Artykuły

Hollywoodzkie emocje

"Wieczór kawalerski" w reż. Janusza Szydłowskiego w Teatrze Śląskim w Katowicach. Pisze joanna Malicka w Raporcie.

Farsa, wbrew powszechnej opinii, jest gatunkiem wyjątkowo trudnym w realizacji. Wymaga - zarówno od aktora, jak i od reżysera - wyczucia teatralnej materii oraz świadomości, że kreśląc nieprawdopodobne zdarzenia zbyt grubą kreską, łatwo można przeszarżować. Zasada jest bowiem nader prosta - tylko wtedy widz będzie się doskonale bawił, jeśli serię nierealnych wypadków pokazać w konwencji serio. Komizm farsy rodzi się przecież na styku absurdalnych (i zabawnych) sytuacji oraz powagi i bezradności postawionych wobec nich bohaterów.

"Wieczór kawalerski" Robina Hawdona w Teatrze Śląskim jest jednym z najsmutniejszych spektakli komediowych ostatnich sezonów. Pomysł reżyserującego go Janusza Szydłowskiego nie był do końca chybiony. Reżyser chciał bowiem wykpić tandetę telewizyjnej, telenowelowej papki, świata zbudowanego ze złudzeń i iluzji o tym, co wytworne, eleganckie, światowe. Chciał wyśmiać nadmiar tanich emocji i nieprawdziwych uczuć, jakich nie brakuje w tasiemcowych serialach. Problem jednak w tym, że tekst farsy - już w gatunkowym założeniu napęczniałej od uczuć, ale i nonsensów - nie nadaje się do gry konwencją, do kpiny z kpiny. W dodatku widz szuka w takim spektaklu przede wszystkim rozrywki, nie zaś krytyki medialnej rzeczywistości. W efekcie "Wieczór kawalerski" zamienił się w kuriozalną wręcz karykaturę karykatury. Aktorzy grają, jak gdyby występowali w filmie rodem z hinduskiego Hollywood - z przerysowaną mimiką, nadekspresyjnie gestykulując i wykrzykując ze sceny kolejne kwestie, nie robiąc nic, aby nadać swoim postaciom subtelności. Jest więc tandetnie i prosto. Jedynie Anna Kadulska (Julie) wchodzi w tę konwencję z pomysłem i broni czasem swojej postaci. Kpinę z telenoweli miało uwypuklić zaangażowanie do głównych ról gwiazd polskich seriali. Trudno jednak ze spokojem patrzeć na ich manieryczną grę i brak kontroli nad własnym głosem czy wymogami sceny. Najsłabiej wypadają Ilona Wrońska (Judy) i Paweł Okraska (Tom), choć trzeba przyznać, że mają sporą konkurencję nawet wśród tak błyskotliwych aktorów, jak Artur Święs (Bili) czy Anna Wesołowska (Daphne). Smutne.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji