Trzy godziny cierpienia duszy
W Sztokholmie zakończył się Festiwal Augusta Strindberga, odbywający się corocznie na cześć tego znakomitego szwedzkiego pisarza. W tym roku nie lada niespodziankę sprawił krytykom i widzom Teatr Rozmaitości z Warszawy.
Reżyser Marcin Jarnuszkiewicz podjął się arcytrudnego zadania wystawiając trwającą 3,5 godziny sztukę "Do Damaszku I, II i III".
Strindberg napisał ową sztukę zaraz po najcięższym kryzysie w swoim życiu, kiedy zmagał się z biedą, problemami psychicznymi i nieszczęśliwym, drugim z kolei, małżeństwem zakończonym rozwodem. Tak też wygląda jego sztuka: samotność, problemy, mocowanie się z życiem.
Marcin Jarnuszkiewicz wystawił widzów na ciężką próbę. Trzy godziny malowniczych scen pełnych bólu rozterki i rozpaczy. Żadnych gotowych rozwiązań, pomocniczych akcentów w kierunku widza, który od razu zostaje wrzucony na głęboką wodę i przez trzy godziny mocuje się razem z aktorami, aby wreszcie wyjść na wolność, czyli z gmachu Sodra Teatern we wrześniowy deszczowy wieczór i poczuć na nowo, jakie życie jest piękne.
Szwedzi zostali oczarowani przez Teatr Rozmaitości. Nazwali przedstawienie "polskim freskiem poetyckim". Niespokojną duszę Strindberga wspaniale wyczuli aktorzy: Wiesław Komasa, grający główną rolę, Magdalena Kuta, sceniczna towarzyszka ciężkiego żywota głównego bohatera, Lech Łotocki (żebrak), Jacek Różański (lekarz) oraz Mirosława Dubrawska (matka).
Przedstawienie, w niezwykle surowej scenografii Katarzyny Jarnuszkiewicz, stanowi serię bolesnych obrazów na kształt drogi krzyżowej. W podtekście słychać monotonną, posępną muzykę (Marcin Jarnuszkiewicz i Mirosław Jastrzębski) potęgującą oraz nadającą ponury charakter wizualnym scenom.
Jednym słowem - trzy i pół godziny pięknego cierpienia duszy.