Artykuły

Wyzwolenie emocji

"Wyzwolenie" zamierzył Wyspiański jako teatr w teatrze. Reakcja warszawskiej publiczności na inscenizacji tego dramatu, dokonanej przez Kazimierza Dejmka, skłania jednak do przypuszczenia, że naszemu romantycznemu wizjonerowi bliższa była jednak formuła wiecu ezy też kabaretu politycznego. Wyspiański jako wyraziciel nastrojów Alino Domini 1982?

Pierwszy akt sztuki sytuuje nas jednak daleko od takich skojarzeń. Jedyni trzeźwi w całym dramacie, ci którzy rzeczywiście mogliby unieść trochę myśli posierpniowych rodaków, robotnicy w granatowych ubraniach, nie tylko nie wciągnęli biało-czerwonych opasek, ale po kilka kroć t powtórzonej kwestii: czego żądasz? Pod adresem młodzieniaszkowatego Konrada (Jan Englert), rymującego na temat narodowego zbawienia, znikają niestety ze sceny. Pozostaje za to tłum postaci jak ze złego polskiego snu: magnatów, prymasów weteranów szlacheckich konfederacji i powstańców styczniowych, tych którzy utracili Rzeczypospolita jak i daremnie dla niej padli. Twarzy nie widać, w strojnych kontuszach i ornatach paradują trupie czaszki, mówiąc m. in. głosami Mariusza Dmochowskiego (Karmazyn), Ryszarda Dembińskiego (Hołysz), Ignacego Machowskiego (Prymas). Maciej Maciejewski zaś - starzec podtrzymywany przez córki to istne truchło bojownika 1863 roku. W tej upiornej wizji wad i klęsk narodowych znać obok reżysera pracowita dłoń scenografa - Andrzeja Majewskiego.

W drugim akcie z zamętu anachronicznych zaduszek wyłania się znów romantyczny Konrad, za wszelka cenę próbujący ze iść z wieszczego koturnu. W tyradzie rozpoczynające się gromkim "Wy" pod adresem anonimowych panów w cylindrach odnajduje wreszcie bliski widowni ton, bo rozlegają się. po raz pierwszy w tym spektaklu brawa. Potem jest ich coraz więcej: przeciw oszustwu narodowemu, przeciw służalczości, przeciw wycieraniu sobie co dzień gęby Polską, za cenzurą narodową. Jeżeli Jan Englert musiał na oklaski czekać, aż do drugiego aktu, to Halinie Mikołajskiej (opiekuńcza Hestia) wystarcza się tylko pojawić na scenie, by wzbudzić aplauz. Pan Englert nie powinien się jednak martwić.

Pojemny okazał się Wyspiański. Liczące niemal 80 lat "Wyzwolenie" znowu wzbudziło emocje. Wątpię jednak czy byłby z nich zadowolony autor, który dramat swój wymierzył w tyranię romantycznych mitów obezwładniających siły działające dla rzeczywistej niepodległości. Wątpię, też czy brawa rozlegające się w trakcie tego przedstawienia powinny cieszyć Kazimierza Dejmka. Nie jemu przede wszystkim klaskano, nie aktorom, nie Wyspiańskiemu.

To co obserwujemy na widowni Teatru Polskiego jest typową reakcją zastępczą. Ile z idei Sierpnia 1980 mógł przewidzieć Wyspiański, skoro jego Konrad występuje wprost przeciw "narodowej solidarności"? "Wyzwolenie" w inscenizacji Dejmka każe myśleć o dramacie ludzi, każe myśleć o dramacie, sztuki, która musi dźwigać więcej niż znaczy.

Post scriptum: Uwadze tych, którzy na "Wyzwolenie" wybiorą się dla Dejmka i Wyspiańskiego polecam w licznym gronie świetnych nazwisk aktorskich jeszcze dwie kreacje: Zdzisława Mrożewskiego bardzo przekonującego w roli doświadczonego starego aktora oraz Andrzeja Szczepkowskiego Geniusza, wypisz, wymaluj Mickiewicza, który zszedł z cokołu na Krakowskim Przedmieściu.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji