Artykuły

Tron w królestwie piosenki aktorskiej

"Emigrantka" - recital Katarzyny Groniec na XXVI PPA we Wrocławiu. Pisze Adam Domagała w Gazecie Wyborczej - Wrocław.

Niech nikt nie ma wątpliwości: po abdykacji Ewy Demarczyk tron w królestwie tzw. piosenki aktorskiej należy do Katarzyny Groniec

Płyta "Emigrantka" - znakomita - jest tylko płytą, ze wszystkimi zaletami i wadami martwego nośnika dźwięku. Jej odbiór zawsze zakłóci codzienna krzątanina. Dla artystki mniej zdolnej takie nagranie byłoby pewnie szczytem możliwości. Dla Groniec jest dopiero punkiem wyjścia. Na scenie "Emigrantka" z eleganckiego prezentu zmienia się w porażający teatr piosenki.

Tak jak i album, środowy recital został podzielony na dwie części. W pierwszej Groniec zaśpiewała piosenki Piotra Dziubka do swoich własnych tekstów i wierszy Salomei Kapucińskiej, Asji Łamtuginy i Federica Garcii Lorki. Tu Groniec śpiewa "własnymi słowami", nie odgrywa się scenek, a opowiada o tym, co najwyraźniej autentycznie jej w duszy gra. To była najczystsza liryka, wyśpiewana najprościej jak można. Bez afektacji, zbędnych gestów, przeważnie z wysokości barowego krzesła. Znakomitą robotą popisał się Piotr Dziubek, szef muzyczny tego przedsięwzięcia, który własne kompozycje, na płycie zaaranżowane bardzo oszczędnie, w wersji live wzbogacił o partie orkiestry smyczkowej.

- Piosenka aktorska pozwala odegrać słowa, wcielić się w kogoś innego, jak w teatrze - powiedziała kiedyś Groniec, i to dopiero druga część jej koncertu była wzorcową ilustracją tych słów. Piosenki z czasów republiki weimarskiej zostały gruntownie zinterpretowane (czytaj - z zaangażowaniem odegrane) i pomysłowo zilustrowane detalami garderoby oraz wyświetlanymi z rzutnika wizualizacjami Dariusza Wójcika. W ironicznej piosence "Przyjaciółki" Spoliansky'ego i Schiffera Groniec wciela się w słodką, bynajmniej nie idiotkę, a na ekranie widać pomykające przez miasto dwie pary zgrabnych nóżek odzianych w nylony. W "Wyrzucić mężczyzn" Hollaendera na ekranie pulsuje godło ze skrzyżowanych wałków, a Groniec zmienia się w odrażającego babola, bredzącego o emancypacji i zapluwającego się ze złości, skądinąd uzasadnionej. W słynnym songu o Alabamie Weilla i Brechta przy mikrofonie staje zrozpaczona, ale osobliwie uwodzicielska pijaczka.

W Weillowskich balladach "Youkali" i "Speak Low" (czyli w zmyślnym tłumaczeniu Marcina Sosnowskiego "Twój głos") otarliśmy się o krystalicznie czyste piękno słowa i muzyki.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji