Artykuły

Szalone nożyczki

Wizyta u fryzjera może zaprowadzić do kryminału. W jaki sposób - należy przekonać się osobiście, zasiadając na widowni Dużej Sceny Teatru Polskiego, a nie pożałujecie państwo.

Jest brzytwa nożyczki, krew i na czerwono zabrudzone rękawiczki - niby nic szczególnie dziwnego w salonie fryzjerskim, gdzie się strzyże i goli, ale kiedy do tego dochodzi jeszcze trup, sprawa zaczyna się komplikować. Mimo tragicznego zdarzenia, historia pewnego morderstwa opowiadana przez szóstkę aktorów Teatru Polskiego w Bielsku-Białej, w spektaklu "Szalone nożyczki" jest całkiem zabawna, bo z komedią kryminalną mamy tu do czynienia. I warto zaznaczyć, że zabawa dla publiczności w przypadku tego przedstawienia nie polega jedynie na biernym przypatrywaniu się perypetiom scenicznych bohaterów, wprost przeciwnie, publiczność aktywnie uczestniczy w tym interaktywnym spektaklu. W jaki sposób - należy przekonać się osobiście, zasiadając na widowni Dużej Sceny Teatru Polskiego, a nie pożałujecie państwo. Zdradzanie mechanizmu, w jaki włącza się publiczność w spektakl, tylko popsułoby świetną zabawą, polegającą na licznych zaskakujących sytuacjach. Jedno jest pewne: spektakl szykuje się na przebój sezonu.

Salon fryzjerski "Szalone nożyczki" jest bardzo "stylowy", kolorystyką i akcesoriami przypomina tandetny, plastikowy świat "Spice Girls", choć zupełnie inna muzyka towarzyszy przedstawieniu, bardziej przypominająca przeboje lat 70. i Disco Polo. Odpowiadająca charakterowi i estetycznym zamiłowaniom zatrudnionych w salonie fryzjerów scenografia, jest zasługą Edyty Dudy, grającej w tym przedstawieniu pracownicę salonu, Barbarę Markowską. To już druga po "Wiśniowym Czadzie" i zdecydowanie udana realizacja scenograficzna aktorki, która właśnie kończy studia plastyczne na Filii Uniwersytetu Śląskiego w Cieszynie.

Udana jest także rola fryzjerki - Edyty Dudy, osoby może nie najbardziej inteligentnej, za to sprytnej, twardej i zdecydowanie wiedzącej, o co jej w życiu chodzi oraz w jaki sposób można to osiągnąć, wykorzystując niewątpliwe atrybuty ciała. W pracy towarzyszy jej właściciel "Szalonych Nożyczek", Tolo. Postać fryzjera nosi wszystkie znamiona zniewieściałego nieco przedstawiciela tego zawodu i zarazem mniejszości seksualnej, jednak w wykonaniu Tomasza Drabka jest to fantastycznie zabawny, barwny osobnik "kochający inaczej", pozbawiony przy tym skazy zwykłych w takich rolach "pedalskich" przerysowań. Duże brawa; to kolejna bardzo dobra - po Carmanchelu w "Zielonym Gilu" i Klakierze w "Smurfach, czyli Gargamelu złapanym" - rola aktora, który poprzez adepturę w Teatrze Polskim w Bielsku Białej dochodzi do profesjonalizmu w tym zawodzie.

W "Szalonych Nożyczkach" świetnie bawią publiczność także "dożywtoni" - policjant z Kopydłowa, a tu również funkcjonariusz Komendy Miejskiej Policji w Bielsku-Białej - Łukasz Żurek, krakowski aktor na gościnnych występach, oraz grający zimnego drania Jerzy Dziedzic. Rafał Sawicki, drugi z policjantów tropiących mordercę, nie ma w tym spektaklu za wiele do roboty, a Bożena Germańska jako posłowa Dąbkowa jest tradycyjnie "bardzo teatralna".

Sztukę szwajcarskiego pisarza Paula Pörtnera robiącą od 20 lat karierę na amerykańskich scenach, przeniósł do Warszawy i Łodzi, a obecnie do Bielska-Białej Marcin Sławiński, który - żeby otrzymać licencję na reżyserię spektaklu - poddał się szkoleniu w USA. Przedstawienie jest barwne i wesołe, a o to chodzi w komedii. Na szczęście, reżyser nie przesadził w adaptacji realiów do warunków lokalnych, więc Bielsko, Kozy i Straconka, pojawiające się w spektaklu nie drażnią, a oswajają kryminalną intrygę.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji