Spotkanie dwóch światów
"Dzieci mniejszego Boga" to chyba jedna z najtragiczniejszych historii miłosnych, choć na drodze ku szczęściu kochanków nie staje ani rodowa waśń, ani matrymonialny kontrakt, jak to bywa w tragediach. Przeszkodą staje się kalectwo. Ona - Sara Norman, nie słyszy od urodzenia, język migowy jest dla niej jedynym i naturalnym sposobem komunikacji. Pochodzi ze świata ciszy. On - James Leeds, jest jej nauczycielem w szkole dla głuchych. Przebywa w świecie słyszących, gdzie myśl i uczucia wyraża się dźwiękami. Dzieląca ich odległość wydaje się ogromna, oni jednak rzucają życiu wyzwanie i decydują się na bliskość. Czy rodząca się miłość wytrzyma trud złączenia ich światów? Sztuka Medoffa wróciła na deski teatru Ateneum po siedmioletniej nieobecności. Czekała na nią publiczność. Dla ludzi głuchych to może jedyna okazja zobaczenia na teatralnej scenie problemów często im bliskich. Jest to zarazem przedstawienie ważne, bo podejmuje temat prawie nieobecny w kulturze, temat trudny i niewygodny. Spektakl porusza sprawę miejsca ludzi niesłyszących w społeczeństwie, wywołując wciąż aktualne pytanie czy nie są oni pomijaną milczeniem mniejszością? Próbuje przy tym określić kondycję egzystencjalną i psychologiczną ludzi głuchych, robiąc to w sposób sugestywny i wiarygodny. Udaje się to w wielkiej mierze dzięki znakomitej roli Marii Ciunelis, grającej Sarę. Aktorka świetnie posługuje się językiem migowym i bez użycia mowy tworzy postać wyrazistą, bogatą emocjonalnie, której nieme przeżycia wydają się podwójnie wzruszające. Reżyser swobodnie porusza się w czasie zdarzeń i scenicznej przestrzeni spektaklu, stosując liczne skróty narracyjne. Daje to ciekawy efekt, jak gdyby przeniesienia na scenę techniki filmowego montażu. Dzięki temu zabiegowi sztuka trzyma się w dobrym tempie nie tracąc czytelności. Plastycznie spektakl jest bardzo skromny. Scenografia podkreśla, że ważne jest to, co widać albo to, czego nie można usłyszeć. Barwne dekoracje byłyby niepożądaną, rozpraszającą konkurencją dla ciszy.
Przedstawienie jest w całości "dwujęzyczne". Dialogom towarzyszy na migi tłumaczka. To piękny ukłon realizatorów w stronę widzów niesłyszących. Ich obecność na sali tworzy szczególną atmosferę i jakimś niezwykłym rezonansem wzmacnia wymowę sztuki. Oto we wspólnym teatralnym przeżyciu spotykają się ludzie świata ciszy i ludzie świata dźwięków. Czy teraz będą mogli lepiej się zrozumieć?