Artykuły

O niemieckiej ucieczce w niepamięć

"Pasażerka" w reż. Davida Pountney'a w Teatrze Wielkim - Operze Narodowej w Warszawie. Pisze Temida Stankiewicz-Podhorecka w Naszym Dzienniku.

Na zalanym słońcem pokładzie luksusowego statku przemierzającego ocean, pośród wytwornego towarzystwa, znajduje się niemieckie małżeństwo, Lisa i Walter. Płyną do Brazylii, gdzie Walter ma objąć placówkę dyplomatyczną. Lisa jest piękną kobietą, darzoną wielkim uczuciem miłości przez swego męża. Spokój psychiczny, niezależność materialna, zdrowie, dobry wygląd, ciekawa podróż, urocze widoki sprawiają, że ten rozsłoneczniony pokład jest niczym raj na ziemi. I oto nagle ten "rajski" porządek zostaje zakłócony przez pojawienie się tajemniczej pasażerki. Tak zaczyna się pierwszy akt opery "Pasażerka" w Operze Narodowej.

Owa nieznajoma wzbudziła w Lisie strach. Przywołała bowiem pamięć o jej niechlubnej przeszłości w czasie wojny, kiedy to była nadzorczynią SS w obozie koncentracyjnym Auschwitz. Nieznajoma bardzo przypomina więźniarkę obozową, Polkę, Martę. Minęło piętnaście lat od zakończenia wojny. Według Lisy, to niemożliwe, Marta nie mogła przeżyć karceru, gdzie Lisa ją karnie skierowała. Z karceru nikt żywy nie wychodził. A jednak...

Walter, dowiedziawszy się o wojennej przeszłości Lisy, jest zbulwersowany, ale tylko dlatego, że to może zaszkodzić jego karierze zawodowej. Lisa wyjaśnia, że jako patriotka robiła to dla dobra ojczyzny. Nie widzi w tym nic złego i nie poczuwa się do winy. I tu padają znamienne słowa Waltera: "Moja biedna dziewczynka, ile przecierpiałaś". Po czym zabiera ją na tańce. "Bo każdy ma prawo zapomnieć wojnę... Czas zmył wszystko" - powiada. A jeśli tak, to nie ma żadnego problemu, nadal można się bawić, być szczęśliwym i nie poczuwać się do żadnej odpowiedzialności. Bo skoro nie ma winy, to nie może być też kary. A więc kat obiera sobie status ofiary. Wstrząsające.

Główne przesłanie opery ma charakter stricte polityczny: istnieje wyraźna tendencja do zrzucania winy za wojenne zbrodnie z kata na ofiarę i usunięcia z pamięci wszystkiego, co dziś niewygodne. A jeśli jest wymazane z pamięci, można uznać, że to w ogóle nie istniało. Tak wygląda mechanizm fałszowania historii. Przywołana po wielu latach "Pasażerka" okazuje się w swej wymowie nadal aktualna.

Libretto autorstwa Aleksandra Miedwiediewa wprawdzie oparte jest na powieści Zofii Posmysz, ale znacznie odbiega treściowo od oryginału. Sama historia "Pasażerki" bazującej na osobistych doświadczeniach obozowych autorki jest bogata. Rzadko się zdarza, by utwór pisarza odżywał po latach, za każdym razem w innej formie. Najpierw autorka napisała "Pasażerkę" jako słuchowisko radiowe, potem jako spektakl Teatru Telewizji, następnie scenariusz filmu Andrzeja Munka dokończony przez Witolda Lesiewicza, bo Munk zginął w wypadku samochodowym. I wreszcie, w 1962 r., "Pasażerka" ukazała się jako powieść.

Sześć lat później zainteresował się tą książką Mieczysław Weinberg, urodzony w Warszawie kompozytor żydowskiego pochodzenia, który w 1939 roku uciekł przed Niemcami do Związku Sowieckiego, zamieszkał w Moskwie i tam pozostał do śmierci w 1996 roku. Kiedy w 1968 roku napisał operę "Pasażerka", okazało się, że nie można jej wystawić w ZSRS, bo tematyka obozowa może się kojarzyć z łagrami sowieckimi.

Po ponad czterdziestu latach odnaleziona i wyreżyserowana przez brytyjskiego reżysera Davida Pountneya "Pasażerka" miała swoją prawdziwą prapremierę na festiwalu w austriackiej Bregencji. Teraz odbyła się polska premiera tego dzieła. To chyba jedyna opera ukazująca zbrodniczą działalność Niemców, mającą na celu zagładę ludzi różnej narodowości w niemieckim obozie Auschwitz.

"Pasażerka" jest dziełem pod każdym względem udanym. Zarówno muzycznie, wykonawczo, jak i inscenizacyjnie. Może muzyka Weinberga jest za bardzo ilustracyjna, ale znakomicie, bez patosu oddaje tragizm opowiedzianej historii. Dyrygent Gabriel Chmura trzyma mocną ręką całą stronę muzyczną spektaklu, wydobywając z partytury Weinberga elementy emocjonalne, a nawet liryczne. Świetne są solistyczne wykonania śpiewaków oraz brzmienie chóru pełniącego tu funkcję komentatora zdarzeń na wzór dramatu antycznego. Opera śpiewana jest w wersji wielojęzycznej, występują w niej artyści różnych narodowości, co ma odzwierciedlać wielonarodowościowość więźniów w Auschwitz.

Narracja prowadzona jest z punktu widzenia nie ofiary, lecz kata, czyli Lisy. Jej postać świetnie oddaje Agnieszka Rehlis, znakomicie łącząc stronę wokalną z aktorską. A to niełatwe zadanie, bo partytura jest dość skomplikowana, wymaga sporej koncentracji. Rehlis prowadzi postać Lisy przez jej rozmaite stany psychiczne i emocjonalne. Kim innym jest w obozie jako nadzorczyni, a kim innym na statku. Świetnie, chwilami wręcz przejmująco partię Marty prowadzi Elena Kellessidi. Niebywale dramatyczna aktorsko jest Svetlana Doneva jako Katia. Wyraziście rysuje postać Tadeusza Artur Ruciński i donośnie wybrzmiewa Roberto Sacca jako Walter. Cały zespół jest dobrze przygotowany i widać, że śpiewacy rozumieją muzykę, którą śpiewają, identyfikują się z jej charakterem.

Znakomita jest też inscenizacja łącząca konwencję realistyczną ze skrótem metaforycznym i pokazanie całości w tzw. konstrukcji wertykalnej z trzema wyodrębnionymi planami, ułożonymi pionowo, które czasami spotykają się ze sobą, a nawet w kilku scenach przenikają. Na samej górze w jasnych barwach widnieje statek, ów "rajski" świat. Na dole zaś przywoływana w retrospektywie rozciąga się rzeczywistość piekła Auschwitz, wszystko w ciemnej kolorystyce. To dwa różne światy wartości. A w środku, pomiędzy tymi dwoma planami, znajduje się chór. Ogromny, dominujący nad całą scenografią biały komin statku przy wyciemnionych światłach jawi się niczym komin krematorium. Doskonała praca świateł, duży artyzm.

Natomiast nie jestem zachwycona librettem. Nie widzę też potrzeby wokalnego epilogu w wykonaniu Lisy, a słowa: "nie ma przebaczenia - nigdy", jakoś nie przemawiają do mnie. Owszem, pamięć - tak. Koniecznie. Ale to nie to samo, co brak przebaczenia.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji