Artykuły

Boli mnie historia polskich bohaterów

- Mam nadzieję, że przedstawienia na podstawie"Naszej klasy"będą przeżyciami, które pozwolą osiągnąć rodzaj katharsis. To nie znaczy, że wszystko mamy z siebie wyrzucić. Mamy raczej uwolnić w sobie miejsca na nowe przemyślenia i spojrzenie na tę sprawę - mówi TADEUSZ SŁOBODZIANEK, dramaturg, reżyser i dyrektor Teatru Na Woli w Warszawie.

Laureat tegorocznej Nike, Tadeusz Słobodzianek drąży problemy zbrodni, winy, relacje między oprawcami i ofiarami.

Jak to się stało, że pana dramat miał światową prapremierę w londyńskim National Theatre?

- Nie czytała pani na forach? Zgłosiła się do mnie Światowa Rada Mędrców Syjonu i zaproponowała napisanie sztuki, w której oszkalowałbym dobre imię Polaków, w zamian za co obiecali jej wystawienie w Londynie, Teatrze Cameri w Tel Awiwie i jeszcze na kilku światowej sławy scenach. Żebym mógł wystawić sztukę w Warszawie, zaproponowali mi dyrekcję Teatru Narodowego, na co się nie zgodziłem, bo szanuję dyrektora Jana Englerta. Skończyłem zatem jako szef Teatru na Woli. Wyznaczyli też reżyserów. W Londynie - Irańczyka Bijana Sheibaniego, a w Warszawie - Słowaka Ondreja Spisaka. Cóż było robić? Kupiłem zeszyt w kratkę i zacząłem pisać.

O czym chciał pan opowiedzić w "Naszej klasie"? O antysemityzmie?

- Dotyka mnie polski katolicyzm i wyhodowany przezeń antysemityzm, który jest szczególny, bo jest to moralność Kalego oparta o system pomówień i fobii. Boli mnie splątana historia polskich bohaterów i zdrajców, ale też współczesna mentalność Polaków, która cofa się do epoki średniowiecza.

Nie chcę oskarżać czy wartościować, kto jest dobry, a kto zły, bo nie wiem. Wolę o to pytać i tą udręką dzielić się z czytelnikiem. W moich fikcyjnych bohaterach, których historie są inspirowane prawdziwymi losami, drążę problem zbrodni i winy. Fascynuje mnie relacja między oprawcą i ofiarą właśnie - to było impulsem, który pozwolił mi ten dramat napisać.

Dlaczego zajął się pan tematem Jedwabnego?

- To fundament współczesnej historii Polski. Tym bardziej dziś, kiedy obserwujemy absurdalną manipulację polityką historyczną, której próbują dokonywać nieuki. Mówię w dramacie o czymś, co paradoksalnie bardziej czyni nas ludźmi tragicznymi, a nie wyimaginowanymi herosami, którzy wygrali Powstanie Warszawskie i podejmowali zawsze szlachetne decyzje.

Jaką rolę ma spełniać opowiadanie o tym w teatrze?

- Mam nadzieję, że przedstawienia na podstawie tego dramatu będą przeżyciami, które pozwolą osiągnąć rodzaj katharsis. To nie znaczy, że wszystko mamy z siebie wyrzucić. Mamy raczej uwolnić w sobie miejsca na nowe przemyślenia i spojrzenie na tę sprawę. Aktorzy angielscy, którzy grali w tym dramacie, pisali mi w listach, że sztuka zmieniła ich życie, przestali patrzeć na świat w kategoriach dobry - zły, a zaczęli szukać przyczyn, dlaczego ludzie w ekstremalnych sytuacjach zachowują się tak, a nie inaczej. Chcę postawić widza w sytuacji moich bohaterów i zapytać go, co by zrobił? Czy też wziąłby kamień i rozbił koledze głowę tylko dlatego, że inny kolega, który był zdrajcą, jego wskazał jako zdrajcę? Chcę serio porozmawiać o Polsce, bo ona bardziej niż kiedykolwiek takiej rozmowy potrzebuje.

A jakie znaczenie ma dla pana objęcie dyrekcji Teatru na Woli?

- Tu za czasów Tadeusza Łomnickiego powstały wybitne spektakle. Prapremiera "Do piachu" Różewicza, która w końcu lat 70. wywołała dyskusję o spuściźnie II wojny światowej. "Gdy rozum śpi" Andrzeja Wajdy, "Przedstawienie Hamleta we wsi Głucha Dolna" w reżyserii Kazimierza Kutza oraz "Amadeusz" Romana Polańskiego - prapremiery wybitnych tekstów, które były doskonale wyreżyserowane i grane. To tradycja, która zobowiązuje. Marzy mi się, by zagrać tu "Fausta" czy "Kupca weneckiego" w nowych przekładach, ale przygotowanie tego wymaga ciężkiej pracy. Nie chcę robić teatru autorskiego. Wiem z doświadczenia, że kiedy autor sztuki jest jednocześnie jej reżyserem, źle się to kończy.

NOWA ODSŁONA

"Nasza klasa" - spektakl, który otworzy sezon w Teatrze Na Woli - to historia o przyjaciołach z lat szkolnych, którzy podczas wojny stają się wrogami. Spektakl reżyseruje Ondrej Spiśak, na scenie: Dorota Landowska, Robert T. Majewski, Przemysław Sadowski. Tadeusz Słobodzianek zapowiada, że w repertuarze znajdzie się także komedia Michała Walczaka "Amazonia", którą wyreżyseruje Agnieszka Glińska. W obsadzie: Agata Wątróbska, Patrycja Soliman, Maciej Zakościelny. Trzecią premierą będzie "Allegro moderato" Szymona Bogacza w reżyserii Krzysztofa Rekowskiego - rzecz o kobiecie, która z perspektywy katastrofy podsumowuje swoje życie. W roli tytułowej wystąpi Aleksandra Popławska.

NASZA KLASA - Tadeusz Słobodzianek. Reżyseria: Ondrej Spisak I Obsada: Dorota Landowska, Robert T. Majewski. Teatr Na Woli w Warszawie. Premiera: 16 października.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji