Artykuły

Świat smutny i zły, ale prawdziwy

Na kilkadziesiąt spektakli granych obecnie w stołecznych teatrach, tylko kilka cieszy się popularnością tak dużą, że trudno kupić na nie bilety. To kontrowersyjne dzieła młodych reżyserów, którzy inscenizują w zdecydowanej większości szokujące sztuki współczesnych twórców.

W teatrze Dramatycznym w ubiegłym roku odbyła się premiera sztuki Brada Frasera pt. "niezidentyfikowane szczątki ludzkie i prawdziwa natura miłości". Reżyser - Grzegorz Jarzyna, który wystąpił pod pseudonimem Brokenhorst twierdził, że spektakl kierowany jest przede wszystkim do ludzki młodych, bo o ich problemach opowiada. Bohaterowie - rozpaczliwie poszukujący miłości, topiący swoje smutki w alkoholu i narkotykach, wikłający się kolejno w przypadkowa związki i prowadzący bardzo bujne (dla konserwatywnej części widowni na pewno szokujące) życie erotyczne - budzą wielkie emocje. Tak wielkie, że przedsprzedaż biletów rozpoczyna się na dwa tygodnie przed terminem przedstawienia.

Podobna sytuacja była dwa lata temu, kiedy Jarzyna debiutował w Warszawie "Bzikiem Tropikalnym" w "Rozmaitościach".

Teatr Rozmaitości dzięki Jarzynie stał się konkurencją dla Teatru Polskiego. Szkolna lektura autorstwa Aleksandra Fredry - czyli "Śluby panieńskie" pokazywane w "Polskim" w tradycyjnej inscenizacji Andrzeja Łapickiego, kilka lat przyciągała wycieczki szkolne. Od miesiąca, wycieczki przyjeżdżają nie na ul. Karasia, ale na Marszałkowską. "Magnetyzm serca" (tym razem w reżyserii Sylwii Torsh) zadziwia: Aniela biega po scenie w seksownej czerwonej bieliźnie, Klara w obcisłych srebrnych spodniach i mocno wydekoltowanej bluzce, Albin bierze prysznic na scenie. To się podoba. Dlaczego? Czy chodzi tylko o długo wyczekiwane przez młodych zdemaskowanie "starych", zdewaluowanie tradycji? Czy o wytyczenie nowych dróg w polskim teatrze? Czy o zwykłą zabawę konwencjami, która tradycjonalistów przyprawia niemal o zawał serca...?

"Rozmaitości" idą dalej. Już w piątek odbędzie się premiera "Shopping and fucking" Marka Ravenhilla, spektaklu realizowanego przez Towarzystwo Teatralne. Jak twierdzą twórcy - ich głównym celem jest stworzenie teatru opisującego rzeczywistość. "Spektakl jest próbą opisania świata, w którym wegetuje czwórka młodych ludzi, żyjących bez celu i bez przyszłości, dążących do zaspokojenia swoich najprostszych potrzeb. Próbujących za pomocą prostytucji i handlu narkotykami znaleźć środki do życia" - zapowiada Towarzystwo. Chociaż w mediach nie było jeszcze na temat przedstawienia oficjalnych informacji, część biletów jest już sprzedana.

- Te spektakle cieszą się wielką popularnością, bo odbijają rzeczywistość. Widzowie wiedzą, że to nie są opowieści artystowskie o romantycznej miłości, a świat, który czujemy i widzimy. Podobnie jak w kinie np. film Larsa von Triera "Idioci". Od jakiegoś czasu zaczynamy sobie zdawać sprawę, że teatr musi opowiadać o tym co przeżywamy w sposób uczciwy, bez kreacji. Trzeba pokazać świat takim, jakim jest naprawdę - twierdzi Paweł Łysak, reżyser "Shopping And fucking".

- W Polsce jest niezwykle mało takich sztuk, podczas gdy na Zachodzie spektakli tego typu powstaje bardzo wiele. Polskie teatry zajmują się raczej klasyką. Boją się opowiadać o tym co dzieje się wokół nas, bo świat jest trudny, nie zawsze kolorowy i ładny - dodaje Paweł Wodziński, autor scenografii i przekładu.

Na czym polega fenomen twórczości współczesnego dramaturga amerykańskiego - Erica Bogosiana? Na jego "Seks, prochy i rock'n'roll" wystawiany w łódzkim Teatrze im. Słowackiego, a od czasu do czasu gościnnie w Warszawie (w reż. Jacka Orłowskiego i z Bronisławem Wrocławskim) nie sposób dostać bilety. Podobna sytuacja jest z innym spektaklem Bogosiana - pt. "Talk Radio" również w reż. Orłowskiego i z Wrocławskim w roli głównej, którego premiera odbyła się w ubiegłym tygodniu w stołecznym "Studio".

- Młodzież, z którą rozmawiam twierdzi, że to co Bogosian przedstawia jest poruszające, bo dotyczy naszego życia, a jednocześnie jest atrakcyjnie napisane. Pokazuje pewne obrazki z naszego codziennego świata. Mówi: "Popatrzcie, tak żyjemy, taka jest codzienność". (...) Bohater jest szokującym spikerem, który swoich rozmówców przywraca do rzeczywistości, próbuje nimi potrząsnąć, mówić "wyrwij się z niemocy myślenia, zacznij myśleć sam za siebie, próbuj znaleźć swoją własną indywidualną drogę" - mówi Bronisław Wrocławski.

Wielka popularność spektakli, mówiących o tym co się dzieje wokół nas (choć często jest to szokujące i nawet nieprzyjemne) świadczy o tym, że bardzo się zmieniliśmy. Chcemy oglądać na scenie świat szary, smutny, trudny, ale - prawdziwy. Dosyć mamy tradycyjnych, pięknych, a przez to - sztucznych przedstawień.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji