Artykuły

Kostiumy pani Joanny

"Chopin - impresja" w reż. Lesława Piecki z Białostockiego Teatru Lalek na XIV Międzynarodowym Festiwalu Teatrów dla Dzieci i Młodzieży Korczak w Warszawie. Pisze Marek Stremecki w Temi.

W Warszawie niemal przez tydzień było bardzo lalkowo. Chodzi o lalki w teatrze, a nawet w wielu teatrach. W stolicy bowiem, już po raz 14., odbywał się międzynarodowy festiwal dla dzieci i młodzieży pt. Korczak. Przyjechało ponad 20 teatrów, jak zwykle pokazując spektakle o różnym poziomie, jako "nie dziecko" a nawet "nie młodzież", zasięgając tzw. jeżyka, starałem się wybrać spośród bogatej oferty przedstawienie dla widzów dorosłych. I udało się! Udało się jak cholera. Zaproszony z Białegostoku teatr lalkowy, zresztą jeden z najlepszych w kraju, przywiózł spektakl pt. "Chopin - impresja". Nie i trwa nawet godziny, trwa w sam raz, a jak długo jest do końca, co jakiś czas dowcipnie przypomina jedna z aktorek. To jest rzeczywiście impresja.

Fabuła? Nawet jej nie ma. Są postaci. Chopin, oczywiście, ale też mistrz Paganini, bezimienne kobiety, damy... Nie ma dialogów, ale jest akcja rozgrywająca się na dwóch planach. Fryderyk Chopin "prywatny" i Chopin za fortepianem. Proszę pozwolić, że nie będę dalej brnął "w ten banalny opis i przejdę do sedna. Jest muzyka wykonywana na żywo, na fortepianie gra przepięknie Krzysztof Trzaskowski, zresztą uczestnik eliminacji trwającego właśnie w stolicy konkursu chopinowskiego. Gra porywająco. I pewnie jego trzeba by umieścić w centrum uwagi, gdyby do tego centrum I nie wepchnęła się brawurowo marionetka przedstawiającą wielkiego kompozytora, i Lalka, wielkiej zresztą urody artystycznej, ma około metra wysokości. Do niej proporcjonalnie stworzony jest fortepianik, a raczej rekwizyt udający instrument. Gra jest jednak prawdziwa, zaś animacja łódką-Chopinem, robiona zresztą przez dwóch aktorów, przechodzi najśmielsze wyobrażenia. Oboje - prawdziwy muzyk i marionetka - zachowują się niemal identycznie. Zasługa w tym perfekcyjnego działania animatorów lalki, którzy wkładają w pracę nie tylko ogromny talent, ale nieprawdopodobne umiejętności muzyczne. Ma się wrażenie, że lalka jest po prostu żywa, że nie istnieją żadne nici, którymi w ekwilibrystyczny sposób operują aktorzy.

Z drugą marionetką, udającą wielkiego skrzypka Paganiniego, jest podobnie. Tu też i mamy złudzenie jakby lalka grała. Skrzypkiem animuje twórca całego przedstawienia: Lesław Piecka. I jest jeszcze jedna bardzo ważna figura tej inscenizacji - wykonawczyni scenografii, projektantka marionetek pani Joanna Braun. Artystka doskonale i znana w świecie polskiego teatru, nagradzana wielokrotnie za scenografie w wielu przedstawieniach, twórczyni o rozpoznawalnym stylu. Teatr Braun jest sceną piękna, pięknego, "pełnego" kostiumu, Zapełniony głównie Kobietami, Muzami, Infantkami - oczywiście jak z Velazqueza. W jej oczach nie brakuje smutku Kopciuszka i zapatrzenia np. w lustro, choć nie zawsze pe to, żeby zobaczyć własną postać. Artystka pięknymi sukniami nie przykrywa zmagań aktora-człowieka, ale jakby je uwypukla,

Pierwszym w życiu spektaklem, który oglądałem na scenie w Tarnowie bodaj w 1963 roku było "Czekając na Godota" Becketta ze scenografią właśnie Joanny Braun. Niewiele elementów składało się na tę pracę: krzyż, ogromna, fotograficzna przestrzeń obnażonej sceny. Przed Bogdana Hussakowskiego, z rolą pana Zbigniewa Kłopockiego, przez tę scenografię miało taką cholerną siłę. Czeka się na spektakle jak ten sprzed lat w Tarnowie i ten teraz z Białegostoku.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji