Artykuły

Festiwal Solidarity of Arts na dorobku

Za nami druga edycja Solidarity of Arts. Edycja - pomimo drobnych zastrzeżeń - udana - festiwalowe wydarzenia komentuje Mirosław Baran z Gazety Wyborczej - Trójmiasto.

Zaczęło się mocnym uderzeniem - plenerowym koncertem Leszka Możdżera z międzynarodowymi gwiazdami jazzu. I faktycznie; w tym przypadku było światowo, efektownie i z klasą. Choć nie kopie się leżącego, to nie można nie porównać tego wydarzenia z późniejszym o kilkanaście dni koncertem "Solidarność. Twój anioł Wolność ma na imię. "Możdżer+", choć kosztował pewnie (maksymalnie!) połowę tego, co impreza w stoczni gdańskiej, miał wszystko to, czego rocznicowemu wydarzeniu zabrakło: lekkość, rytm, spójny (pomimo łączenia różnych gatunków muzyki) charakter i bezdyskusyjnie wysoki poziom artystyczny.

Następnie organizatorzy SofA, wspólnie z Europejskim Centrum Solidarności, przedstawili nową symfonię Pawła Mykietyna - ciekawe dzieło jednego z najważniejszych polskich kompozytorów współczesnych. Było nieco patetycznie, ale - znów - na poziomie i efektownie. Do tego doszła publiczna prezentacja materiałów filmowych z pierwszych lat Solidarności, premiera "Makbeta" Verdiego w nie do końca udanej inscenizacji Marka Weissa-Grzesińskiego w Operze Bałtyckiej oraz gościnny i - moim zdaniem - zdecydowanie nieudany spektakl "Biała bluzka".

Wszystko to wygląda ambitnie. I w większości takie było naprawdę. Choć chwilami nie mogę zrozumieć wyborów organizatorów. Co robi obok siebie Możdżer i Mykietym? Verdi i Osiecka? Hasło "Solidarity of Arts" pomieści naprawdę wszystko. Ale chyba żadnemu festiwalowi nie wyjdzie na dobrze upychanie obok siebie tak różnych wydarzeń.

Nie potrafię także zrozumieć, dlaczego festiwal dofinansował - obok m. in. firmy Mercedes-Benz - premierę "Białej bluzki" w prywatnym warszawskim teatrze (wspieranym zresztą już przez stołeczny samorząd)? Szczególnie, że w zeszłym roku w ramach pierwszego SofA odbył się prapremiera "Zmierzchu bogów" Luchino Viscontiego w reżyserii Grzegorza Wiśniewskiego. Choć sam nie jestem wielkim fanem tej realizacji, to doceniam fakt, że spektakl regularnie mogą oglądać trójmiejscy widzowie, a samo przedstawienie zbiera kolejne nagrody.

Pamiętajmy jednak, że SofA jest ciągle imprezą na dorobku. A i tak jest dobrze. Bo jeszcze dwa lata temu zamiast powyższych wydarzeń ci sami organizatorzy proponowali nam kolejną edycję ludycznego Festiwalu Gwiazd.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji