Słoneczniki
W dniach od 6 - 17 maja br. na scenach wartowniczych w Mannheim, Kaiserslautern, Pirmasens i Verdun wystąpił gościnnie zespół polskich aktorek z Londynu w komedii Teodozji Lisiewicz "Słoneczniki".
Gdyby się nawet nie wiedziało, że "Słoneczniki" zostały napisane przed wojną i że akurat 1 września miały się rozpocząć ich próby w teatrze lwowskim - ten przedwojenny ich klimat, w którym ani śladu tak stosunkowo niedawnych ciężkich przejść, zdradza czas ich powstania. Mimo to i temat komedii - (odwieczne ciążenie wzajemne ku sobie odmiennych płci) - nie stracił swojej aktualności i sposób przedstawienia go na scenie jest współczesny.
W sztuce występują tylko trzy kobiety (i, oczywiście, telefon) - mimo to owo studium kobiece, jakim są "Słoneczniki", jest tak zręcznie uscenizowane, intryga tak zręcznie przeprowadzona, dialog tak potoczysty, charakterystyka postaci tak różnorodna i doskonale zarysowana, że zainteresowanie widowni nie słabnie ani przez chwilę.
Sukces komedii pomnaża jej obsada. Pani Romana Pawłowska, artystka sceny krakowskiej i warszawskiej, z wnikliwością odtworzyła skomplikowane stany psychiczne romantycznej wdówki! Wygrała swoją rolę w sposób taki, jak to potrafi prawdziwa artystka, dysponująca bogatym i umiejętnie stosowanym zasobem środków aktorskich.
Debiut Hanny Mireckiej, aktorki młodego pokolenia, w roli Córki, był w pełni udały. Z niełatwej roli "nowoczesnej" studentki uniwersytetu umiała stworzyć - dzięki doskonałym warunkom zewnętrznym i aktorskim - wdzięczną postać młodej sawantki-altruistki.
Trzecią w tym domu bez mężczyzn była autorka sztuki Teodozja Lisiewicz. Służąca Anna w jej wykonaniu miała w sobie taki ładunek komizmu, że samym pojawieniem się na scenie wywoływała wybuchy śmiechu na widowni.
Rutynowany aktor i reżyser p. Wiesław Mirecki wydobył z tekstu wszystkie walory, a akcji nadał wartkie tempo. Staranne dekoracje wykonał J. Smosarski, inspicjentem był p. F. Stawiński.
Wartownicy lubią dobry teatr, więc też reakcja widowni w Mannheim i innych ośrodkach była żywa, wykonawczynie oklaskiwano - niejednokrotnie przy otwartej scenie - długo i owacyjnie, a gościnność z jaką zespół przyjmowały centra i kompanie była prawdziwie polska.
[data publikacji artykułu nieznana]