Artykuły

Test na miłość

"Fantom" w reż. Ingmara Villqista w Teatrze Śląskim w Katowicach. Pisze Henryka Wach-Malicka w Dzienniku Zachodnim.

Fantom to był jedyny dramat Ingmara Villqista, którego autor jeszcze nie reżyserował. Teraz ma to już za sobą.

Przedstawienie na Scenie w Malarni Teatru Śląskiego potwierdza tezę, że twórca sztuki często wydobywa z niej to, czego inni nie umieją albo nie chcą dostrzec. W przypadku "Fantomu", którego tekst Villqist nieco zmienił dla potrzeb katowickiej realizacji, takim elementem naddanym przez reżysera jest miłość. Dobra, wyrozumiała i - mimo wszystko - budująca. I to głównie ze strony mężczyzny, który potrafi unieść wiele, by sprostać nieszczęściu towarzyszki życia.

Skrajność uczuć

Pulsujący rytm spektaklu opiera się na krańcowych emocjach pary głównych bohaterów - chwilach pogodnego spokoju (może nawet szczęścia) i momentach zagrożenia, w których frustracja Evre bierze górę nad jej dążeniem do akceptacji problemu. Evre, to można zdradzić potencjalnym widzom, pragnie bowiem dziecka, choć natura nie daje jej szansy. Pragnie dziecka w chory, obsesyjny sposób, który mógłby zrujnować jej relacje z mężem. Nie rujnuje, bo Eugen ma odwagę stawić czoła udręce żony i przechodzić wspólnie z nią przez piekło macierzyńskiego niespełnienia.

Półtorej godziny przedstawienia rozpisane zostało przez Villqista jak utwór muzyczny, z mocnym akcentem na kontrapunktową zbieżność wątków w scenie rytualnej zagłady urojeń Evre. Przestrzeń sceny teatralnej staje się w katowickim spektaklu przestrzenią sceny życia. Bohaterowie odgrywają przed sobą role matki i ojca, rozwiązują nieistniejące problemy i kłócą się na wyimaginowane tematy wychowawcze. Ale nie ma w tych dialogach fałszu ani ironii, choć jest przecież udawanie. Tę zmowę pozorów, toczoną we wspólnym bólu, ktoś musi jednak przerwać...

"Fantom" w Teatrze Śląskim wzrusza i przejmuje prawdą zachowań postaci, podkreślaną grą świateł i muzyką, urywaną nagle i nieoczekiwanie, przed kolejną ważną kwestią. Ciężki od emocji, gęsty klimat spektaklu tworzą aktorzy, poruszający się w delikatnej materii uczuć subtelnie i bez niemądrych znaków dawanych publiczności.

Ciężar milczenia

Violetta Smolińska jako Evre udanie portretuje desperację kobiety miotanej sprzecznymi uczuciami i oczekiwaniem na cud. Tylko w kluczowej scenie spektaklu nadekspresja aktorki brzmi obco i nie konweniuje z nakreślonym wcześniej portretem osoby zamkniętej w sobie i nieskorej do obnażania lęków. Wielkie brawa należą się Marcinowi Szaforzowi, który stworzył w roli Eugena znakomitą, przejmująco smutną postać; bardziej z milczenia zresztą niż ze słów. Cierpliwy, zmęczony i upokorzony mężczyzna, szczerze oddany żonie, a pokazany bez czułostkowości i dramatycznych gestów - to bardzo trudno zagrać. Marcinowi Szaforzowi udaje się w każdej minucie.

Drugi plan

Równie przemyślane, choć pozostające w opozycji do innych wystawień tej sztuki są postaci drugiego (?) planu. Doktor Jerg, w interpretacji Andrzeja Dopierały, zaskakuje bezwzględnością i szorstkością, ale jego zachowanie idealnie kontrastuje z ciepłem Eugena. Jest w tej roli tajemnica, ale jest też determinacja, która wydaje się być jedynym wyjściem z kryzysowej sytuacji. Pomiędzy tą trójką postaci rozgrywa się swoisty mecz emocjonalny, w którym nie bez znaczenia są wydarzenia sprzed lat. Nie mówi się o nich wprost i nie wie o nich Karla - czwarta uczestniczka misterium powrotu do normalności. Gabriela Frycz znakomicie wygrała obcość młodziutkiej bohaterki, dając jej dziecięce ciepło i ufność, ale i kłujące poczucie pozostawania poza nawiasem zdarzeń. W nieoczekiwanym zakończeniu spektaklu może to ona jednak przejmie pałeczkę porzuconą przez innych. Mamy o czym myśleć!

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji