Czarny kabaret
On - charakteropata i hipochondryk, przekonany o swojej wyższosci umysłowej nad otoczeniem. Żyjący w ciągłym stresie z powodu słabej woli, niedoceniania go i braku satysfakcji seksualnych. Oczekuje od żony powtórzenia opiekuńczych zachowań własnej matki...
Ona - prymitywna intelektualnie pani profesor licealna. Telewizor, odkurzacz, pralka i kuchnia określają jej świat, w którym znajduje się jeszcze miejsce tylko na urojenia erotyczne, że ciągle ktoś ją napastuje...
Sceny małżeńskie z "Życia wewnętrznego" Marka Koterskiego mają w sobie coś z okrutnego klimatu dzieł Bergmana i, zwłaszcza, Pintera. Ale nasycone realiami polskiego dnia powszedniego - zamiast egzystencjalnej rozpaczy obrazują p u s t k ę życia. Przytłaczającą n u d ę codziennego rytuału wynoszenia śmieci, jedzenia, czytania gazet, majsterkowania, przepierek, gimnastyki seksualnej. Nawet dziecko usytuowane jest poza emocjonalnym światem rodziców - wspomina się tylko o nim, woli bawić się poza domem!
Przedstawienie "Życia wewnętrznego" mogłoby trwać zamiast półtorej godziny - trzy, pięć, godzin, tydzień i dłużej. Jest to bowiem po prostu nizanie scenek swoistego, czarnego kabaretu małżeńskiego: oglądanie sąsiadów przez przezroczystą ścianę. Sąsiadów? A może samych siebie? Czyż drobiazgi, dolegliwości powszednie nie przesłaniają większości z nas sensu życia? Czyż "być" nie jest wypierane wciąż natarczywiej przez mieć"?
Należy wyrazić wdzięczność poznańskiej "Scenie na Piętrze'', że możemy dzięki niej obejrzeć tę sztukę Marka Koterskiego. Bo nie jest to tylko błyskotliwie napisany tekst, ale i ważny!
Mistrzowska reżyseria Jerzego Stuhra sprawia, że spektakl ogląda się bez uczucia, iż jest się w teatrze. Wierzy się w każdy gest, w każde słowo. Jednocześnie owa naturalistyczna konwencja ma wymiar symbolicznego uogólnienia - jest żarliwym oskarżeniem i ostrzeżeniem: tak wygląda życie idei pozbawione!
Jerzy Stuhr doskonale wiedział, kto z jego wychowanków najbardziej nadaje się do zagrania owych małżeńskich ról. Zarówno Elżbieta Czerczuk, jak i Zbigniew Rola z niezwykłą swobodą przechodzą od leniwej rozmowy do gwałtownych wybuchów, od infantylnych kwestii do tragizmu. Młody wiek aktorów potęguje wymowę spektaklu - ze zwielokrotnioną siłą rysuje się ogrom wypalonego obszaru ich życia wewnętrznego.