Artykuły

Rewizor

Ostatnie miesiące a nawet dni nie nastrajają ludzi do odwiedzania teatrów, do zajmowania się problemami sztuki. Zbyt wiele pasjonujących, podniosłych i przerażających rzeczy dzieje się poza salami i scenami teatralnymi, aby w nich i na nich szukać prawdy, dobra i piękna, nie mówiąc już o rozrywce.

Z takimi obawami szedłem na premierę "Rewizora" do Starego Teatru, na premierę przedstawienia, które, dawno zapowiadane, rozpoczęte przed nową epoką naszej rzeczywistości, prawie na pewno - w moich przypuszczeniach - miało ponieść tę samą, być może niezasłużoną, klęskę w konfrontacji z pasjami szalejącymi poza teatrem, jaką poniosło już wiele interesujących i dobrych dzieł w tych właśnie okolicznościach.

Obawiałem się też i drugiej, przypuszczalnej możliwości: tej mianowicie, że "Rewizor" zostanie wykorzystany doraźnie, bezpośrednio i trywialnie, jako aktualny dowcip czy aluzja polityczna bez dalszego ciągu i bez sensu (jak to wiemy z własnego życia).

Tymczasem to, co zobaczyłem, każe mi Państwu oświadczyć co następuje: - W Starym Teatrze w Krakowie, w dniu 2S listopada 1980 roku zobaczyłem polską sztukę współczesną; poruszającą aktualne i ważne problemy polskiej duchowości; obrazującą stan świadomości społeczeństwa polskiego w chwili obecnej. Sztuka ta nosi tytuł "Rewizor", napisał ją natomiast w 1836 r. Rosjanin - Mikołaj Gogol.

Jest to oczywiście paradoks, ale paradoks znaczący; określa on bowiem zarówno rolę sztuki w naszej teraźniejszości, jak i procesy zachodzące tak w świadomości reżysera - Jerzego Jarockiego, jak i w zespole aktorskim Starego Teatru.

Nie chciałbym przeceniać wpływu aktualnej sytuacji na kształt widowiska, podejrzewam jednak - nie ujmując nic samoistności twórczej reżysera i talentowi aktorów - że w czerwcu premiera ta (jeśliby oczywiście doszła do skutku, w co osobiście wątpię) miałaby inny wygląd, a na pewno całkiem co innego by znaczyła.

Tak więc traktuję efekt tego przedstawienia jako wynik dwóch zbieżnych procesów - tego, który wypływa ze sceny i zmierza ku rzeczywistości widzów oraz tego, który wypływa spoza murów teatru i wpływa na to, co jest na scenie.

Stwierdzić też trzeba, że "Rewizor" Jarockiego jest imponującym przykładem bezpośredniej reakcji twórcy teatralnego na to, co zmieniło sic w duchowości i moralności ludzi w kraju. Takie szybkie (i w ogóle takie) reagowanie, właściwe zresztą od dawna Staremu Teatrowi w najcięższych okresach naszej rzeczywistości, jest w naszym teatrze nadzwyczaj rzadkie. Teatr nasz przyzwyczaił się bowiem do sytuacji dworaka, który bez specjalnego wewnętrznego zaangażowania spełniał to, czego od niego władca oczekiwał. Niekiedy tylko bywało inaczej, ale warunki nacisku kontrinformacyjnego

zwykle ograniczały takie poczynania, więc były one zwykle niepełne, dwuznaczne, skryte i zakamuflowane. Tutaj jest zupełnie inaczej. I to jest w tym przedstawieniu najważniejsze. Dlatego nie napiszę tu wiele o wspaniałej grze aktorów, o doskonałej koncepcji całości, o odkrywczym potraktowaniu klasycznego dzieła jako utworu współczesnego bez "uwspółcześnień". Nie napiszę o przesunięciach kostiumowo-realizacyjnych, które umieszczają całość dzieła poza epoką, a wiec każą poszerzać jego treści na wszystkie epoki, w tym i na naszą.

Nic napisze też o tym, że ta farsa czy komedia realistyczna przekształciła się w ponury dramat ludzi poddanych bezprawnej władzy - i to jako jej wykonawcy bardziej niż poddani. Nie napisze o tej wstrząsającej i ponurej grze psychostrachu i pogardy, które są motorem tych opętanych demonów władzy istot, które z trudnością ludźmi nazwać można które przecież żyją w nas i obok nas.

Chcę natomiast powiedzieć, że atmosfera całości wypowiedzi umożliwiona przez wielki talent Jerzego Jarockiego była taka, iż pozwoliła aktorom uwierzyć (co jest przecież celem założonej i tak świetnie działającej w Starym Teatrze "Solidarności") w to, że grając to i tak grali uczestniczą nie tylko w tworzeniu sztuki, ale że bezpośrednio budują życie duchowe tu, teraz i pozytywnie. Natomiast nam widzom pozwoliła uwierzyć w to samo, bez podejrzanej radości, bez tej byłej satysfakcji z "dowalenia", śmieszków z aluzji. Wszystko było takie jak zawsze być powinno - mówione wprost, mądrze i odkrywczo. Z talent pasją, z poczuciem prawdy.

W tym wszystkim po raz któryś okazało się, że wspaniałe talenty Jerzego Stuhra, Anny Polony, Magdy Jarosz czy Jerzego Treli użyte w sposób prawdziwy i słuszny są wielką pomocą dla ludzi, są siłą burzącą, ale z pozoru tylko, bo prawdę budują dobre życie.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji