Artykuły

Mit Wierszalina

Prawie każdy, kto traktuje Pana Boga poważnie i próbuje, co więcej, tej powadze dać wyraz, prędzej czy później doczekuje miana ohydnego poganina.

Nie potrzeba wielkiej przenikliwości, by przewidzieć, iż dramat Tadeusza Słobodzianka "Prorok Ilja" wywoła całą masę kontrowersji i zażartych sporów.

Pierwsza z cyklu takich rozmów odbyła się natychmiast po telewizyjnej premierze spektaklu. Wzięli w niej udział: znany pisarz Sokrat Janowicz oraz mniej nieco znany były poseł reprezentujący w byłym parlamencie mniejszość białoruską.

Poseł, jak przystało na posła, bronił swych wyborców. Twierdził mianowicie, że ludność białoruska została przez Słobodzianka przedstawiona w niekorzystnym świetle, ponieważ - po pierwsze białoruscy chłopi przed wojną ubierali się inaczej, po drugie, aż tak to oni nie przeklinali. Ponieważ poseł nie miał zastrzeżeń do faktu skądinąd dla sztuki zasadniczego, to znaczy do okoliczności, iż białoruscy chłopi zamierzają w dramacie ukrzyżować samozwańczego Proroka, należy domyślać się, iż krzyżowanie samozwańczych proroków to był na tamtych ziemiach powszechny, codzienny, zgodny z realizmem obyczaj.

Otóż tłumaczenie komukolwiek, iż dramat Słobodzianka - pomimo historycznych odniesień - nie jest dramatem realistycznym, nieco poraża swą banalnością. W ogóle nigdzie nie jest powiedziane, że realizm jest, a w każdym razie musi być fundamentalną cechą rzeczywistości. Wydarzenia, które miały miejsce w latach 30. na Białostocczyźnie, to jest klasyczny przypadek, kiedy - jeśli można tak rzec - świat oddala się od rzeczywistości. Jak u Szekspira - świat wypada z normy, a jak pamiętam (a pamiętam dobrze) dawne rozmowy ze Słobodziankiem, Wiliam Szekspir był dla niego pisarzem dosyć ważnym.

Po tym zresztą - że pozwolę sobie ukuć zręczną formułę - można odróżnić amatora od zawodowca, grafomana od pisarza, że pierwszy wymyśla osobliwe historie i ze swadą je opisuje, drugi zaś umie dostrzec rzeczywiste zapaści w realności świata i próbuje w wielkim trudzie im sprostać. Tadeusz Słobodzianek niemal już jako osesek (jeśli kiedykolwiek był oseskiem) czuł dramaturgiczne sekrety i moce kryjące się w wierszalińskich historiach. I od wczesnej młodości z zadziwiającą a nawet może niekiedy zatrważającą konsekwencją szykował się do tego tematu.

Plan życiowo artystyczny, długofalowy, konsekwentny i zakładający w dodatku widzialne spełnienie, mało komu udaje się zrealizować. Słobodziankowi się udało. Ale zapłaci wysoką cenę. Już jest mu przyprawiana gęba oszczercy, bluźniercy i językowego ordynusa.

Inna rzecz, że prawie każdy, kto traktuje Pana Boga poważnie i próbuje, co więcej, tej powadze dać wyraz, prędzej czy później doczekuje miana ohydnego poganina.

O bohaterach "Proroka Ilji" można powiedzieć, że jest to gromada niedomytych, plugawie się wysławiających, niewłaściwie z punktu widzenia realizmu odzianych i niczego ze Słowa Bożego nie pojmujących barbarzyńców.

Ale można też o nich powiedzieć, iż właśnie Słowo Boże pojmowane i doznawane jest przez nich z taką dojmującą bezpośredniością, iż swoiście u wzniosła całe ich, istotnie kiepskie, ziemskie bytowanie.

Przecież wszystko co czynią, czynią z rozpaczy przeciw nędznemu porządkowi ziemskiemu. Oczywiście z takich rozpaczy rodziły się wielkie zbrodnie ludzkości. Ale u Słobodzianka do zbrodni nie dochodzi. Więcej, w tym dramacie, o którym się mówić będzie, że jest czarny, wulgarny, pesymistyczny i bluźnierczy, nie ma ani jednej negatywnej postaci. Prorok Ilja - przynajmniej tak to zostało zrobione w spektaklu telewizyjnym i tak to zagrał Jerzy Trela, nie jest tu żadnym tandetnym naciągaczem czy operetkowym oszustem. Dobrotliwie i z pewną niechęcią do wykonywanej pracy ruga wierzących weń pielgrzymów, zaleca im szczere modlitwy i boryka się z domownikami. Z mozołem duka święte księgi i w żadnym wypadku nie chce być Panem Jezusem.

Mówienie zaś w kontekście tego utworu o garderobianych nieścisłościach jest wierutną bzdurą. Owszem Ilja Klimowicz był i działał w Wierszalinie w gminie Krynki, w województwie białostockim. Ale obraz wyznawców gromadzących się wokół swego Proroka, oczekujących na dokonywane przezeń cuda, spodziewających się w najbliższy wtorek końca świata, jest odwiecznym obrazem ludzkości, zdarzającym się w każdej epoce i pod każdą szerokością geograficzną. Choć być może istotnie nie zawsze i nie wszędzie Wyznawcy swych Proroków wysławiali się z tak dosadnie kresową wyrazistością. Ale to jest już osobna i czysto warsztatowa kwestia.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji