Artykuły

Paryskie barykady w Teatrze Roma

"Les Miserables" w reż. Wojciecha Kępczyńskiego w Teatrze Muzycznym Roma w Warszawie. Pisze Wojciech Orliński w Gazecie Wyborczej.

Warszawa nadrabia zaległości w słynnych musicalach. W sobotę odbyła się w Teatrze Roma premiera "Les Miserables".

Trzy najpopularniejsze musicale Broadwayu i West Endu to: "Upiór w operze", "Koty" i "Les Miserables". Wszystkie trzy to produkcje genialnego sir Camerona Mackintosha, który w latach 80. zrewolucjonizował teatr muzyczny.

Razem z sobotnią premierą "Les Miserables" w Teatrze Roma Warszawa może się już pochwalić, że wszystkie te trzy spektakle w niej wystawiono.

Mam trochę znajomych wśród londyńskiej i nowojorskiej lewicy. Choć w ich miastach wystawiane są najwspanialsze musicale świata, bojkotują je jako gatunek, bo kojarzą im się z chciwą dekadą lat 80. Teatry West Endu i Broadwayu jawią im się jako ostatnie bastiony Thatcher i Reagana.

To nie jest całkiem od rzeczy - wspomniane trzy najważniejsze spektakle sir Mackintosha powstały w czasach Żelaznej Damy. "Les Miserables" mieli premierę na West Endzie w 1985 r., na Broadway przybyli w 1987 r.

Ale przecież historyczny kontekst tylko dodaje "Les Mis" uroku. Victor Hugo napisał "Nędzników" w 1861 r. jako paszkwil na reżim Napoleona III - przed którym uciekł na wygnanie na wyspę Guernsey. Ubrał go w historyczne szaty, umieszczając akcję w latach 1815-32, czyli za dwóch poprzednich reżimów: restauracji Burbonów i monarchii lipcowej.

Paryski lud obalił Burbonów w lipcu 1830 r., ale zamiast republiki dostał bardziej liberalną monarchię Ludwika Filipa z dynastii orleańskiej. Sytuacja najuboższych uległa tylko pogorszeniu, stąd nieudana próba republikańskiej rewolucji w czerwcu 1832 r. - kulminacyjnej sceny "Nędzników".

Hugo rozczarowanie rewolucją lipcową (1830) opisał, by pokazać rozczarowanie późniejszą rewolucją lutową (1848) - w której Francuzi znów zamiast republiki dostali kolejny reżim, tym razem Ludwika Napoleona, groteskowej karykatury swojego wielkiego stryja.

Dla widzów w londyńskim Barbican Arts Centre w 1985 r. z kolei to był spektakl pokazujący ich rozczarowanie thatcheryzmem i nieudolnością lewicy, niezdolnej do sformułowania przekonującej alternatywy. Dla współczesnego polskiego widza dochodzi kolejna warstwa w tym przekładańcu: francuska monarchia udająca francuskie cesarstwo udające angielską monarchię dla nas z kolei jest opowieścią o naszych rozczarowaniach III Rzeczpospolitą.

Przecież nie trzeba długo się rozglądać, by znaleźć i u nas odpowiednik państwa Thenardier dziarsko realizujących apel ówczesnego ministra skarbu Guizota: "Bogaćcie się!". Choć to postacie drugoplanowe, w warszawskim spektaklu kradną widowisko dla siebie, brawurowo wykonując piosenkę nieuczciwego oberżysty "Kramu tego król" ("Najedz się za dwóch, zapłać mi za trzech") oraz pieśń prostaka, który wdarł się do wyższych sfer ("Żebrak wszedł na bal").

Ta kradzież zresztą pasuje do ich natury, którą najlepiej wyraża piosenka Thenardiera "Pieski świat" - jej tekst traktuje, najoględniej mówiąc, o urokach okradania zwłok z kosztowności.

Thenardierowie to, niestety, symbol ponadczasowo aktualny, nadający się równie dobrze na metaforę thatcheryzmu, orleańskiego leseferyzmu, jak i naszego krzepnącego kapitalizmu. Podobnie jak ponadczasowy jest inspektor Javert, bezlitosny tropiciel agentów... przepraszam, zbiegłych galerników, dla którego nie ma przebacz, nie ma zmiłuj, paragraf to paragraf, kara musi być.

Sir Cameron Mackintosh dał wyraz swojemu rozczarowaniu thatcheryzmem nie tylko musicalami - w 1997 r. należał do grupy znanych artystów wspierających swym autorytetem (i książeczką czekową) Partię Pracy w wyborach, które wyniosły Tony'ego Blaira do władzy.

W ostatnich wyborach poparł jednak torysów. Prawicowy "Daily Telegraph" z satysfakcją zacytował jego słowa: "Labour sp... sprawę" - miał powiedzieć Mackintosh po pokazie nowego musicalu "Hair" na West Endzie. "Dałem szansę torysom, bo zawsze wolę zaryzykować coś nowego, niż uparcie trzymać się rozwiązań, które zawiodły".

To mądre słowa doskonale pasujące do piosenek "Kawiarnia ABC" i "Słuchaj, kiedy śpiewa lud" oraz do chóralnego epilogu "Les Miserables". Te piosenki mówią nam, że rewolucje rzadko kiedy rozwiązują te problemy, które spowodowały ich wybuch - ale to nie zwalnia nas z obowiązku szukania lepszych rozwiązań i próbowania nowych pomysłów.

Co się właściwie nie podoba w tym przesłaniu moim lewicowym znajomym? Oni nigdy tych piosenek nie wysłuchali, bo z góry wiedzą, że musical jest zły.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji