Artykuły

Nie jesteśmy skandalistami

TOMASZ WYPYCH: Czy nie jest przypadkiem tak, że skandalizującą sztukę wystawia się, aby zdobyć pieniądze i popularność, a nie, by powiedzieć o czymś ważnym?

PAWEŁ ŁYSAK: Zdecydowanie nie! Atmosferę skandalu niepotrzebnie wywołali radni AWS. Postanowiliśmy stworzyć teatr, którego według nas w Polsce brakuje, a na który ludzie bardzo czekają. Teatr, który opisuje świat i rzeczywistość takimi, jakimi są naprawdę. Teatr w Polsce nakierowany jest na literaturę i coraz częściej zupełnie niepotrzebnie ucieka od życia. Prostytucja nieletnich, narkomani, brak miłości, zanik więzów między ludźmi poruszane w "Shopping and fucking" to problemy otaczające nas. Chcemy także pobudzić krajową dramaturgię, żeby Polacy zaczęli pisać dobre współczesne sztuki. W tej dziedzinie panuje regres, bo teatr uciekł od życia. Ile jeszcze można pisać sztuk historycznych?

- Ale czy o drastycznych sprawach trzeba mówić w drastyczny sposób? Czy Państwo także nie wpisujecie się we wszechobecne zło?

- Takie pytanie postawiliśmy sobie na początku pracy, mówiąc językiem "Gwiezdnych wojen": po której stronie mocy jesteśmy? Jasne, że "Shopping and fucking" i następna sztuka "Zbombardowani" są ostre, ale my w takim świecie żyjemy. Przechodzę Nowym Światem i widzę, jak sprzedawane są narkotyki. Pewnie podobnie jest w Łodzi na ul. Piotrkowskiej. Robiąc teatr społeczny, chodzi nam o to, by stać po stronie dobra. Cała nasza działalność ma służyć opisaniu świata i pobudzeniu dyskusji. Musimy pokazać cierpienie i udręczenie, aby skłonić ludzi do refleksji i zmienić nasz zwariowany zły świat.

Po 15 minutach spektaklu radni AWS w Warszawie nie chcieli dalej patrzeć, nie interesowało ich, o czym jest sztuka, ale jak jest wystawiona. I zażądali zdjęcia z afisza. Tym samym powiedzieli, że nie chcą tego świata oglądać i gardzą nim. Ale to jest ich problem. Chcą czy nie, świat z "Shopping" jest także ich światem, w którym także oni żyją. Nie chcemy epatować złem, ale pomóc wszystkim, którzy dostali się w jego sidła.

- W sztuce grają bardzo młodzi ludzie. Nie boi się Pan, że udział w spektaklu, w którym trzeba się do końca obnażyć i to nie tyle fizycznie, ale i psychicznie, zbyt mocno ich naznaczy? A do tego będzie się za nimi ciągnąć opinia skandalistów?

- Wiem, że ten spektakl wymaga ogromnego poświęcenia, otwarcia, osiągania stanów prawie ekstremalnych, ale powtarzam, to sztuka. Zadał pan pytanie z gatunku, czy pomagać narkomanom czy może udawać, że ich nie ma i separować młodych ludzi od zła? Odpowiedź jest chyba jasna. Przecież my angażujemy się w rodzaj misji, brzmi to górnolotnie, ale tak jest. Nie staramy się sprzedawać ludziom sztucznego, wymyślonego, dobrego świata, ale świat rzeczywisty, a ten bywa okropny i okrutny. Aktorzy grając swoje role musieli wejść w psychikę postaci, ale to dla nich kwietna szkoła rzemiosła, a także życia.

Zapuszczaliśmy się w niebezpieczne rejony, by oddać prawdę. Po pierwszym przeczytaniu byliśmy zszokowani, aktorzy w pierwszej chwili nie wiedzieli, czy chcą to grać? Zapuścić się w rejony ludzkiego zagubienia i beznadziei? Przez cały czas staraliśmy się pamiętać, po co to robimy. Aktor pracując nad taką rolą musi znaleźć pokłady brudu, które są w człowieku, w każdym z nas. Był pot, krzyk, śmiech, płacz i łzy.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji