Artykuły

Ministerstwo drobnych kroków

Kongres Kultury zwołany rok temu z inicjatywy ministra Bogdana Zdrojewskiego rozbudził wielkie nadzieje na systemową zmianę w polskiej kulturze. Co z tych oczekiwań i entuzjazmu pozostało po roku? - zastanawia się Roman Pawłowski w Gazecie Wyborczej.

Wydawało się, że niedofinansowana, na ogół źle zarządzana dziedzina, traktowana przez polityków i ekonomistów jako balast stanie się wreszcie jednym z priorytetów w polityce rządu. Taką nadzieję dawało choćby wystąpienie Michała Boniego, szefa zespołu doradców strategicznych premiera, który na kongresie podkreślał, jak ważna jest kultura w budowaniu kapitału społecznego i pobudzaniu rozwoju gospodarczego.

Kongres wywołał bezprecedensową mobilizację środowisk twórczych i kulturalnych: w kolejnych miesiącach zawiązywały się obywatelskie inicjatywy, komitety i fora, na których dyskutowano o reformie. Inicjatywa Obywatele Kultury zebrała ponad 70 tys. podpisów pod apelem o podwojenie wydatków na kulturę z budżetu państwa do 1 proc. Mobilizacji twórców towarzyszyła nadzwyczajna aktywność ministerstwa, które niemal co tydzień organizowało spotkania, konferencje czy prezentacje poświęcone projektowanym zmianom.

Ile pozostało z tych nadziei i entuzjazmu po roku? Według twórców i menedżerów kultury - niewiele. - Dyskusja o reformie się rozwija, ale na razie wymiernych efektów nie widać - mówi Michał Zadara, reżyser teatralny. Najważniejszy postulat: 1 procent z budżetu na kulturę jest wciąż odległym marzeniem: premier co prawda dorzucił ministerstwu na przyszły rok 150 mln zł, ale razem z już przyznanymi pieniędzmi daje to zaledwie 0,55 proc. budżetu (bez środków unijnych). - W tym tempie 1 proc. osiągniemy za 10 lat - przyznaje min. Zdrojewski.

Nie powiodła się próba odebrania mediów publicznych politykom, którą podjął zawiązany na kongresie Komitet Obywatelski Mediów Publicznych. Przygotowany przez twórców i menedżerów kultury projekt ustawy oddający kontrolę nad publiczną telewizją i radiem niezależnemu Komitetowi Mediów Publicznych nadal czeka, aż zajmie się nim Sejm. Tymczasem PO z pomocą SLD przeforsowała małą nowelizację ustawy, która pozwoli usunąć PiS z władz Polskiego Radia i TVP. - W mediach publicznych mamy znów to samo w sensie strukturalnym, choć pewno stosunki będą pod nowym reżimem sympatyczniejsze i propaganda mniej chamska niż za PiS-u - mówi Agnieszka Holland.

Tzw. plan prof. Jerzego Hausnera zmieniający filozofię zarządzania i finansowania kultury został odłożony na półkę. Po części głosami twórców, którzy propozycje zrównania wszystkich podmiotów: samorządowych, społecznych i prywatnych, w dostępie do publicznych środków odebrali jako próbę prywatyzacji kultury. Ministerstwo zamiast całościowej reformy wybrało więc politykę drobnych kroków.

Część postulatów Hausnera znajdzie się w nowelizacji starej ustawy o działalności kulturalnej, która ma trafić w październiku do Sejmu. Chodzi m.in. o możliwość powierzenia samorządowej instytucji kultury w zarządzanie organizacji pozarządowej lub firmie prywatnej. Nowelizacja wprowadzi także m.in. umowy sezonowe dla artystów i kontrakty dla dyrektorów, jednak systemowej zmiany nie będzie. W ministerstwie powstał co prawda zespół do pracy nad "nową konstytucją kultury", ale szanse, że zostanie ona uchwalona jeszcze w tej kadencji parlamentu, są niewielkie.

Na brak głębokiej reformy nakładają się cięcia budżetowe wywołane spowolnieniem gospodarczym i powodzią. Samorządy bezlitośnie tną wydatki na kulturę, co odczuły w pierwszej kolejności teatry. Teatr Polski we Wrocławiu będzie miał w przyszłym roku o blisko milion złotych mniej, jego dyrektor Krzysztof Mieszkowski coraz częściej musi wybierać,czy przeznaczyć pieniądze na premierę, czy na ogrzewanie. Andrzej Seweryn, nowy dyrektor Teatru Polskiego w Warszawie, zagroził dymisją, kiedy okazało się, że finansowany przez władze Mazowsza teatr nie ma w tym sezonie pieniędzy nawet na jedną premierę. Problemy ma nawet TR Warszawa, jeden z najbardziej znanych polskich teatrów - z braku pieniędzy dyrektor Grzegorz Jarzyna musiał odwołać w ubiegłym sezonie dwie premiery.

- Moi zwierzchnicy wymuszają na nas "reformę" finansów, czyli redukcje etatów i wynagrodzeń, ale sami reformy systemu planowania i zarządzania instytucjami kultury nie robią. Jedyna zmiana polega na tym, że w gabinecie pani prezydent i pana ministra z uwagą wysłuchiwane są sugestie co do kierunku tych reform - mówi gorzko dyrektor Jarzyna.

Jeszcze bardziej rozgoryczeni są wydawcy: od nowego roku, kupując książki, zapłacimy 5-proc. VAT. Beata Stasińska, szefowa wydawnictwa WAB, obawia się, że spowoduje to dalszy spadek czytelnictwa: - Programy unowocześniania bibliotek są w powijakach. Na ich efekty będziemy czekać latami. Nie ma programu zwalczania funkcjonalnego analfabetyzmu w szkołach. Jeśli nie wprowadzimy reform w edukacji i programów przeciwdziałających wykluczeniu kulturowemu, nie sprostamy jako społeczeństwo wyzwaniom cywilizacyjnym.

Plan pięcioletni

Trzeba przyznać, że min. Zdrojewski i jego ludzie robią dużo, aby przekonać oponentów. W ub. tygodniu ministerstwo ogłosiło plan rozwoju edukacji kulturalnej wart 100 mln zł. - Żadna instytucja narodowa nie dostanie zwiększenia dotacji, jeśli nie zaproponuje programów edukacyjnych - deklaruje minister. W najbliższym czasie Rada Ministrów ma przyjąć od dawna zapowiadany wieloletni program Kultura+.

Na wczorajszym spotkaniu ze środowiskami kultury minister przedstawił kolejny "plan pięcioletni": katalog inicjatyw ustawodawczych, działań i nowych programów, które zamierza realizować w latach 2011-15. Wiele z nich wynika z postulatów kongresu, np. nowelizacja prawa autorskiego otwierająca dostęp do tzw. dzieł osieroconych (dotyczy to wielu archiwalnych nagrań muzycznych, fotografii i filmów) czy opracowanie założeń od nowej ustawy o ochronie zabytków, która ma uniezależnić służbę konserwatorską od wojewodów. Ministerstwo chce też powołać nowy Instytut Muzealnictwa, który zajmie się modernizacją muzeów.

Tym, co przekonuje o reformatorskich intencjach, nie są plany i deklaracje, ale konkretne praktyki, a te zmieniają się na lepsze. Coraz więcej środków na działalność zdobywają w otwartych konkursach organizacje pozarządowe: w edukacji kulturalnej jest to już połowa, w promocji twórczości - 40 proc. Demokratyzuje się sam proces dzielenia publicznych pieniędzy: już połowę członków komisji oceniających projekty stanowią eksperci z zewnątrz. Coraz więcej środków dzielą zamiast ministerstwa specjalistyczne Instytuty: Teatralny, Książki, Adama Mickiewicza, za chwilę dołączy do nich powołany wczoraj Instytut Muzyki i Tańca. Odchodzi krytykowany na kongresie model zarządzania w stylu oświeconego monarchy, który daje pieniądze po uważaniu.

Zyskuje na znaczeniu przejrzysta procedura wyboru dyrektorów - konkursy. Przykładem udany konkurs na szefa CSW w Warszawie, który wygrał włoski kurator Fabio Cavallucci (wczoraj otrzymał z rąk ministra nominację). Co ciekawe, przedstawiciela ministra w komisji konkursowej pozbawiono głosu, ponieważ był nieobecny podczas przesłuchań jednego z kandydatów. W rezultacie ministerstwo było jedynie obserwatorem w konkursie na szefa ministerialnej instytucji. To przewrót w urzędniczej praktyce.

Podatek na kulturę?

Podstawową barierą, która utrudnia głębokie zmiany, są pieniądze. Brakuje nowych, systemowych mechanizmów finansowania. Alternatywne źródła proponowane na kongresie nie znajdują poparcia polityków. Tak jest z pomysłem finansowania poszczególnych dziedzin kultury z daniny od tzw. przemysłów kultury, na wzór finansowanego m.in. przez stacje telewizyjne Polskiego Instytutu Sztuki Filmowej. - Nie ma na to szans. Próbowaliśmy wprowadzić opodatkowanie nośników cyfrowych na fundusz digitalizacji, ale trafiliśmy na sprzeciw producentów. Podobnie jest z przekazywaniem podatku akcyzowego na rzecz kultury: opór duży - tłumaczy min. Zdrojewski. Bez echa pozostaje propozycja 1-proc. odpisu na cele kultury od podatku CIT. Tu weto stawia resort finansów.

Tymczasem pod koniec pięciolatki ruszą budowane dzisiaj z udziałem środków europejskich muzea, galerie, opery, sale koncertowe. Trzeba będzie je ogrzewać, oświetlać, sprzątać, płacić podatki itd. Według ostrożnych szacunków trzeba na to znaleźć w budżecie dodatkowe 300 mln zł rocznie. Samo utrzymanie gmachu Muzeum Sztuki Nowoczesnej w Warszawie ma kosztować ponad 30 mln zł rocznie. To pochłonie w całości ewentualną zwyżkę budżetu na kulturę. A gdzie środki na nowe spektakle, wystawy, zakupy dzieł do kolekcji? Jeśli rząd już dziś nie zacznie szukać dodatkowych źródeł finansowania, miliony euro włożone w mury zostaną zmarnowane.

Testem dla intencji rządu będzie sprawa 1 proc. na kulturę. Przed wyborami prezydenckimi premier Donald Tusk obiecał powołanie międzyresortowego zespołu, który ma zająć się tą sprawą. Zespół dotąd nie powstał.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji