Artykuły

Za mało, by można było głośno mówić o wielkim skandalu

Wystawiany właśnie z powodzeniem w Rozmaitościach dramat "Shopping And Fucking" Irlandczyka Marka Ravenhilla reprezentuje najbardziej kontrowersyjny trend we współczesnej dramaturgii

Dramaty powstające w nurcie nazwanym New Brutal Wave (Brutalna Nowa Fala) charakteryzują się niezwykłą brutalnością. Sztuki Sary Kane, Davida Harrowera, Jima Cartwrighta czy Marka Ravenhilla, stanowią oskarżenie mieszczańskiego, konsumpcyjnego trybu życia, pisane są rynsztokowo wulgarnym językiem. Ich bohaterowie to odbiorcy kultury masowej, ich dramaty rozgrywają się w tandetnie urządzonych wnętrzach domków na przedmieściach. Jednak ten świat przytulnych mieszkanek nie jest ludzkim światem. Chociaż jest światem żywych.

Widzowie stają się świadkami psychicznych, fizycznych, seksualnych aktów przemocy, tortur, w których co chwila kat i ofiara zamieniają się rolami. Nie istnieje tutaj łatwy podział na dobrych i złych, krzywdzicieli i krzywdzonych. Istnieje natomiast cierpienie i ból od których nie ma ucieczki, gdyż każda jej próba - czy to w narkotyki, czy w wymyślnie perwersyjny seks kończy się coraz większym uwikłaniem, zapętleniem, eskalacją cierpienia.

"Shopping And Fucking" wystawione w Rozmaitościach przez Towarzystwo Teatralne określane jest mianem sztandarowego dzieła nurtu New Brutal Wave. Już w pierwszej scenie fontanna sztucznych rzygowin zbryzguje publiczność pierwszych rzędów. Im dalej tym gorzej, pokazuje się nam na scenie stosunek seksualny (i to nie jeden) w wersjach hetero i homo, narkotyczne odloty, w końcu zaś analny gwałt z użyciem noża, który okazuje się być morderstwem. Fabuła ma znaczenie drugorzędne - sztuka stanowi diagnozę socjologiczną - przedstawia nam kilka "scen z życia codziennego" młodych ludzi żyjących z prostytucji i z handlu narkotykami. Całe ich życie koncentruje się jedynie na wysiłku zdobywania i przyjemności wydawania pieniędzy.

Realizacja tekstów takich dramatów jak "Shopping And Fucking" z założenia ma nosić cechy artystycznej prowokacji. Gwałt pokazany na scenie jest przecież gwałtem dokonywanym na widowni, na estetycznych konwencjach i naszych - widzów - przyzwyczajeniach będących owych konwencji owocem. Szokowanie i łamanie teatralnej tradycji unikania zbyt drastycznych scen jest jednym z założeń New Brutal Wave. Jednak w dzisiejszych czasach wywołanie szoku u teatralnego widza nie jest rzeczą łatwą. Nawet w przypadku czegoś tak drastycznego,i jak tekst sztuki Ravenhilla. Twórcy polskiej prapremiery "Shopping And Fucking" uwierzyli, że siła tekstu zrekompensuje brak pomysłu inscenizacyjnego.

Tymczasem gros tekstów powstających w nurcie New Brutal Wave to teksty słabe i sztuka Ravenhilla nie stanowi wyjątku. Masa krytyczna różnorakich obrzydliwości zostaje zbyt często w tej dramaturgii przekroczona i sama siebie znosi. Zaczynamy być ową obrzydliwością znużeni, bywa, że zaczyna nas śmieszyć - a tak nuda, jak i śmiech są zdecydowanymi wrogami "kuracji wstrząsowej", jaką autor zamyślał się nam zaserwować.

Dramaturgia fekalna wymaga, bardziej niż inne nurty, olbrzymiej sprawności inscenizacyjnej. Tymczasem w Rozmaitościach zabrakło pomysłu. Reżyser nie bardzo wiedział jakiego rodzaju aktorstwa wymaga poetyka sztuki. W efekcie uzyskujemy efekt mierny - żadnemu z aktorów nie udało się stworzyć postaci z krwi i kości. Wyjątkiem jest może tutaj Maria Seweryn - jej Lulu, wiecznie opycha się tandetnym, sztucznym jedzeniem jakby próbowała zaspokoić jeszcze jakiś inny głód, oprócz czysto fizycznego. Jest w niej tragizm w przeciwieństwie do innych postaci - płaskich jak bohaterowie japońskich kreskówek. Ze złowrogiej postaci dealera (Arkadiusz Jakubik) pozostają strzępki tak marne, że nawet nie bardzo wiadomo kim właściwie ów osobnik jest i jaką w sztuce rolę miałby spełniać. Sceny takie, jak nieudolne imitowanie przez Rafała Mohra pokokainowego "haju" sprawiają, że cała para obnażonej drastyczności - zarazem jedynej siły dramatu - miast wywoływać szok, idzie w przysłowiowy, gwizdek.

Gwizd zaś, który się z tego gwizdka dobywa jest wystarczająco przenikliwy by zaalarmować stolicę, że oto w Teatrze Rozmaitości, mamy artystyczno-obyczajowy skandal.

Jednak słowo skandal odnośnie omawianej produkcji to słowo zbyt pochlebne.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji