Artykuły

"Pasażerka" między totalitaryzmami

- To muzyka bardzo wysokiej próby. Na festiwalu w Bregencji, gdzie oprócz "Pasażerki", wykonano także operę "Portret" na podstawie opowiadania Gogola i kilkanaście utworów symfonicznych i kameralnych Weinberga, postawiono go w jednym rzędzie z Szostakowiczem i Prokofiewem - mówi MICHAŁ BRISTIGER, muzykolog, badacz twórczości Weinberga, przed premierą "Pasażerki" w Teatrze Wielkim - Operze Narodowej w Warszawie.

Anna S. Dębowska: Jaką operą jest "Pasażerka"?

Michał Bristiger, muzykolog, badacz twórczości Weinberga: Dymitr Szostakowicz, mistrz i przyjaciel Weinberga, napisał, że to arcydzieło, jego zdanie powinno być dla nas miarodajne.

To muzyka bardzo wysokiej próby. Na festiwalu w Bregencji, gdzie oprócz "Pasażerki", wykonano także operę "Portret" na podstawie opowiadania Gogola i kilkanaście utworów symfonicznych i kameralnych Weinberga, postawiono go w jednym rzędzie z Szostakowiczem i Prokofiewem.

Jak bardzo libretto odbiega od powieści Zofii Posmysz?

- Znacząco. Weinberga i autora libretta Dymitra Miedwiediewa zainteresował problem winy i odpowiedzialności. To był rok 1968. Niemcy już wcześniej postanowiły odciąć się od wojennej przeszłości. Po procesie w Norymberdze przez dziesięć lat nie było żadnych sądów nad zbrodniarzami ani wyroków. Kanclerz Adenauer na pytanie, jak może brać byłych hitlerowców do rządu, odpowiedział, że jeśli się nie ma czystej wody, bierze się brudną. Echa tego wszystkiego obecne są w operze w rozmowach byłej esesmanki Lisy z mężem dyplomatą. Lisa nie poczuwa się do winy. To jest wstrząsające. 15 lat po wojnie uznaje, że nic się nie wydarzyło. W Bregencji David Pountney znalazł świetny sposób na pokazanie tego zagadnienia.

Dlaczego w Związku Radzieckim obowiązywał zakaz wystawienia "Pasażerki"? Weinberg nigdy nie zobaczył jej na scenie.

- Pokazanie opery politycznej o Auschwitz mogło wywołać skojarzenia z łagrami, tak myśleli cenzorzy. W Rosji w ogóle unikano tematu Auschwitz. Kilkaset tysięcy Rosjan tam zginęło, ale ocena była taka, że "Pasażerka" to jest "abstrakcyjny humanizm". Wszędzie, gdzie próbowano ją wystawić, przychodził zakaz. Później o niej zapomniano. W Związku Radzieckim nie było mowy o operze metafizycznej, a za taką uważam "Pasażerkę".

Pan ma własną, osobistą interpretację tej opery.

- W drugim akcie rozgrywa się scena w baraku. Jej kulminacją jest wielki śpiew więźniarek, który dzięki natężeniu emocji muzycznej przenosi nas w sferę transcendencji. Jest to szczytowy moment w tej operze, który nie ma sobie równych w żadnym innym dziele tego gatunku. Ofiary symbolicznie udowadniają swoją przynależność do świata wartości, następuje ich wywyższenie. Więźniarki pozostają ludźmi w sensie humanistycznym, choć odmówiono im człowieczeństwa. To się przejawia w belcancie jako symboliczny, czysto muzyczny akcent przynależności ofiar do kultury europejskiej. Weinberg znalazł jeszcze inną metaforę upadku cywilizacji w scenie, w której Niemiec każe Tadeuszowi zagrać na skrzypcach walca, ten zaś w akcie sprzeciwu intonuje "Chaconnę" Bacha, która jest potem muzycznie dekonstruowana.

Przy tej okazji nasuwa się ciekawy problem związany z muzyką w obozach. Pascal Quignard napisał, że była jedyną sztuką, która współpracowała z nazistami. To jest ciężkie oskarżenie. Istotnie, po co oni robili te obozowe orkiestry, które towarzyszyły śmierci? Są na to różne poglądy, jeden z nich głosi, że była to jeszcze jedna forma dręczenia. Jeżeli ktoś jest na skraju wyczerpania, a grają mu Mozarta, jest to dla niego psychiczną torturą. Do tej opinii przychylał się Szymon Laks, kompozytor, który był kapelmistrzem obozowej orkiestry w Auschwitz.

Czy "Pasażerka" nie pojawia się na scenie o 40 lat za późno?

- Jeśli chodzi o muzykę, na pewno nie. Jeżeli coś jest wybitnym dziełem, to nie ma "za późno". Pytanie, jak ona odnajdzie się w kulturze współczesnej. Dziś wiemy dużo więcej o Auschwitz. Pojawiły się nowe interpretacje, np. pojęcie biowładzy wprowadzone przez filozofa Giorgio Agambena. Biowładza jest istotą Auschwitz.

Dlaczego urodzony i wychowany w Warszawie Weinberg prawie w ogóle nie jest w Polsce znany?

- Był w dobrej sytuacji, dopóki żył Szostakowicz. Po 1975 r. o nim zapomniano i nikomu w Rosji nie zależało na tym, by popierać jego twórczość, do której też nie było łatwo dotrzeć. Istniały nagrania, wydania nut, lecz nie było wznawiania, rozpowszechniania.

To był artysta bardzo rosyjski i polski jednocześnie. W jego utworach wokalnych jest obecnych aż siedmiu poetów polskich, m.in. Mickiewicz, Broniewski, Tuwim, Staff, Leśmian, oczywiście w przekładach. Stylistycznie to neoklasycyzm, ale w jego późnej, ciekawej fazie. Myślę, że Szostakowicz był zachwycony Weinbergiem właśnie ze względu na jego odrębność stylistyczną, a nawet może na jego polskość.

Jakiś czas temu utworzyła się nowa kategoria kulturowej przynależności - muzyka na obczyźnie. To jest właściwe miejsce dla Weinberga, który jest kompozytorem trójkulturowym: rosyjskim, polskim, a także żydowskim. A zatem taki kompozytor może istotnie wzbogacić polską muzykę, dopełnić jej obrazu, na który składają się głównie wpływy francuskie i niemieckie. To wartościowy rozdział w historii polskiej muzyki, który wciąż pozostaje dla nas zamknięty.

Dziś w Teatrze Wielkim - Operze Narodowej polska premiera opery o Auschwitz

Napisał ją w latach 60. Mieczysław Weinberg (1919-96), polsko-rosyjski kompozytor pochodzenia żydowskiego, którego twórczość jest dopiero odkrywana.

Weinberg urodził się w Warszawie. Po wybuchu wojny, w której stracił matkę, ojca i siostrę, zbiegł do ZSRR, gdzie zyskał poparcie Dymitra Szostakowicza. Nigdy nie wstąpił do partii komunistycznej. Niemal cudem uniknął śmierci w czasie antysemickich czystek w 1953 r. Czuł się Polakiem, a pod koniec życia przeszedł na prawosławie. Pozostała po nim obfita spuścizna, m.in. 22 symfonie, 17 kwartetów smyczkowych, liczne koncerty solowe, dzieła oratoryjne, pieśni. "Pasażerka" jest jedną z jego siedmiu oper. Powstała w 1968 r. na podstawie powieści Zofii Posmysz, która opisała własne doświadczenia w Auschwitz i skomplikowaną relację z nadzorczynią SS Lisą Franz (temat ten stał się także podstawą scenariusza ostatniego filmu Andrzeja Munka z Aleksandrą Śląską i Anną Ciepielewską w rolach głównych).

"Pasażerkę" Weinberga wykonano pierwszy raz dopiero w 2006 r. w Moskwie, w wersji koncertowej. Polska premiera następuje zaledwie w dwa miesiące po prawykonaniu światowym na Festiwalu Operowym w Bregencji w pełnej wersji scenicznej, której realizacji podjął się wybitny angielski reżyser David Pountney.

W Warszawie wystąpią: Elena Kelessidi (Marta), Agnieszka Rehlis (Lisa), Artur Ruciński (Tadeusz), kierownictwo muzyczne objął Gabriel Chmura.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji