Artykuły

Gorkiego "Na dnie" - w Teatrze WP

Nie będę omawiał znaczenia, jakie ma w rozwoju literatury i teatru rosyjskiego sztuka Maksyma Gorkiego "Na dnie", ani też jej roli w rozwoju świadomości rewolucyjnej. Przekroczyło by to ramy skromnego sprawozdania teatralnego. Dość wyczerpujące informacje i obszerniejsze uwagi o znaczeniu sztuki Gorkiego zawiera odpowiedni numer "Łodzi Teatralnej". Chciałbym tylko zwrócić uwagę widza dzisiejszego na pewną bardzo ważną okoliczność nie poruszoną w tych studiach. Czym była i czym pozostaje nadal na tle współczesnej literatury światowej lumpenproletariacka tematyka Gorkiego z początków naszego stulecia? W tym samym czasie podobna tematyka uzyskała sobie prawo obywatelstwa w literaturze zachodnio-europejskiej, ale tam - elementy wykruszone z życia gospodarczego, zdegradowany, zepchnięte na dno bytu społecznego, stały się wyrazicielami anarchistycznej, jakoby wyzwolonej moralności. Przeciwstawiano je mieszczaństwu, wyprowadzano z nich ideologią cygańskich lekko-duchów i z tego stanowiska mierzono wartości życia. W tym dekadenckim systemie wartości włóczęga, złodziej, sutener - urastali na bohaterów. Ta anarchistyczna tendencja rozwija się nadal, co raz wyraźniej ukazując swoje ostrze antyhumanistyczne, w dzisiejszej produkcji egzystencjalistów francuskich i ponurych lumpen - naturalistów amerykańskich. Przedstawicieli tej tendencji nie brakło i w Rosji w tym czasie, kiedy Gorki wniósł do literatury i na scenę swoje postaci włóczęgów, ludzi bez pracy i przydziału, wyzutych z godności, zepchniętych na dno społeczne. Ale twórczością Gorkiego kierowała inna tendencja. W obrazie dna społecznego Gorki dojrzał straszliwą, chroniczną bolączkę świata feudalno-kapitalistycznego, ubliżający godności ludzkiej fakt społeczny, który sam przez się stanowił oskarżenie panującego ustroju. W ludziach na dnie - Górki nie szukał dekalogu anarchistycznej moralności. Znalazł w nich zupełnie co innego - tęsknotę, do człowieczeństwa. Dzięki tej humanistycznej postawie, droga Gorkiego minęła się na zawsze z dróżkami anarchizującej literatury, starego i nowego nabożeństwa. Z pomiędzy ludzi "Na dnie" - wyszły słowa Gorkiego, które stały się pierwszą deklaracją humanizmu socjalistycznego. Nie było to przypadkiem. Literatura nie zna przypadków. W tym samym, czasie, kiedy na Zachodzie rozmaite ideologie okresu imperialistycznego zaczęły mącić pisarzom w głowach, postępowy nurt literatury rosyjskiej uporczywie dopracowywał się świadomości rewolucyjnej. Jak dalece nie było to przypadkiem - pokazała później historia.

Sztuka Gorkiego "Na dnie" ma za sobą bogate doświadczenie teatralne. Wielokrotnie też grywano ją w Polsce aż do roku 1917. Myślę, że wszystkie te inscenizacje mniej lub bardziej udatne musiały iść w kierunku wytkniętym przez moskiewski teatr Stanisławskiego, dla którego sztukę tę Gorki napisał. W numerze "Łodzi Teatralnej" wydanym z okazji nowej inscenizacji łódzkiej, oddano sprawiedliwość wielkiej roli, jaką odegrał teatr Stanisławskiego w rozwoju realizmu na scenie rosyjskiej, potępiono natomiast naturalistyczną drobiazgowość, jakiej ten teatr hołdował. Wydaje mi się, że Leon Schiller, inscenizując sztukę Gorkiego, z całą świadomością usiłował wyłamać się z tych tradycji teatralnych. Spektakl łódzki jest poważną i godną zastanowienia próbą innego stylu. Inscenizator nie tylko odciął się od naturalistycznej drobiazgowości, ale co więcej, wprowadził nastrój jednolity i pewną monotonię rytmu scenicznego. Nie wyszło to sztuce na dobre. Zawarta w sztuce Gorkiego wielka gra idei moralnych, wielka dysputa filozoficzna zaciekawia widza i pasjonuje go tylko wtedy, kiedy postaci sceniczne mają bardzo konkretną, bardzo ostrą charakterystykę, kiedy łączą w obie cechy swojego rodowodu społecznego z indywidualnymi osobliwościami. Tylko przy bardzo wyrazistym rysunku postaci - wypowiadane ich, ustami poglądy stają się uzasadnione. Wydaje mi się, że tego właśnie uzasadnienia, tej realistycznej podbudowy zabrakło w przedstawieniu łódzkim. Wystarczyło drobne przechylenie ku nastrojowości, nieznaczne nastawienie na jednolity ton - a już obrazy dramatyczne Gorkiego straciły wiele ze swego życiowego wigoru. Tym sobie tłumaczę tę okoliczność, że łódzka inscenizacja mimo wielkiego pietyzmu dla sztuki Gorkiego, mimo powagi włożonego w nią wysiłku, nie trafiła w sedno. W monotonnym rytmie scenicznym postaci zamgliły się, straciły wyrazistość rysów. Jedna tylko postać Nastki wyłamała się z tego stylu mocnym i ostrym konturem. Narzucała widowni swoją prawdę,, zaciekawiała i niepokoiła. Była postacią z 1902 roku. Była postacią rosyjską. Sukces odniesiony przez Ryszardę Hanin w roli Nastki był sukcesem dobrze przemyślanej realistycznej metody aktorskiej, realistycznej metody aktorskiej, właściwego wyczucia czasu i miejsca akcji, śmiałego postawienia charakteru postaci.

Drugą zastanawiającą postacią był baron. Jan Świderski, zawsze poprawny, jako amant, wykazał tutaj nieprzeciętny talent charakterystyczny. Tylko, że ten baron ze sztuki Gorkiego w takiej interpretacji jaką nadał mu Świderski, był koncepcją dowolną, niezwiązaną z miejscem i czasem.

Wędrowiec Łukasz, pocieszyciel strapionych, reprezentant biernej filozofii chłopskiej - w ujęciu Józefa Maliszewskiego okazał się rezonerem stale trudzącym swój umysł na scenie. W tym ujęciu - Józef Maliszewski poprowadził rolę umiejętnie. Wolałbym jednak widzieć w Łukaszu gawędziarza, którego filozofia wywiązuje się sama przez się bez szczególnego wysiłku.

Nie przemówił .mi do przekonania Leon Pietraszkiewicz jako Satin. Ten zwichnięty inteligent przybierał pozę jakiejś arystokratycznej izolacji od otoczenia i humanistyczna wiara, do której doszedł w trzecim akcie nie budziła w jego ustach zaufania. Kazimierz Dejmek jako ślusarz Kleszcz ograniczył swoją rolę do jednej wąskiej nuty rozgoryczenia. Wydaje mi się, że fałszywe blaski ekspresjonizmu oślepiają chwilami tego młodego wybitnie utalentowanego artystę. Postać Wasylisy w interpretacji Zofii Tymowskiej była trafnie zarysowana, chociaż zbyt sztywno podawała tekst. W pozostałych rolach najbardziej poszczęściło się Władysławowi Staszewskiemu, Barbarze Rachwalskiej i Zdzisławowi Szymańskiemu.

Wiem, że surowo ocenia mi wysiłki aktorów. Ale sztuka Gorkiego wymaga wyczulonej miary. Sztuka ta jest wielką szkołą gry aktorskiej, ale gry realistycznej. Tymczasem wielu naszych aktorów, nawet wybitnych, przez długie lata wychowywało się w intuicyjnej, w gruncie rzeczy schematycznej, oderwanej typologii teatralnej. Mści się to na nich i utrudnia im odnalezienie klucza do tradycji realistycznych.

Spektakl w Teatrze Wojska poprzedzono "Pieśnią o sokole" i zakończono "Pieśnią o zwiastunie burzy". Oba utwory recytowała Hanna Skarżanka. Recytowała doskonale, utrzymując równowagę między biegiem myśli a rytmiką tekstu. Korzystnymi pozycjami spektaklu były również - oprawa sceniczna Ottona Axera i muzyka Tomasza Kiesewettera.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji