Artykuły

Postawiła wszystko na jedną kartę

- To fenomenalny przykład, że jeśli człowiek ma upatrzony cel to, pomimo różnych komplikacji, potrafi go osiągnąć. Oczywiście, poza wściekłą ambicją musiała mieć także wielki talent - mówi w Dzienniku Polskim badacz życia Heleny Modrzejewskiej - prof. EMIL ORZECHOWSKI.

Losy Heleny Modrzejewskiej, Polki, która zdobyła sceny Ameryki, to wciąż niewykorzystana opowieść na wielkie hollywoodzkie lano: była nieślubnym dzieckiem - jak głosiła plotka - księcia Eustachego Sanguszki, po czym sama związała się z żonatym mężczyzną, rodząc dwoje dzieci A jednak nie tylko trafiła na scenę, ale także została gwiazdą dwóch kontynentów...

- To fenomenalny przykład, że jeśli człowiek ma upatrzony cel to, pomimo różnych komplikacji, potrafi go osiągnąć. Oczywiście, poza wściekłą ambicją musiała mieć także wielki talent. Przecież debiutowała na scenie amatorskiej w Bochni, już mając syna. Potem od razu nieomal urodziła się córka... Intrygujące jest to, że jej tułaczka po Galicji trwała w sumie krótko, tylko pięć lat. Przyjechała do Krakowa już po śmierci córki i nagle zaczęła żyć zupełnie innym życiem. I odnalazła się w zespole wtedy uważanym za jeden z najlepszych w Polsce.

Czyli w dzisiejszym Starym Teatrze, noszącego imię tej aktorki.

- To reżyserowi Janowi Tomaszowi Sewerynowi Jasińskiemu Modrzejewska zawdzięcza ogromnie dużo; ten stary wyga teatralny potrafił w niej rozbudzić jakieś dodatkowe ambicje, pokazując jak pokierować tym wielkim talentem. Nic dziwnego, że korespondowała z nim do końca życia, nazywając go ojczulkiem.

Potem Modrzejewska została żoną Karola Chłapowskiego...

- ...z wielkiej rodziny ziemiańskiej, acz bez tytułu hrabiowskiego. To było niezwykle dramatyczne i cudowne zarazem zrządzenie losu. Dramatyczne, bo jeżeli za kogoś takiego jak Chłapowski wychodzi aktorka, to naturalną konsekwencją jest opuszczenie sceny. Zresztą ona wobec jego rodziny zachowywała się niesłychanie dyplomatycznie, przyrzekając, że ról uwłaczających moralności i religii nie będzie grała, a nawet niejasno mówiąc, że może ze sceny zrezygnuje. A tak naprawdę miała w Karolu oparcie jakże mocne; on nie miał wątpliwości, że żona powinna kontynuować karierę.

Pozostańmy przy mężczyznach krążących wokół tej aktorki...

- Latali koło niej jak ćmy koło ognia.

Jest wśród nich Henryk Sienkiewicz

- ...co wyeksploatowała w swej powieści Susan Sontag. Nie mam żadnych wątpliwości, że Sienkiewicz był zakochany w Helenie po uszy - jeździł za nią, napisał dla niej dramat, ale nie wyobrażam sobie, by było to uczucie odwzajemnione. Owszem, pozostawała z całkowitym szacunkiem, sympatią i respektem dla młodego utalentowanego człowieka...

I tyle z tego miał.

- Znacznie więcej. Gdyby Sienkiewicz nie był w grupie, która przygotowywała wyjazd Heleny do Ameryki i nie był tam, nie powstałyby jego teksty wyrosłe na gruncie amerykańskim - z "Latarnikiem" włącznie. Ale, śmiem też powiedzieć, że nie byłoby i "Trylogii" z tymi typami, jakie tam są. Prototypy Zagłoby czy Podbipięty przywiózł z San Francisco. Podobnie jak archaizowany język. Dodam, że taką samą miłością, a może nawet większą, darzył Helenę, co ona odwzajemniała wielką sympatią, Stanisław Witkiewicz...

Ojciec Witkacego, którego Modrzejewska była matką chrzestną.

- Bo te zauroczenia układały się na tyle elegancko, że były do zaakceptowania przez wszystkich. W tym samym kręgu pozostawało jeszcze dwóch panów, obydwaj z ambicjami malarskimi i artystycznymi. Jeden to Józef Chełmoński, który grywał na fujarce, gdy przychodzili do warszawskiego salonu Chłapowskich z Sienkiewiczem i Witkiewiczem, drugi - to Adam Chmielowski, który jako jedyny z tego grona malował jej ogromny portret; później niestety go zniszczył.

Prasa amerykańska plotkowała też o romansie Modjeskiej z Edwinem Boothem, najsłynniejszym aktorem szekspirowskim owego czasu.

- Napisała o tym jedna gazeta, po czym oboje wystąpili natychmiast niesłychanie ostro, żądając druku ich listów na pierwszej stronie. I ucięli wszelkie spekulacje Acz trzeba przyznać, że Modjeska była przez prasę amerykańską bardzo poważana; nawet największe brukowce amerykańskie nie wpadły na pomysł, by spróbować się dowiedzieć, kim była wcześniej. A w recenzjach pisano zawsze "madame Modjeska" albo, niezgodnie ze stanem fektycznym, tytułowano ją countess, choć hrabiną nie była Ale też Modrzejewska świadomie kreowała swój wizerunek arystokratki, co zaprowadziło ją na najwyższe salony. W bodaj najbardziej ekskluzywnym, Annie Adams Field w Bostonie, w 1879 roku grano Chopina. Na sali elita - Henry W. Longfellow, to Mickiewicz Ameryki, i Edwin Booth z żoną, też aktorką, a także poetka Celk Tiaxter,która po tym przyjęciu stworzyła wiersz, zresztą niezły, opisujący, jak Modrzejewska reagowała tego wieczoru na muzykę Chopina.

Jest jeszcze młody Paderewski, któremu ogromnie pomogła...

- Przez cały przebieg swoich karier odnosili się do siebie z wielkim szacunkiem. Bo ich dążenia były bardzo zbieżne - podbój świata, a co najmniej Ameryki. Cudowna klamra spina ich kontakty. Ona wsparła swymi recytacjami krakowski koncert Paderewskiego, co go wyzwoliło z długów i umożliwiło mu podjęcie studiów w Wiedniu. On, gdy Modjeska żegnała się ze sceną amerykańską, zorganizował jej benefis w Metropolitan Opera House z udziałem najwybitniejszych aktorów. Zarazem, nie tylko stawiana na pierwszym miejscu sztuka, ich łączyła. Również poczucie, że są Polakami, że skoro ich kraj usunięto z map, to oni swą sztuką muszą przypominać, że Polska istnieje. Ileż razy Paderewski prostował, gdy pisano o nim "Słowianin", "Rosjanin", "Żyd"...

Były sezony, kiedy Modrzejewska, podróżując po Ameryce, kazała pisać na swym wagonie POLAND...

- Dała także w Nowym Jorku spektakl, zapraszając doń wielkich aktorów, z którego dochód przeznaczyła na rzecz ofiar rugów pruskich, masowo docierających do Ameryki bez środków do życia. Z kolei na Światowym Kongresie Kobiet w 1893 roku w Chicago wygłosiła anty-carską mowę na tyle ostrą, że dostała zakaz wjazdu na teren imperium rosyjskiego. A miała podpisany niezwykle intratny kontrakt na występy w Petersburgu, Moskwie i Odessie. Zakaz okazał się nie tylko dożywotni, bo nawet trumny aktorki nie pozwolono przewieźć przez Warszawę.

Zachwyciła się też Modrzejewska Wyspiańskim...

- Była niemłodą aktorką, już nie bardzo mogła się nauczyć na pamięć tekstu, a jednak wystąpiła w dwóch jego sztukach - w "Warszawiance" "Protesilas i Laodamia". Wyspiański cudownie się jej odpłacił, pisząc wiersz "Widzę ją, lady Makbet".

Wróćmy do początków jej aktorskiego losu; skąd pomysł Modrzejewskiej, by podbić Amerykę, co ją tam gnało?

- Jest dziwny jej list do brata, w którym opisuje, jak marzy o scenie - że widzi nocami postaci Julii, Lady Makbet i innych bohaterek Szekspirowskich. Czy to autentyczny list, czy późniejsza konfabulacja..? Jako aktorka, z jej ambicją, mogła albo chcieć grać po francusku, albo w Wiedniu po niemiecku, co z różnych powodów odrzucała. Pozostawało zatem granie po angielsku. I tu postąpiła bardzo rozsądnie Mimo znakomitych kontaktów londyńskich Karola Chłapowskiego nie odważyła się jechać do Anglii, a wybrała drugi koniec świata - Kalifornię. Bynajmniej nie jakąś dziurę, było tam osiem zawodowych teatrów, grali gościnnie najlepsi aktorzy świata W końcu i do Anglii konsekwentnie z Szekspirem dojechała

Jechała, nie znając języka.

- Już w Polsce uczyła się angielskiego, są jej listy pisane całkiem poprawnie, natomiast mówienia na pewno uczyła się od podstaw.

Prawdziwa jest opinia, że do końca nie mówiła dobrze po angielsku, że - jak pisał jeszcze za życia Modrzejewskiej jeden z czołowych i zaprzyjaźnionych z nią krytyków, o czym mówiła mi Ewa Lachnit, autorka sztuki "Madame" - jej wymowa była taka, że nieraz ludzie niczego nie rozumieli.

Na pewno intensywnie uczyła się tego języka; na parę miesięcy zostawiła Karola i farmę i przeniosła się z synem do San Francisco, by w tamtejszym środowisku nauczyć się angielskiego. Do matki pisała "Chcę, żeby publiczność nie rozpoznała we mnie cudzoziemki, lecz sądziła, że pochodzę z jakiejś angielskiej prowincji".

Wierzyła, że odniesie sukces w Ameryce?

- Gdyby tak nie było, to by nie postawiła wszystkiego na jedną kartę. Zawsze dążyła do perfekcji z pełnym przekonaniem, że ją na to stać. Oczywiście, bywały i kłopoty. W przededniu debiutu w San Francisco pisała do matki, że sprzedała wiele rzeczy, zastawiła biżuterię i koronki oraz pożyczyła "trochę pieniędzy"

- a było to tysiąc dolarów, wówczas gigantyczna kwota Ale wierzyła, że sobie poradzi, że odniesie sukces. A jako aktorka była bardzo wymagająca, tak wobec siebie, jak i innych. Miała jednoznaczną opinię na temat etyki zawodowej, kompromisy odrzucała.. Nie mogła jedynie uniknąć występowania w repertuarze, którego nie ceniła

W trakcie amerykańskiej kariery dopadł Modjeska paraliż.

- To kolejny przykład, jaką była niezłomną kobietą. Wydawało się, że z tego nie wyjdzie, miała sparaliżowaną całą lewą część ciała A ona, walcząc z chorobą wściekle, wydobyła się z niej.

Był a bardzo nowoczesną kobietą, świadomie korzystała z reklamy,

z marketingu...

- Ależ tak, i robiła to w sposób znakomity. Jeszcze w czasach warszawskich doczekała się produkowanych w Petersburgu papierosów z jej wizerunkiem. W Ameryce można było mieć zastawę stołową na 36 osób z portretem aktorki, łyżeczki srebrne z główką Modjeskiej, nazwisko Modjeska można było spotkać w katalogach wysyłkowych odzieży i kosmetyków, reklamowała też pióra Watermana A o tym, jak była odbierana nasza aktorka, jaki był jej, używając dzisiejszego słownictwa, wizerunek, najlepiej świadczy opowieść, jak to firma ochroniarska wyniosła w jakiejś małej miejscowości z wagonu aktorki szkatułkę, by zdeponować ją w sejfie. Prasa doniosła od razu, że to klejnoty od królowej brytyjskiej, a może od carycy... Po latach Modrzejewska przyznała, że były to zwykłe świecidełka za parę dolarów. Od pierwszej chwili świetnie wiedziała, na jakich warunkach gra się w Ameryce, że ważne jest również to, co poza sceną. Zarazem nigdy się nie posuwała do chwytów, jakie stosowała Sarah Ber-nhardt, gotowa zrobić wszystko, byle tylko o niej pisali.

Kraków to miasto Modrzejewskiej; tu się urodziła przy ul. Grodzkiej, mieszkała przy Szewskiej, miała willę Modrzejówkę, w kościele św. Anny brała ślub, grała w dwóch teatrach, wreszcie w kościele Świętego Krzyża w lipcu 1909 odprawiono mszę św. przy trumnie aktorki, by złożyć jej ciało na cmentarzu Rakowickim. A zarazem, mam wrażenie, że Kraków wciąż zbyt mało kojarzy się z tą aktorką.

- Niestety. Stąd w poniedziałek w Starym Teatrze wieczór z okazji 170. urodzin Modrzejewskiej. Paderewski ma festiwale, ma Kąśną Dolną, gdzie jest jego dworek, a Modrzejewska? Dlatego moim pragnieniem jest uruchomienie w kamienicy, w której się urodziła, w mieszkaniu, które od lat stoi puste, sa-lonu-muzeum Modrzejewskiej. To byłoby godne przypomnienie jej związków z Krakowem. A zawdzięcza jej to miasto wkład w budowę Teatru im. Słowackiego i w urządzenie muzeum w Sukiennicach, w fundusz aktorski wtedy tworzony i ideę budowy tanich domów dla ubogich, Małopolska z kolei - szkołę koronkarską, wprawdzie parę lat temu zlikwidowaną, niemniej wiele pokoleń góralek wykształciła Długo by można wyliczać listę miejsc na terenie Kalifornii świadczących o kulcie tej aktorki A w Polsce? Kiedyś była na trzech polskich znaczkach, i na stuzłotówce... Ale jakże dawno to było! Orzeł (to była moneta) był bez korony.

Stworzyłeś Fundację Wspierania Badań nad Życiem i Twórczością Heleny Modrzejewskie], jak i Pracownię Dokumentacji Życia i Twórczości Heleny Modrzejewskiej, działającą w ramach Katedry Zarządzania Kulturą Instytutu Kultury UJ.

- By dbać o gromadzenie materiałów o tej aktorce, a zarazem poszerzać stan badań na jej temat, przygotowywać publikacje... Już mamy oferty z USA z deklaracją współpracy, nawet nie bardzo wiem, jak tam dotarła informacja o Fundacji i Pracowni, za którą odpowiedzialna jest dr Alicja Kędziora

To powiedzmy na koniec, skąd Twoja fascynacja tą aktorką, wiem, że zaczęło się to podczas stypendium Fulbrighta w USA...

- Spowodował to Andrzej Wajda, przygotowując "Hamleta", w której to roli obsadził Teresę Budzisz-Krzyżanowską. I chciał mieć potwierdzenie, że właśnie Modrzejewska, jak mu się zdawało, też wcielała się w tę postać. To dzięki słynnemu reżyserowi wylądowaliśmy z Anną Litak ze Starego Teatru za Oceanem. I dzień po dniu dokonywaliśmy w archiwach nowych odkryć związanych z Modrzejewską. W sumie znaleźliśmy tyle nowych listów, ile było wcześniej znanych. I tak Modrzejewska weszła w moje życie naukowe, czego efektem m.in. tom "Korespondencji Heleny Modrzejewskiej i Karola Chłapowskiego", zbiór "Helena Modrzejewska Artykuły - referaty - wywiady - varia", już dwa wydania amerykańskich wierszy ku czci Modrzejewskiej (w Buffalo i w Krakowie). I nie tylko naukowe, bo przecież, stworzywszy fundację, lokuję w niej i prywatne środki. Ale Modrzejewskiej się to należy.

***

Prof. dr hab. Emil Orzechowski - specjalista w zakresie teatrologii, zarządzania kulturą, zarządzania szkołami wyższymi; twórca Wydziału Zarządzania i Komunikacji Społecznej UJ oraz Instytutu Kultury UJ, wykładowca m.in. Stanford University, State University of New York at Buffalo, autor kilkunastu książek o teatrze krakowskim, teatrze polonijnym w USA, a także wydawca kilku pozycji o Modrzejewskiej.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji