Artykuły

"WIELKI SZLEM" W TEATRZE ZASP

Dość paradoksalnie teatr emigracyjny posiada duże rezerwy aktorskie przy małych obrotach repertuarowych. Dlatego każdą wystawioną sztukę należy przyjmować z dobrodziejstwem inwentarza, niezależnie od jej bezwzględnej wartości obiegowej. Tym razem teatr ZASP dał nam w przekładzie Feliksa Lubicza(?) obyczajową komedię w 3 aktach angielskiego aktora i autora dramatycznego Williama Douglas-Home. Jest to sztuka lekka, dobrze napisana i tłumaczona, oparta o odwieczną sprawę trójkąta, a właściwie tu niedomkniętego czworokąta małżeńskiego. Angielski tytuł spolszczono z "Secretary Bird" na "Wielki szlem" (zapewne w trefle?) i rozegrano sztukę w skromnie umeblowanym salonie według scenografii jubilata Jana Smosarskiego. Szkoda że reżyseria L. Ki elanowskiego nie poszła o krok dalej i tej błahej raczej komedii o charakterze ogólnoludzkim nie umiejscowiła całkowicie w polskim śro-dowisku. Wyszłoby to na dobre wykonawcom, zwłaszcza jeśli granie Anglików przekracza ich możliwości aktorskie. Niemniej uznać należy ofiarną (zamiast złożonego niemocą A. Bożyńskiego) i solidną grę W. Schejbala, jako zdradzonego małżonka, Heleny Kitajewicz, jako niedopieszczonej żony, efektownej Ruli Łubieńskiej w dwuznacznej roli sekretarki i "cizi", niezawodnej Janiny Jokóbówny w roli majordomusa w spódnicy i wreszcie przystojnego szaławiły Jerzego Jarosza, z nieangielskiej parafii. Publiczność wypełniająca salę Ogniska Polskiego bawiła się doskonale na tym przedstawieniu, podczas którego długie igranie z ogniem uwieńczone jest budującym zakończeniem. Organizacja O. Lisiewiczowej i program ozdobiony rysunkami Ireny Ludwigowej (o czym zapomniano) i w układzie Tadeusza Filipowicza.

[data publikacji artykułu nieznana]

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji