Artykuły

Och-psychodrama czyli kto się boi Kozy?

"Koza, albo kim jest Sylwia?" w reż. Kasi Adamik i Olgi Chajdas w Och-Teatrze w Warszawie. Pisze Joanna Derkaczew w Gazecie Wyborczej - Stołecznej.

Spektakl Kasi Adamik i Olgi Chajdas w Och-teatrze "Koza albo kim jest Sylwia?" z mocnym tekstem Edwarda Albeego to tragiczna migawka z rozpadu związku idealnego.

Skoro cała tajemnica intrygi zdradzona jest już w tytule, to o co chodzi? Sylwia to koza i już. Nikt tu niczego nie ukrywa. Nawet sam główny bohater Martin (Piotr Machalica) od początku spektaklu powtarza żonie Stevie (Maria Seweryn) i przyjacielowi Rossowi (Bartek Topa), że ma romans z kozą. Nie ma mowy o żadnym suspensie, zaskoczeniu, niespodziance. Ale czy rzeczywiście? Edward Albee amerykański mistrz dramatów z życia małżeńskiego, ma zwyczaj umieszczać w tytułach zmyłki i pułapki. Jego słynne "Kto się boi Virginii Woolf" to przecież nie opowieść o straszącym po domach duchu pisarki, a "The Three Tall Women" (inny przebój anglojęzycznych scen) nie dotyczy problemów z akceptacją własnego wzrostu.

Także "Koza albo kim jest Sylwia" to tylko pozornie zaproszenie do dyskusji "jak poradzić sobie z zoofilią męża/ojca/przyjaciela". Albeego nie obchodzą prawa zwierząt. Bada raczej to, co w życiu najbardziej intymne, dojmujące, a przecież zwyczajne. Sprawdza, dlaczego w idealnym, fantastycznie funkcjonującym małżeństwie dojrzałych ludzi może pojawić się problem niewyrażalny, monstrualny, niewyobrażalny. Jak kulturalna, zwariowana na swoim punkcie para może nagle znaleźć się w sytuacji, gdy pęka szkło, leje się krew, a nastoletni syn (Radosław Jamroż) płacze przerażony w swoim pokoju?

Tekst Albeego to krwawa psychologia, zabójstwa mentalne, rozpisana na sprawne dialogi histeria i paranoja (ukryta według autora pod każdym "normalnym związkiem"). Reżyserki Kasia Adamik i Olga Chajdas prowadzą w stronę katastrofy z bezwzględną konsekwencją. Krok po kroku pokazują, jak wystylizowane mieszkanie słynnego architekta zmienia się w najeżoną rozbitymi szklankami salę przesłuchań i psychicznych tortur. Jak niepoprawnie zakochani małżonkowie nagle rozsypują się wewnętrznie i wzajemnie ranią. Jak odpowiedzialni, tolerancyjni rodzice zapominają o synu, jak łamią się pod ciężarem poczucia krzywdy. Piotr Machalica jako "ten winny" zapada się, wbija coraz głębiej w stupor. Podaje głowę do ścięcia, powściągliwie odpowiada "tak/nie" na wszystkie oskarżenia oszalałej z bólu żony. Jednocześnie chroni w sobie jakąś bezcenną pewność. Przydarzyło mu się coś niepowtarzalnego. Pięknego. Coś, co zatrzymało go w biegu, wstrząsnęło życiem. Tragizm sytuacji polega na tym, że tym doświadczeniem nie potrafi i nie ma prawa podzielić się z najbliższymi. Maria Seweryn odbija się od melodramatycznej przesady, by zaraz znaleźć w sobie jakąś pierwotną siłę, okrucieństwo i wściekłość bohaterek antycznych.

Uczestnicząc przez ponad godzinę (wraz z obecnym cały czas w rogu sceny synem) w małżeńskiej kłótni, można mieć poczucie niestosowności, obcowania z cudzymi brudami. W dramacie Albeego na ludzkim pobojowisku pozostają jednak ważne pytania. Czy zrozumieć znaczy usprawiedliwić? A co więcej: wybaczyć? Czy mamy prawo doświadczyć szczęścia, objawienia, przygody życia, jeśli ucierpią na tym inni?

Powstało przedstawienie skromne, ale posiadające ogromną moc rażenia. Zwarte, niemal klaustrofobiczne, ale pozostawiające przestrzeń, w której świetnie mogły ujawnić się możliwości aktorskie Piotra Machalicy i Marii Seweryn.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji