Artykuły

Sukces krzepi. Rewia humoru - satyry i piosenek w Ognisku

Trafiłem gdzieś kiedyś na taki, może niewyszukany dwuwiersz:

Czasem kobiecie się coś uda

- chociażby uda.

W nowej rewia Teatru ZASP "Uśmiech krzepi" wszystko jest udane - nie tylko sławne nogi pani Ireny Delmar. Przede wszystkim udana jest kompozycja całości. Główną "winę" ponosi tu powracający na polską estradę Mieczysław Malicz. Bardzo trafnie dobrał teksty piosenek i skeczy: Hemara, Refrena, Budzyńskiego i swoje własne.

Resztę sukcesu zapewnili wykonawcy. O urodzie, szyku i żywiołowej, a często też bardzo subtelnej, interpretacji Ireny Delmar pisałem już tyle razy że ktoś mógłby mnie pomówić o stronniczość. Nie szkodzi. Jeszcze raz powtarzam, że jest to autentyczna gwiazda na emigracji. A przy tym dobra aktorka, jak to pokazała w dawnym hemarowskim skeczu "Latarnik". Najbardziej atrakcyjna jest jednak w piosenkach, świetnym pomysłem było włączenie do repertuaru romantycznej, a zarazem zabawnej piosenki "Kobieta się waha" z musicalu Hemara "Piękna Lucynda". Artystka wygląda w swej stylowej sukni naprawdę bajkowo. Trzeba dodać, że pani Delmar ma do dyspozycji także inne piękne kostiumy - dzieło Jadwigi Matyjaszkiewicz. A wszystko na tle nastrojowych dekoracji Jana Smosarskiego.

Powrót Malicza jest wydarzeniem w wysokim stopniu krzepiącym. Ileż jest werwy, humoru i refleksji w jego ujęciach aktorskich. Taki chociażby detal: w parodii legendarnego Mieczysława Fogga Malicz zezuje do mikrofonu. A wiadomo, że Fogg ma oczopląs kiedy śpiewa "spod serca".

Drugą panią w tej rewia jest Krystyna Podleska, którą też pamiętamy z "Lucyndy". Jest ona aktorką par excellence komediową. Vis comica to jej forte, przy czym charme z powodzeniem zastępuje szarże.

Seniorów zostawiłem na deser. A. Bożyński należy do kategorii aktorów serdecznych. Nie wiadomo kiedy lepszy - w partiach komicznych, czy sentymentalnych. Czyli aktor doskonały, wywodzący się z najszlachetniejszych tradycji polskiego teatru.

I wreszcie Bernard Czaplicki, bez którego wszystko to nie mogłoby się udać. Mam tylko - nie pierwszy raz - osobistą pretensję: za mało Czaplickiego, zwłaszcza na akordeonie. Rewiowcy, poprawcie się następnym razem!

W programie najprzystojniej (z panów, oczywiście) prezentuje się Beno Koller, organizator przedstawienia. Światłami kierował precyzyjnie Feliks Stawiński. Wszystkim zanjomym i nieznajomym, ludziom wesołym albo zmartwionym radzę zobaczyć tę nową rewię. Bo rzeczywiście krzepi.

[data publikacji artykułu nieznana]

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji