Wytrzebiony Las Ardeński
"Ponieważ świat nie ma żadnego sensu, byłoby rzeczą znakomitą nadawać mu raz taki sens, raz inny" (Henry de Montherlant - Aux Fontaines du Desir)
Powtórka z literatury: - Książę wygnany acz prawowity i jego zły brat - uzurpator; brat szlachetny i wyzuty z mienia, urodziwy i namiętnie zakochany - i brat drugi podłego charakteru, ale wkrótce uleczony z niecnoty przez afekt; panny kapryśne i samowolne co muszą ze dworu uciekać w las, błazen książęcy co... - także w las, dworzanie salwujący się ucieczką do lasu; różni ludzie, skołatani intrygami żywota i jego komplikacjami, chroniący się w lesie.
Las - azyl, marzenie, emigracja dosłowna i wewnętrzna, czasem wybrana dobrowolnie, czasem z konieczności.
Las - a w nim cuda sielskiego bytowania - pasterze, pasterki, jelenie, filozofowie "naturalni", zieleń, swoboda, zwolniony rytm życia. Jednym słowem - Las Ardeński.
Od trzech stuleci z okładem - symbol, hasło wywoławcze określonych tęsknot i spraw, skojarzenie, constans pojęciowy. Las Ardeński z prześwietnej komedii pasterskiej ewentualnie: dramatu pasterskiego) Williama Szekspira, - "Jak wam się podoba". W przedstawieniu "Jak wam się podoba" zaprezentowanym przez warszawski Teatr Narodowy, Las Ardeński, chociaż istnieje na scenie (zasygnalizowany oszczędnie przez stertę spiętrzonych w niby-szałas suchych badyli) - nie znaczy absolutnie nic.
Kiedy Szekspir napisał "Jak wam się podoba" miał lat 36, od lat sześciu tkwił już w trupie teatralnej lorda Chamberlaina, od czterech był szlachcicem, od roku udziałowcem nowo otwartego teatru "Globe". Był rok 1600 i renesans - kontynentalny i wyspiarski - przekwitał manieryzmem, stylem - jak każdy schyłkowy - pełnym wysublimowanych zawiłości, kunsztownych antytez, wytwornych i przesadnych konstrukcji myślowych, a nade wszystko - spiętrzonych kontrastów. Rezultatem cyzelowania sztuki żonglowania skrajnościami był wszechobecny relatywizm - wręcz kult mnożenia różnych punktów widzenia, kult przewartościowywania wszelkich spraw. Epoka wołała wielkim głosem o lustra, w których przeglądać się miał człowiek i jego czyny, im więcej było tych luster, tym lepiej - wydawało się - dla człowieka.
Szekspir ten kult wykorzystał po swojemu: "strywializował", sprowadził na ziemię, z niego zbudował parodię, parodię stylu manierycznego, późnorenesansowego, ale też i parodię jego filozofii! O dziwo, dopiero z kpiarsko-przesadnych wywodów "Jak wam się podoba" filozofia, ba - nakaz - zdrowej ambiwalencji wysnuwa się wprost i wcale poważnie Można brać to serio i zobowiązująco, można się tylko ubawić, napisał przecież i nie bez przyczyny uczynił z tego tytuł: "As you like it" Tym bardziej że:
Cały świat to teatr
wszyscy mężczyźni i wszystkie kobiety
są aktorami - wchodzą i znikają (...)
("Jak wam się podoba", akt II, scena 2)
Otóż to właśnie. Słowa cytatu piękne, te i wszystkie następne. Przekład Czesława Miłosza jest w spektaklu Tadeusza Minca atutem prawie jedynym, jest za to atutem wielkim i bezspornym.
Historia Oliviera i Orlanda, księcia Fryderyka, Rozalindy, Celii, Probierczyka, Febe, Le Beau i zapaśnika książęcego Karola (wszyscy wędrujący kolejno między dwoma biegunami: pałacu i lasu) ma swoje miejsce, nie najgorsze, w kanonie kulturowym przeciętnego wykształconego Europejczyka. Teatr może z niej zrobić cacko, baśń, stylowy bibelot, rubaszną i soczystą komedię, to, tamto i owo.
Dosyć rzadko udaje się zabić jej sensy, pomieszać je, zaciemnić i ośmieszyć. W Warszawie powiodło się to w pełni, reżyserowi i aktorom, scenografowi także, bez wyjątku.
Sceny na dworze księcia-uzurpatora to dialog szkaradnie, na poły współcześnie ubranych pań i panów wypowiadane na tle krat, zza których przeziera żywa zieleń. Tę zieleń (gałęzie, owszem) będzie kapryśny (eufemizm do: okrutny) książę - Andrzej Kopiczyński - przycinał z werwą ogromniastym sekatorem.
Sceny w Lesie Ardeńskim (trzy czwarte dramatu) dzieją się przed patykowato-badylowatym szałasem, za to - jak sielanka pasterska to sielanka - panowie z wygnanej do lasu i powiększanej z tzw. dobrowolnego naboru drużyny księcia prawowitego noszą nadwerężone upływem czasu i brakiem wygód dworskie etykietalne fraczki i peruki. Celia jest w bieli, Rozalinda jako chłopiec Ganimedes ubrana jest jak modelka w "Przekroju", Orlando nosi strój do dżudo, Probierczyk kostium błazna-króla, aksamitno-purpurowy; leśna kobieta - Audrey partnerka błazna cała jest w koźlich skórach; Monsieur Melancholy - Jakub - dobrowolny pustelnik, filozof sceptyk jest po prostu i tylko Tadeuszem Janczarem. Dialogi mówione są zimno i sztucznie, bądź to - prawem kontrastu - wykrzykiwane niewyraźnie i bardzo forte. Krzyków, miotaniny, hałasów jest w ogóle sporo. Krzyczy Rozalia - Bożena Dykiel, głównie wtedy kiedy jest chłopcem Ganimedem, ale nawet i bez przebrania, kiedy jest wdzięczną różą Rosaly, księżniczką pokrzywdzoną. Krzyczy Orlando - Krzysztof Kolberger, chociaż u niego akurat są wyraźne ślady roli, postaci, pomysłu, interpretacji. Zresztą nie o tło, stroje, krzyki chodzi przede wszystkim aczkolwiek ważne są, bo znaczą. Przynajmniej powinny. Tutaj znaczą: chaos. Jest to rewia i wyprzedaż, z których trudno jest złożyć logiczną wykładnię treści autora i komentarza realizatorów. Dwór z pierwszych scen jest groteskowy, groteskowy po stokroć jest też Las Ardeński. Dlaczego zatem uciekać do Lasu? Dlaczego zwraca zagrabione włości bratu zły książę? Czym zmusił go do i rachunku sumienia inny świat - Las? A w lesie: u Szekspira - flirty, miłość, biologiczna radość życia, soczystość bukolicznych sielanek i poetyczna sielankowość najprostszych odruchów.
U Minca - płaskie gadaniny, równoległość wątków, z których każdy jest równie ważny, stąd i sprawa każda równie nieistotna.
Baśń? Bukoliczny fresk z happy-endem, aż czterech par małżeńskich? Metafora życia, które jak chce Albert Camus "jest rozdarciem, szaleństwem sprawiedliwości i nieprzejednanym szukaniem miary" - owszem, w tekście.
W przedstawieniu jest rezonerstwo, przemądrzała ilustracyjność, alogiczność, i to najbardziej zaskakujące: chłód, laboratoryjny chłód zabijający każde rodzące się na scenie napięcie.
I jeszcze - bardzo przeciętne, z nielicznymi wyjątkami, aktorstwo. Na pewno - sporo pomyłek obsadowych.
Gdyby dorośli mieli odwagę i prostotę dzieci, recenzja z tego "Jak wam, się podoba" byłaby krótka: nie podoba się. Dorośli usiłują poszukać odpowiedzi: dlaczego podobać się nie może -
Znalazłam ją: wytrzebiono Las Ardeński.