Artykuły

Polowanie na karaluchy

Hit numer jeden na Broadwayu, dramat uznany przez nowojorskich krytyków za bez mała najlepszą sztukę 1987 r. nie ma szans stać się takim hitem w naszym kraju. Może stałby się trzy lata temu..., ale cenzorzy uznali go za sztukę antypolską. Dziś jest to jedynie ironicznie opowiedziana historia neurasteników ściganych widmami przeszłości i realnymi za grożeniami społecznej i kulturowej degradacji w upragnionym amerykańskim Eldorado W każdym razie taka jest wymowa dramatu Głowackiego wystawionego na deskach Ateneum. Historia jednej z bezsennych nocy pary polskich emigrantów: aktorki z polskim akcentem i pisarza, któremu nie udało się niczego do tej pory na emigracji napisać, gnieżdzących się w zapyziałym, zakaraluszonym mieszkaniu w podłej dzielnicy Manhattanu Lower East Side, jest trochę śmieszna, czasami groteskowa, ale nie - tragiczna. Można nawet zaryzykować stwierdzenie, że - aż nie realna w swojej groteskowości: to jeszcze nie historia, a już nie zjadliwa satyra. I nie można mieć w tym wypadku pretensji do aktorów Piotr Machalica stworzył postać bezradnego zmęczonego żoninym utyskiwaniem intelektualisty. Maria Pakulnis jak na neurasteniczkę wygląda wprawdzie kwitnąco, ale jej Anka to żona przy mężu, realnie trzymająca się rzeczywistości: tłucze karaluchy, molestuje męża o dziecko, o napisanie dobrego kawałka więc kariera aktorki schodzi gdzieś na drugi plan. Interesujące role stworzyli w epizodach Janusz Michałowski (Bezdomny) i Jan Matyjaszkiewicz (Cenzor), a i pozostałym aktorom występującym w epizodach niczego zarzucić się nie da.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji