"Dzieci mniejszego Boga" w Ateneum
Nowy sezon teatralny proponuję rozpocząć od remanentu z minionego. Dopiero teraz obejrzałem w Teatrze Ateneum inscenizację "Dzieci mniejszego Boga" Marka Medoffa w reżyserii Waldemara Matuszewskiego. Tytuł ten dobrze się zapewne kojarzy z filmem, który, jeśli pamiętam, tłumaczony był jako "Dzieci gorszego Boga" - obsypany nagrodami, w tym Oskarem za główną rolę kobiecą dla głuchoniemej aktorki. Tym razem mamy do czynienia z tym samym tworzywem dramaturgicznym, lecz całkiem inną dziedziną sztuki.
Teatr dysponuje niejako z założenia bardziej szczerym i bezpośrednim kontaktem z odbiorcą - widzem. Nabiera to zasadniczego znaczenia w przypadku sztuk psychologicznych, intymnych. A taką niewątpliwie są "Dzieci mniejszego Boga". To przede wszystkim opowieść o trudnym uczuciu głuchoniemej dziewczyny i jej nauczyciela szkoły specjalnej. Ale tak jak napisałem przy okazji filmu, jest to również analiza trudności w porozumieniu się między ludźmi i wbrew pozorom nie chodzi tu tylko o to, że jedno mówi, a drugie - nie. To także kwestia równości ludzi i jednakowego traktowania, umiejętności zrezygnowania z cząstki siebie, by być z drugim człowiekiem. I właśnie na scenie dramat ten nabiera znacznie większej ostrości i wiarygodności. Dzieje się tak przede wszystkim za sprawą Marii Ciunelis, która tak doskonale wcieliła się w postać Sary Norman, łącząc w jedno w tej postaci pewną ostrość i drapieżność z miękkością i wrażliwością.