Opera filozoficzna
- "Candide" jest dziełem geniusza wciągającym publiczność. Bernstein z musicalu wziął zasadę powracających motywów, ale są w nim fragmenty wręcz operetkowe, wodewilowe, operowe... Zbudowałem taki świat, że mogę zmieniać i grać tymi konwencjami, jak chcę - mówi reżyser MICHAŁ ZNANIECKI przed premierą opery w Teatrze Wielkim w Poznaniu.
Z Michałem Znanieckim, o filozoficznej operze Bernsteina, rozmawia Stefan Drajewski:
"Candide" Bernsteina jest niemal rówieśnikiem "West Side Story". Miał bardzo pogmatwany los i nie odniósł takiego sukcesu. Co skłoniło Pana, że wybrał Pan właśnie ten tytuł?
- Każdy kawałek dzieła powstał z innej inspiracji, z innego pomysłu i dlatego dramaturgicznie jest ono tak bardzo pogmatwane. To mnie urzekło. Musiałem znaleźć linię, która nada temu dziełu współczesny sens. Drugim impulsem była chęć współpracy z młodymi śpiewakami. Szukaliśmy tematu, który byłby dla nich - młodych niewinnych albo już winnych - zrozumiały. Ważne było to, że główna postać mogła założyć jeansy i z plecakiem przejść przez świat, dostając w tyłek, równocześnie powtarzając lekcję z dzieciństwa, "że świat jest najpiękniejszy". Po drodze dociera do bohatera, że jest inaczej i musi ten otaczający go świat zaakceptować razem ze swoją narzeczoną, która jest dziwką... To wszystko sprawiło, żeby nie iść tylko w stronę Woltera i filozofii.
Zatem bardziej interesuje Pana postać Kandyda?
- Najbardziej interesuje mnie to, że młody człowiek może zrozumieć podstawowe przesłanie Woltera. Bernstein pokazuje je z ironią i dystansem, co - jak sądzę - dociera do młodego odbiorcy. A mnie właśnie zależało na tym, aby dotarło to do młodych i na scenie, i na widowni. Wyrzuciłem z libretta opery prawie cały tekst Woltera, zachowując jedynie cytaty. I dlatego potrzebowałem komentatora, który nie jest aktorem, nie mówi wyuczonego tekstu, ale mówi własnym głosem.
I dlatego zaprosił Pan do współpracy profesora filozofii?
- Zaprosiłem człowieka, który może ożywić Woltera, może komentować to, co się dzieje na scenie od siebie. Jest nim poznański filozof profesor Roman Kubicki. Gra bezdomnego na stacji paryskiego metra i komentuje świat, łączy poszczególne historie...
Wcześniej wystawił Pan "Candide" we Włoszech. Tam też występował na scenie filozof?
- Oczywiście, na dodatek specjalista od Woltera.
Czym jest dla Pana "Candide"?
- Dziełem geniusza wciągającym publiczność. Bernstein z musicalu wziął zasadę powracających motywów, ale są w nim fragmenty wręcz operetkowe, wodewilowe, operowe... Zbudowałem taki świat, że mogę zmieniać i grać tymi konwencjami, jak chcę.
Premiera "Candide" odbędzie się 25 września w Teatrze Wielkim w Poznaniu, o godzinie 19. Następne spektakle - 26 września o godzinie 18 i 28 września o godz. 11