Artykuły

Młodzież i zaduma

PANUJE przekonanie, że sytuacja młodego aktora w dużych ośrodkach kulturalnego kraju jest nie do pozazdroszczenia, a już szczegól­nie w Warszawie, gdzie łatwiej mło­demu magistrowi PWST zostać za­trudnionym na papierze niż na scenie. Oczywiście - mówi się - można z tym żyć, okazji do dorobienia w czasie przestojów, bądź grywania ogonów w macierzystym teatrze jest dosyć sporo.

Pogląd ten nie jest pozbawiony słuszności. Świadczy o tym choćby przeniesienie kilku dobrze zapowiadających się młodych osób do mniejszych ośrodków teatralnych, jak ró­wnież polityka obsadowa, którą mo­żna zaobserwować na pewnych stołecznych scenach, gdzie nie brak wi­docznych konfliktów między wyglą­dem aktora a opisem zarysowującym się w miarę padania replik.

Na szczęście stosunek teatrów sto­łecznych do aktorskiej młodzi jest bardzo różny i różnicuje się zresztą w dalszym ciągu. I to na jej korzyść. Decydują o tym osobowości twórcze ludzi stojących na czele poszczegól­nych teatrów.

Najwcześniej chyba postawił na młodzież Adam Hanuszkiewicz, pro­wadząc Teatr Narodowy. Obecnie zdecydowanie młodzieżowy kurs re­prezentuje działający dopiero drugi sezon Teatr na Woli, pod kierowni­ctwem Tadeusza Łomnickiego.

Hanuszkiewicz wraz ze swoją "stajnią" młodych talentów - żeby użyć sportowo-wyścigowego okre­ślenia - przebył ciężką, zresztą peł­ną sukcesów drogę, realizując wiel­ki repertuar romantyczny i neoromantyczny. W tym czasie jedni od­padli, inni przybyli - jak to zwykle bywa.

Obecnie korzyści wypływające z przejścia tak trudnej szkoły są widoczne prawie w każdym przedsta­wieniu w Teatrze Narodowym czy Małym.

Trudno o tym nie pamiętać, oglą­dając premierę otwierającą nowy sezon w Teatrze Narodowym - "Jak wam się podoba" w reżyserii Tadeu­sza Minca. Obsada tak młodzieżowa, jak w "Balladynie", a jednocześnie widać, że Hanuszkiewiczowska mło­dzież jest na etapie przekształcania się z aktorów młodych w dojrzałych.

Tadeusz Minc umiejętnie wykorzystał ten walor zespołu aktorskiego, opierając na jego świeżości, spon­taniczności i temperamencie war­stwę humorystyczną widowiska, a także kontrastowanie tej warstwy przez elementy liryczne, sentymentalne. Pod tym względem prym wio­dła żywiołowa Bożena Dykiel. Rola Rosalindy, dziewczyny przebierającej się za chłopca, stworzyła tej aktorce znakomitą okazję pokazania pełni scenicznego temperamentu i walo­rów komediowych. Dykiel została trafnie skontrastowana przez Annę Romantowska - Celię - aktorkę o zupełnie innym wyrazie, osiągającą komizm bardzo dyskretnymi środka­mi. Prócz nich duży sukces odnieśli w rolach sentymentalnych, młodych kochanków Krzysztof Kolberger - Oliver, kapitalny w swojej poryw­czej nieporadności oraz Barbara Sułkowska - Febe i Wiktor Zborowski - Sylwiusz - obydwoje trafnie parodiujący sielankowy sen­tymentalizm.

Może sprawił to temperament mło­dych aktorów, ale na tle wyrazistej całości najsłabiej wypadł akt drugi w Lesie Ardeńskim, wśród otocze­nia wygnanego Księcia. Tempo spadło, reżyser jakby się zagubił, stracił swój określony stosunek do rzeczy­wistości scenicznej i nie wiedział, czy sparodiować dworską sielankę, czy poddać się jej urokom. I tylko po­mysłowe rozwiązania scenograficzne Wacława Kuli, najtrafniejsze w tym właśnie akcie, ratowały sytua­cję.

Zasługą Minca, o której nie można zapomnieć, jest fakt, że nie ograni­czył się tylko do komizmu, lecz po­kazał w pełni "Jak wam się podoba" jako komedię refleksyjną.

Mincowi w dużej mierze udało się uwypuklić zawrotne szekspirowskie połączenia, a raczej zderzenia ele­mentów komicznych, błazenady z przejmującą, głęboką refleksją o ludzkim losie i naturze człowieka. Ten nurt niefilozoficznego filozofowania potrafili unieść przede wszystkim Tadeusz Janczar - Jakub i Janusz Kłosiński - błazen Probierczyk, je­dna z najlepszych ról tego aktora.

Nie zabrakło również innych do­brze zagranych ról, nawet epizodycz­nych. Andrzej Kopiczyński w pod­wójnej roli Księcia i Wygnanego Księcia precyzyjnie żonglował mię­dzy grą serio a autoironią. Tadeusz Czechowski stworzył udaną parodię dworaka, Krzysztof Pietrykowski za­wodowego zapaśnika, Edward Rauch ks. Olivera Psujki, Bohdana Majda pasterskiej kochanki Audrey, Jerzy Matałowski był dostatecznie złym bratem Oliverem, mniej szczerze wy­padła przemiana w brata nawróconego.

W ten sposób zetknęliśmy się z widowiskiem, w którym obok renesansowej radości, bujności życia było zastanowienie nad jego przemija­niem, sprawy ostateczne. Szkoda, że podobnych zestawień nie można zna­leźć w naszym dramacie współczesnym.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji