Artykuły

Wyrafinowane erotyczne igraszki w Norblinie

Scena Prezentacje Romualda Szejda celuje w małych formach. Wiadomo też, że można tu zobaczyć najlepszych warszawskich aktorów, angażowanych do sztuki na zasadzie impresaryjnej. Najnowsza premiera "Niecierpliwość zmysłów" - to jedno i drugie.

Szejd pokazuje w ciągu jednego wieczoru XVIII-wieczny dialog Crebillona-syna "Nic i chwila" i o 150 lat późniejszą sztuczkę jego rodaka, Jules Renarda "Gry małżeńskie". Istotą obu sytuacji jest flirt i gry słowne, kamuflujące erotyczne napięcie i czysto zmysłowe podniecenie. Nie ukrywam, że z dwóch par: Maria Pakulnis - Bogusław Linda (Crebillon) i Adrianna Biedrzyńska - Cezary Pazura, wolę pierwszą. Choć i tak wielką przyjemnością jest oglądanie, jak aktorzy znani szerokiej publiczności raczej z filmu, świetnie sobie radzą na scenie.

Crebillon znany jest polskim czytelnikom z powiastki wschodniej "Sofa". "Noc i chwila" to utwór wcześniejszy; są w nim echa Marivaux i zapowiedź "Niebezpiecznych związków" de Laclos. Ta szermierka słowna hrabiego i margrabiny, w znakomitym przekładzie Barbary Grzegorzewskiej, rozegrana jest przez aktorów po mistrzowsku. Nad buduarem unosi się aura zepsucia, herezji, seksualnego wyrafinowania, które nie znosi pośpiechu. Czym innym są czyny, czym innym - słowa. Cudownie bogate kostiumy Zofii de Ines grają równie dobrze jak aktorzy. Dokonuje się bowiem przed oczyma widzów powolny strip-tease, akcja przenosi się nieuchronnie w stronę łoża, które już o siódmej rano będzie idealnie posłane. Aktorzy wygrywają każdy niuans słowny, nie stroniąc od śmiałych gestów, zachowując przy tym ironię i dystans oryginału.

Wiek XIX i początek XX to całkiem inny klimat. Tu erotyczne fantazje mają daleką drogę do spełnienia - pozostaną zatem w sferze słów i wymownych spojrzeń. Pazura i Biedrzyńska grają bowiem ledwie połówki "idealnych" par małżeńskich. Nad ich rozmową w salonie cały czas ciąży świadomość obecności za drzwiami dobrego męża i poczciwej żony. Teoretyzowanie na temat zdrady, przygody, ucieczki w nieznane, skonfrontowane z rzeczywistością, musi ponieść sromotne fiasko, obnażyć tchórzostwo, zniewolenie konwenansem. Dramatopisarstwo Renarda, który mienił się wiernym obserwatorem życia i swego czasu, stanowił filar awangardowego teatru Antoine'a w Paryżu, przypomina nieco sztuki Zapolskiej, ma coś z "Panny Julii", acz bez strindbergowskiego radykalizmu. Zaciekawia, ale zostawia rozczarowanie. Cały jednak wieczór teatralny będę wspominać jak najmilej.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji