Artykuły

Pogranicze sensu i zabawy

W jaki sposób można odczytać dziś Witkacego? Po pierwsze jako absurdalistę, apologetą "czystego nonsensu". Ten typ interpretacji, korespondujący z klimatem twórczym współczesnej awangardy paryskiej, znajduje oparcie raczej w teorii "czystej formy" niż dramaturgii Witkacego. Jako proroka wieszczącego zagładę naszego uniwersum, cywilizacyjno-społecznego. Jaka histeryka. Jako kpiarza. Jako mędrca.

Możno go traktować "naturalnie", wg recepty K. Puzyny. Można ludycznie. Można jednak - jak proponuje Z. Greń - traktować Witkacego historycznie, bez uniwersalizacji i podszywania się pad naszą współczesność; ze stylizacją charakterystyczną dla epoki pisarza. Że ten ostatni typ interpretacji po licznych scenicznych przygodach z Witkacym wydaje się najefektywniejszy, tj. najlepiej sprzyjający umocnieniu twórczości tego dramaturga w naszej kulturze teatralnej, świadczy propozycja Wandy Laskowskiej, z jaką mamy do czynienia w Teatrze im. S. Jaracza.

W. Laskowska - mimo przedpremierowych domniemań niżej podpisanego - nie pokusiła się o sceniczną realizację absurdalnego szaleństwa. Po realizacji "Wariata i zakonnicy" oraz "W małym dworku" w Teatrze Dramatycznym w 1959 r., jak również po propozycjach, które przedstawiła ostatnio w tutejszym teatrze, i tym razem dowiodła, że reprezentuje typ kultury i teatralnej, który nie dopuszcza do rozwiązań ekstremistycznych, interpretatorsko-przebojowych. Podobnie jak przed laty T. Trzciński - nie szukała inspiracji w teorii "czystej formy". Odczytała tekst po trosze jako rozprawę z absurdalnym modelem kulturowo-cywilizacyjnym, widzianym z perspektywy lat dwudziestych, a po trosze jako okazję do ekscentrycznej zabawy. Rzecz toczy się zatem na pograniczu sensu i zabawy. Sensem jest parodystyczna kompromitacja zarówno pewnych stereotypów społecznych, jak i konwencji ich dotychczasowego traktowanie przez prowadzenie do absurdu. "Tumor Mózgowicz" w tym ujęciu jest satyrą na współczesnego snoba, usiłującego przy pomocy kariery naukowej i małżeństwa z arystokratką uwolnić się od kompleksu "chamskiego" pochodzenia. Jest parodystyczną demaskacją intelektualnego pozerstwa, którego podszewkę stanowi żarłoczny egoizm, brak skrupułów, ideał nasyconego brzucha i do szaleństwa rozpasane libido. Jest rozprawą ze światem, którego wykwity w postaci zboczeń, perwersji, okrucieństwa, sadyzmu i konsumpcyjnego stylu życia oglądamy we współczesnym filmie. Ów kierunek odniesienia podpowiada W. Laskowska nie uciekając się do łopatologii, szanując domyślność widza i pamiętając o regułach zabawy. Trzyma się tej linii konsekwentnie - i wtedy, gdy już w pierwszej scenie wprowadza groteskowe karmienie Tumora przez starego Mózgowicza, i wówczas, gdy dopilnowuje ogrywania przez aktorów sprzętów i rekwizytów (łóżko i lalki) i wreszcie, w tym momencie gdy wprowadza do sceny poprzedzającej finał infantylną i makabryczną zabawę Ireny i Alfreda w wydłubywanie lalkom oczu. To w zasadzie jedyne pomysły sceniczne, którymi podbudowuje tekst Witkacego. Całość obywa się bez udziwnień, których celem mogłoby być jedynie uwydatnienie bezsensu. W tej sytuacji tekst utrzymuje swą wagę. Nic się nie dzieje przeciw niemu ani mimo niego. W. Laskowska troszczy się, by aluzji zawartych w tekście nie rozproszył efekt inscenizacyjny. W istocie gra jest warta świeczki. Dochodzące do widowni aforyzmy w przekazie na pół serio i pól drwiąco - łowi się z satysfakcją i przyjemnością. To element dodatkowo wzbogacający widowisko.

Spektakl jest żywy, bezpretensjonalny i dowcipny. Założeniem nader szczęśliwym jest wyraźne nawiązanie do stylistyki artystycznej dwudziestolecia. Świadczy o tym konwencja scenograficzna Z. Pietrusińskiej - zwłaszcza kostiumy i charakteryzacja, stylizowane wg mody lat dwudziestych, lecz utrzymane w konwencji nieco parodystycznej. Reszta w postaci stylizowanego tła (operetkowy pomysł kiczowatych księżyców - lampionów - znakomity) oraz rekwizytów (np. pomysłowe klocki z fotogramami aktów w konwencji krakowskiej "Wenus") - równie celowa i funkcjonalna, co i nastrojowa. Stylizacji groteskowej kostiumów i charakteryzacji odpowiada konwencja gry aktorskiej. Ton, gest, mimika koncentrują uwagę na wypowiadanych kwestiach, uwyraźniają sens i interpretują go parodystycznie. Aktorzy grają bez efektów bebechowstrząsowych, ale "mózgowo", dowcipnie, inteligentnie, groteskowo, na miarę Witkacowskiej tragifarsy, ze świetnym wyczuciem dystansu wobec histerycznie zarysowanego świata. Pod względem wykonania przedstawienie jest niezwykle wyrównane. Wyrazistą ekspresję w parodystycznym demonstrowaniu gwałtownych wstrząsów oraz żonglerską sprawność w zmienianiu tonacji i aktywność fizyczną zaprezentował Z. Szpecht w roli tytułowej. Tumor Mózgowicz to niewątpliwie jedna z najlepszych jego ról na tutejszej scenie. Wręcz znakomicie zagrał Lech Gwit rolę Alfreda (zabawna pantomima w trzecim akcie). Z wyczuciem stylu i temperamentem wydobyła perwersyjny demonizm Ibissy Krystyna Bartkiewicz.

Przedstawienie należy do najmocniejszych pozycji tegorocznego dorobku teatru. Nie dowodzi wprawdzie ważkości i aktualności wszystkich treści zawartych w dziele Witkacego, ukazuje go jednak z najlepszej strony, jako bezkompromisowego satyryka, mistrza groteski o nieporównanym dowcipie, bezpardonowego przeciwnika mieszczańskich gustów. Znakomicie przy tym bawi. Jest gustowne, utrzymane w stylu, nowoczesne i pomysłowe.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji