Artykuły

"Takie były zabawy, spory w one lata..."

Po Norwidzie, po Fredrze teraz Mickiewicz. Tak by się to z pozoru mogło wydawać. A przecież to nie mechaniczna rytmika zjawisk podobnych, nie nawyk inscenizatorski. Już samym faktem trójdzielności swego przedsięwzięcia podkreśla Adam Hanuszkiewicz jego wyjątkowość. Jest ona zgodna z odczuciem powszechnym, stąd tez i powszechne zainteresowanie premierą w teatrze Narodowym...

"Mickiewicz - Część I" mówi o czasach filomacko-filareckich, traktuje o młodości wieszcza, o której on sam pisał, że "górna i durna". Oba określenia rezonują w tym przedstawieniu, co całe w nastrojach z Byrona, w szaleństwach z Tassa, w chmurach Roisdaela, acz ze wszystkich tych obcości polska rzeczywistość wygląda i skrzeczy. Na scenie nie ma jeszcze Konrada, a i Gustaw bardzo jeszcze ariostyczny, cierpienia miłosne niemal mu się chwilami mylą z cierpieniami narodu. Można by zresztą rzec, iż w myślowym wywodzie tego widowiska proces dojrzewania poety niezbyt interesuje Hanuszkiewicza - uwiódł go raczej zwodniczy czar archiwów, z których wydobywa w światło reflektorów rozliczne cymelia, układa z nich dramatyczny rejestr faktów, kronika sentymentów przewodnik po czasie minionym.

Głównego bohatera już w pierwszej sekwencji widowiska obdarzył deklaracją wiary ("Powitanie Jana Czeczota jako członka Towarzystwa Filomatycznego"), by pokazać mu spektakl zamknąć akcentem raczej werbalnym - inwokacją do obrzędu "Dziadów*, czyli do zapowiedzianego tryptyku części kolejnej. Tak więc coś mi się zdaje, iż dopiero znajomość pełnego trój-dzieła pozwoli nam uchwycić i zrozumieć jego wewnętrzne rytmy, gradacje, konsekwencje...

Czekając na to, zachwycajmy się już dziś migotliwością zestawień tekstowych, finezją ujęć sytuacyjnych w "Części I". Prolog widowiska rozgrywa Hanuszkiewicz jakby w auli Uniwersytetu Wileńskiego. Zaniewska i Chwedczuk zabudowali mu scenę amfiteatralnym spiętrzeniem ławek, górą ocieniają je biblioteczne szafy, dołem aula przechodzi w plan widowni, widzowie stają się jak gdyby uczestnikami filomackiej biesiady: Mackiewicz, Zan, Czeczot zwierzają się nam ze swych planów i marzeń, dzielą się wrażeniami z młodzieńczych lektur.

Biesiada literacka przeistacza się w bachiczny chaos Improwizacji; studenci wzięli na się kostiumy anielic i lucyferząt,wolteriańskie omamienia młodego Mickiewicza nadają ironiczny cudzysłów całej tej zabawie. Przenosi się ona potem w plener: filarecka majówka, z pieśniami na cześć nadobnej Feli. Już tylko i eden skok od recamierki, na której leniwie rozciągnięta pani Karolina Kowalska; już tylko jedno westchnienie dzieli Adama od Maryli.

A potem "bywaj dziewczę zdrowe, ojczyzna mnie woła...", Związek Patriotyczny, cień Nowosilcowa pada na Wilno, zbliża się tragiczna noc Dziadów, noc wielkiego rozrachunku sumień. Ale to już nie będzie czas "górny" i "durny", to już będzie kolejny wiek - wiek klęski...

Ta "Część I" dwóch ma bohaterów - Mickiewicza i zbiorowość filomacką. Powiedziałem już wyżej, iż Hanuszkiewicz nie ułatwił odtwórcy Mickiewicza zadania, gdyż nie zaprojektował mu wyraźniejszej dramaturgii roli. Może dlatego Daniel Olbrychski jest w swej grze jakby psychicznie niezborny, zwłaszcza sceny serio rażą pewną sztucznością ("improwizowana" deklamacja "Ody do młodości"!), szczęściem sekwencje liryczno-miłosne i humorystyczno-obyczajowe prowadzi artysta iście brawurowo, balladę "To lubię" mówi z prawdziwym polotem! Ze studenckiej zbiorowości wyróżniłbym przede wszystkim Krzysztofa Kolbergera, z wdziękiem i prawdziwą poetycznością kreuje on odpowiedzialną rolę Tomasza Zana. Prostotą swej gry ujmuje także Marcin Sławiński jako filomata Chlewiński, dowcipnie przeistaczając się w nastrojowego Apolla ze scen Improwizacji - wtórują mu w nich godnie Wojciech Brzozowicz i Zdzisław Latoszewski. Całość zresztą studenckiego planu wyrównana, pełna temperamentu, swady, lekkości.

I jeszcze dwie wycyzelowane miniaturki: Jolanta Lothe jako Pani Kowalska - rólka kokietliwa, aktorstwo figlarne, całość wielce smakowita. Władysław Krasnowiecki jako Anioł Wygnany - kilka zaledwie wersów, jedno przejście przez scenę, a jakże pełna wybrzmień była ta sekwencja: Człowieku, gdybyś wiedział, jaka twoja władza".

Czekajmy teraz na "Dziady".

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji