Całość pomieszczeń ma być opuszczona z dniem 30 czerwca 1999 roku.

- Czy władzom nie zależy na tym, aby upowszechniać kulturę?

- Sądząc nie tylko z wypowiedzi pana prezydenta Mizielińskiego, ale i odpowiedzialnej za sprawy teatrów pani Ględzińskiej, władzom miasta zależy na tym, aby teatr uratować. Kiedy wyrzucono mnie z Teatru Narodowego, w ciągu jednego miesiąca rozsypał się również cały zespół aktorski. Dziś, po latach pracy, ukształtowałem nowy zespół, złożony z młodych aktorów, bardzo sprawny. Zmarnowanie go, jak i całego ludzkiego dorobku, a także charakteru tego teatru, byłoby niewątpliwie wielką społeczną i kulturową stratą. Na szczęście przed kilkoma dniami otrzymałem konkretną propozycję od władz przeniesienia Teatru Nowego do zupełnie innego gmachu i innych pomieszczeń, które znakomicie będą nadawać się do pracy i funkcjonowania teatru. Nie mogę w tej chwili ujawniać bliższych szczegółów, ale mam nadzieję, o ile obietnice władz miasta się spełnią, że będę mógł już od 1 września 1999 r. otworzyć Teatr Nowy w zupełnie innym, za to pięknym miejscu.

Rozmawiał: Antoni Lewandowski

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji