Artykuły

Mieszczański Witkacy

Według teorii Witkacego zapisanej w "Pożegnaniu jesieni", a interpretowanej przez Mikołaja Grabowskiego na scenie Teatru Słowackiego, nikt ani nic nie jest w stanie oprzeć się pędowi cywilizacji, który staje się stopniowo wręcz tożsamy z procesem "niwelizmu". Witkacy próbował stawić opór temu "żywiołowi" intelektu, Grabowski natomiast jakby nie do końca ufając intelektowi, nie wyrzekł się w tej walce swoich inklinacji mieszczańskich. Powstał więc spektakl dość efektowny od strony inscenizacyjnej, ale za to bardzo realistyczny, żeby nie powiedzieć łopatologiczny. Dosłowność jednych scen śmieszyła, innych irytowała. Razem złożyły się one na przedstawienie, nad którym zaciążyła "workowata" konstrukcja powieści, w której wszystko mogło się znaleźć: religia obok różnego rodzaju perwersji, filozofia, narkomania i artystostwo, katastrofy dziejowe i indywidualne tragedie, historie groteskowe i te, opatrzone nutą serio. Po takim "wszystkoidalnym", wstrząsanym różnymi kataklizmami scenicznym świecie fin de siecle'u dość niefrasobliwie hasał sobie Atanazy Zazakbal Mikołaja Grabowskiego. Począwszy od kostiumu było to indywiduum zbyt mieszczańskie nawet jak na kabotyna, które pojawiało się w różnych ludzkich konstelacjach. Choć z imienia byli to bohaterowie Witkacowscy, to jednak trudno byłoby doszukiwać się w ich postaciach demonizmu, metafizycznych tęsknot, czy Jakichkolwiek niepokojów. Postacie pojawiające się na scenie były po mieszczańsku trochę naiwne, trochę głupie i to wcale nie wyłącznie dlatego, że zostały zniekształcone przez groteskę. Tak zostały po prostu stworzone przez reżysera. Choć powieść nużą się w perwersyjnym erotyzmie, przedstawienie sprowadziło rzecz całą do kilku niewyszukanych gagów z Helą Bertz - Iwoną Bielską w roli głównej. Witkacy, odmawiając religii, filozofii i sztuce możliwości zaspokojenia ludzkich tęsknot za przeżyciami metafizycznymi, nie pozbawił jednak ludzi (przynajmniej niektórych) takich potrzeb. Tymczasem Mikołaj Grabowski wszystkie tematy wykraczające pozą erotykę załatwił obłudną kwestią wygłaszaną jakby zza grobu przez Bazakbala i pointującą całe przedstawienie, "Dobrze Jest., a kto powie, że nie...".

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji