Artykuły

Z ziemi włoskiej do polskiej

"Roxi Bar" w reż. Anny Kękuś z Teatru Muzycznego w Gdyni na XXVI PPA we Wrocławiu. Dla e-teatru pisze Agnieszka Kłos.

Produkcja Teatru Muzycznego z Gdyni od początku budziła zastrzeżenia. Spektakl wymyśliła i wyreżyserowała Anna Kękuś, dla której życie Freda Buscaglione, włoskiego grzesznika, było prawdziwą inspiracją. Bardzo świadomie zbudowała więc krótką, treściwą opowieść o facecie ze skazą, dla którego piosenki i pieniądze były w życiu najważniejsze. To nie historia z morałem, jakiej moglibyśmy się na przykład spodziewać po spektaklu o św. Franciszku. Wiadomo również, że Polska nie ma dobrych tradycji musicalowych i bardzo trudno trafić w gust publiczności teatralnej samym wokalem. Kto zresztą w naszym kraju chodzi na spektakle muzyczne? Młodzi, starzy, muzycy, koledzy wykonawców czy może przypadkowi goście?

Na widowni tego wieczoru zasiadło towarzystwo z wielu stron. Widziałam w pierwszych rzędach tych wszystkich, których można zobaczyć na wrocławskim Przeglądzie co roku. W dalszych rzędach siedziały starsze panie, które po prostu popiskiwały z radości przy niektórych przebojach. Widać, sam bohater, Fred Buscaglione jest im całkiem dobrze znany.

Ja przed spektaklem nie znałam go zupełnie. Mogłam jednak spokojnie popatrzeć sobie na migające nogi, figury złożone z samych ciał i dość skromne kreacje, imitujące modę z lat 50. Nie dowiedziałam się oczywiście niczego ważnego o samym bohaterze i nie powiem, żebym dziś znała doskonale jego biografię. Ale chyba nie o to w czasie zabawy chodzi.

Powiem kilka słów o wątpliwościach jakie ten spektakl wzbudził. Nie we mnie, bo od kilku pierwszych piosenek po prostu śledziłam akcję na scenie. Nie wymagając niczego ponadto. Może po prostu byłam wdzięczna realizatorom, że nie zmuszają mnie do nadmiernej ekscytacji i wysiłku. A może zmęczenie tego dnia dało o sobie znać.

Zarzuty surowych kolegów? Moim zdaniem bezpodstawne. Że kiepski spektakl, że kicha, że bardzo mizerny poziom i że ogólnie nudy na pudy. Jasne, tylko że ten musical nie pozostawia nic do życzenia od strony warsztatowej. I zachowuje konsekwentnie swój rzetelny, acz średni poziom. Nie ubiega się również o tytuł najambitniejszego dzieła wszechczasów. To taki sobie spektakl z taką sobie obsadą. I tyle.

Aktorzy starają się sprostać wymaganiom wokalnym do końca. Lepiej jednak wychodzą im partie taneczne i sceny grupowe. Po szybszych szarżach na scenie niektórzy dostają zadyszki. I jest swojsko, tylko nieco po włosku, za to bardzo po polsku. Zupełnie "po naszemu" wypadły też skromne stroje aktorów, które nieudolnie starały się naśladować bogactwo włoskiego gwiazdora. Wiem jednak, że w teatrze część rzeczy jest umowna i liczy na dowyobrażenie ze strony widza. Dlatego spektakl muzyczny z Gdyni o życiu włoskiego Clarka Gable`a uważam za udany eksperyment. Bardzo przeciętny i dla niewybrednej widowni, ale za to konsekwentny w swoim średniactwie. Od początku do końca.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji